- To... Nie wiem... Nagle poczułam ból i obudziłam się cała obolała, jakby... Jakiś d-duch to zrobił - po dłuższym namawianiu odparła kotka. Duch? Zastanowiłam się przez chwilę, ale doskonale wiedziałam o kogo chodzi. Mróz. Kiedy dawno temu poszłyśmy z Lisim Futrem do Mroza, Orła, Stokrotki i Ciapka (wtedy wiedzałyśmy tylko o Mrozie i Orle). Orzeł zabił go, podobno zasłużył. Ale to był czas ruszyć dalej. Nagle przypomniało mi się coś. Jabłkowy Cień. Jedna z najmądrzejszych kotów w tym lesie, trzeba ją pochować w godnym miejscu, a nie zostawić w tym.
Gdy już wiedziałam że nigdy jej nie zobaczę, oderwałam się od tych myśli i ruszyliśmy dalej, w bezpieczne miejsce. Przytuliłam się do Żołędziowego Szeptu, a on we mnie, było mi tak ciepło jakby była Pora Zielonych Liści. Szliśmy i Szliśmy, aż w końcu znaleźliśmy jakiś wodospad, i Żuczek wpadł na pomysł aby pójść za niego. Zgodziłam się i okazało się, że Żuczek miał rację. Za wodospadem było przejście. Ruszyliśmy więc i było tam w środku nawet ciepło, więc postaraliśmy zapamiętać to miejsce, aby w razie czego tu wrócić. A Klan Gwiazdy chyba zrozumiał że nas nie zatrzyma, więc śnieżyca ustała. Zasnęliśmy.