1. Pierwszy dzień w mroku: początek

3.3K 18 2
                                    

Trigger warning: Treść całej historii będzie zawierał szczegółowe sceny seksu oraz gwałtu, postacie queerowe, wulgaryzmy oraz sceny brutalności. Tekst pisany jest przez osobę z dysleksja, więc może zawierać błędy.
------------------------------------------------------------------

Nie pamiętała zbyt wiele, teraz była kobietą której odebrano prawo do istnienia i swojej własnej historii.

Obudziła się w zimnym i ciemnym pokoju
- ...gdzie jestem? - powiedziała cicho do siebie, nie zdając sobie sprawy z swojej obecnej sytuacji. W głowie obijał się szum i sporadyczny pisk, a przed oczyma tańczyły mroczki.

Starała się skupić na jakim kolwiek przedmiocie w pokoju, było jednak zbyt ciemno aby mogła dojrzeć czego kolwiek, była też zbyt otępiała aby ukształtować w swojej głowie skojarzenie z czym kolwiek ciemnych przedmiotów.
Jej wzrok, nie był w stanie się dostosować do panującego tam mroku.
Leżała tak chwilę próbując zajrzeć do swojej pamięci jednak, nie przyniosło to żadnych skutków, w jej pamięci była jedynie przeraźliwa pustka.

- Halo! To nie hotel! Budzimy się!- usłyszała głos mężczyzny, który mocno nią potrząsnął, była jednak bezsilna, ledwo mogła się ruszyć, sama nie wiedziała co dzieje się z jej ciałem.

- Daj jej spokój... Nie teraz - dobiegł ją kobiecy głos - musi spać bo potem z takich dziewczyn nie mamy nic ... - poczuła ukłucie w ramię, a po chwili zaniżyła się w bardzo głębokim śnie.

Nie czuła tego ile przespała, jaka jest godzina ani jaki jest dzień. Gwałtownie ocknęła się z snu, starając się poderwać do siadu.
- ...co jest?...ah - rozejrzała się po już rozświetlonym pokoju łapiąc się jedną ręką za skroń. Leżała na dużym łóżku, było chłodne przez satynową pościel jakim obłożona była kołdra.
Pomieszczenie było obstawione ciężkimi i starymi meblami z ciemnego drewna, okna na czerwonych ścianach były zaś zasłonięte ciężkimi sztorami, ciągnącymi się po ziemi.

- No nareszcie - ponownie dobiegł ją kobiecy głos, powiodła za nim wzrokiem i ujrzała... Jakże specyficzną postać.
Kobieta do, której należał głos była bardzo wysoka, miała na oko 180 cm wzrostu a do tego czarne szpilki na nogach. Ubrana była w długą i przylegającą do jej ciała czarną sukienkę, jej krój był prosty i szyty na carmen przez co odsłaniała jej szerokie ramiona. Biodra kobiety były również bardzo szeroki, talia zaś wąska jak u osy.
Jej cera była blada jakby nigdy, nie wyszła na słońce, dłonie smukłe i zakończone długimi czerwonymi paznokciami. Szczupłą szyję zdobiła koronkowa wstążka a długie i gęste czarne włosy, zbijały się w lekkie fale i opadały, zarzucone na prawe ramię. Co najdziwniejsze, kobieta zdawała się nie mieć praktycznie biustu.
Wyglądała jak posąg, z jednej strony pełna kobiecości i wdzięku, a z drugiej, posiadająca tak specyficzne akcenty, że młoda dziewczyna śmiała powątpiewać czy ta faktycznie jest kobietą.

- Wiesz kim jesteś ? - zapytała dziewczynę stając bliżej niej i splatając z sobą palce dłoni.

- Ja... Nie, ja... Gdzie ja jestem ? - rozejrzała się zakłopotana jeszcze raz do okoła, cofając się w górę łóżka.

- Zapewne boli Cię głową, zostałaś odurzona... Trochę Cię też poobijali...ale długo spałaś... Ból niebawem minie. Zraz wszystko Ci opowiem...ale musisz siedzieć cicho... Wtedy wszystkiego się dowiesz, jasne? - mówiła powoli stanowczym tonem upewniając się, że dziewczyna wie o czym się do niej mówi i nie jest już aż tak otępiała.

- Tak ale... Ja przepraszam, ja muszę już iść... - nie wiedziała co z sobą zrobić, chciała się stamtąd zmyć.

- Gdzie? Może do domu? Skarbie ty, nie masz już domu poza tymi murami haha! -zasmiała się głośno - Masz problem powiedzieć, kim jesteś, ale chcesz gdzieś iść... Niby wiesz gdzie? No proszę, może jednak coś pamiętasz ? - usiadła na krześle stojącym przy łóżku. Dziewczyna jednak, nie wydusiła z siebie ani słowa, bała się mówić albo wykonać jaki kolwiek ruch.

- No dobra, widzę, że nie jesteś zbyt rozmowna... W sumie to całkiem dobrze, wiesz niektóre krzyczą i się rzucają na boki, zupełnie bez celu- machnęła dłonią z cichym parsknięciem i wyraźnym znudzeniem - Skup się dobrze? Nie będę powtarzać dwa razy, nie dlatego, że nie mogę... Zwyczajnie tego nie lubię - sięgnęła smukłą dłonią po zgaszonego wcześniej papierosa leżącego w popielniczce na etażerce. Był wypalony do połowy, zapaliła go ponownie i założyła sobie nogę na nogę.

- Jesteś Sasza, tak masz na imię... Nie nazwaliśmy cię tak sami. To jedyne co Ci pozostało z twojego życia.
Jesteś samotna i niechciana, z tego co wiemy twoi rodzice oddali Cię do domu dziecka pewnie gdy byłaś małym, czerwonym, pomarszczonym kartoflem... Nie chcieli Cię. - wypuściła dym z ust i poprawiła sukienkę na kolanie- Musieliśmy Cię sprawdzić bo widzisz chcemy tylko samotnych osób, takich których nikt nie będzie szukał i które będą współpracować... Dla jasności masz 18 lat i kurwisz się na ulicy żeby przeżyć... Żałośnie, nie? No właśnie, ja też tak myślę. Wybraliśmy Cię bo zupełnie nikt, nie będzie chciał cię odnaleźć... Zapewne nikt nie zgłosi też zaginięcia, co najwyżej jakiś fiut, któremu wisisz kasę za wynajem. Ale pewnie niedługo wszystko sobie przypomnisz.

Dziewczyna nie była w stanie w pełni skupić się na słowach brunetki, myślała tylko o tym jak bardzo nie chce tam być - Proszę wypuść mnie, nie wiem co Ci zrobiłam ale...

- Jeszcze nic nie zrobiłaś, ale zrobisz - przerwała znoszącej się płaczem dziewczynie - słuchaj bo to ważne, twoją historią możemy co najwyżej podetrzeć sobie dupy bo teraz masz nowe życie, to tak w roli ścisłości.
Powinnaś być wdzięczna, daliśmy Ci szansę i będziesz częścią naszej... - skrzywiła się trochę - kochającej się rodziny hm? - wydusiła to przez zęby uśmiechając się szeroko- Do rzeczy, jesteśmy w twierdzy. - stuknęła paznokciem w podłokietnik -Tak nazywa się to miejsce, nie wyjdziesz z niego, jesteś tu i będziesz tu do usranej śmierci, a jeżeli będziesz próbowała uciec to poprostu Cię zabiją.

- Nie... Proszę nie - dziewczyna zaczęła się trząść, zrobiła się cała czerwona zanosząc się ciężkim szlochem, właśnie zagrożono jej śmiercią za samą chęć bycia wolną.

- Nie dramatyzuj do cholery! Nikt Ci jeszcze nic nie zrobił, chcemy żebyś żyła... Uspokój się dziecko... Królową dram to jestem tu ja i nie podpierdolisz mi tej fuchy hahahah

- Ale... Ja nic z tego nie rozumiem... Proszę, ja nikomu nic nie powiem, wypuśćcie mnie... - pokręciła głową podciagajac sobie kolana pod brodę i obejmując ściśle swoje nogi, rękoma. Próbowała schować się sama w sobie, nie miała nawet swoich ubrań zamiast tego narzucono na nią krótką halkę.

- To daj mi skończyć, a z czasem wszystko przyswoisz.
Wiesz to nie jest twój pokój, za jakiś czas trafisz... Do zimnego, ciemnego pudła.
Nie masz już nic swojego i na każdą rzecz, będziesz musiała zapracować sobie sama, na łóżko, na ubrania, na życie... Dosłownie na swoje życie. Zadbamy o ciebie ale musisz być posłuszna, będziesz usługiwać osobom, które za ciebie zapłacą.

- Jak to zapłacą...

- Dawałaś dupy na krawężniku, więc i tu będziesz to robić, z tym, że teraz ty nikogo nie wybierasz... Nie wybierasz też tego co będziesz z nimi robić, to oni mają władzę bo płacą.

- Chcecie zrobić ze mnie dziwkę ? - powiedziała przez zaciśnięte gardło.

- Nie... Ty już nią byłaś, my Cię tylko zatrudniamy - uśmiechnęła się mówiąc to z przekąsem- stopniowo poznasz wszystkie obowiązujące Cię zasady, za chwilę trafisz do naszego lekarza, wstępnie Cię zbada i obejrzy...zrobimy notatkę. Będziemy musieli też, sprawdzić co potrafisz i jaką masz odporność na ból.

- Proszę nie krzywdzcie mnie, błagam - pisnęła cicho, panikują na wspomnienie o bólu.

- Cóż, to akurat zależy od wielu czynników, ale nie bój się kochanie, jedyne czego musisz się teraz bać w swoim życiu to Ja.

- Kim ty w ogóle jesteś? - zapytała niepewnie, przecierając sobie oczy z łez.

- Od dziś możesz nazywać mnie Mamą.

Wykorzystana : Kobiety Bez Nadziei Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz