2. Ten Mama

2K 12 0
                                    

- Mama... - Sasza siedziała przy toaletce patrząc w swoje odbicie, a było ono mizerne. Dziewczyna była blada i wychudzona, duże usta nie były jak zwykle pięknie różowe i kuszące a sine.
Zieleń jej oczu też nie była już tak wyraźna, teraz na pierwsze miejsce wybijały się sińce pod oczami i spuchnięty policzek.

- Nie myśl o mnie teraz przypadkiem źle, musimy to zrobić... Nie ogolę Cię na łyso...ale z jakiegoś powodu kobiety przywiązują się do swoich włosów i trzymają w nich wspomnienia... - pukle grubych blond włosów upadały na ziemię pod ostrzem norzyczek, wcześniej sięgały jej za łopatki a teraz zaledwie do kości policzkowych.

- Czemu Mama?... - zapytała cicho. Zmarnowana starała się oswoić z obecną sytuacją. Mrugała za każdym razem gdy przy jej twarzy przelatywały długie szpony matki, ani razu jednak nie została nimi zadrapana, jej dłonie poruszały się z gracją.

- Nie chcesz mnie tak nazywać ? - stanęła za Saszą wyrównując tył jej włosów.

- Nie, przepraszam... nie to miałam na myśli...

- Jestem pierwszą osobą, którą tu zobaczyłaś, to ja nałożę na Ciebie zasady i obowiązki. Będę Cię uczyć, nagradzać i karać jeśli będzie taka potrzeba... Czy nie wygląda Ci to na bycie Matką?

- Jak wiesz moja mnie, nie chciała. - do Saszy powoli wracała jej pamięć.

- Ja Cię chce - powiedziała surowo - więc, nie marudź znów i przyjmij taką matkę jaką Ci dano głupia... Uwierz mi, lepiej jest mieć mnie, niż nie mieć, jeśli chcesz tu przetrwać.

Sasza poczuła, że samozwańcza matka nagle stała się mniej delikatna i szarpała jej włosy gdy je wyczesywała. - przepraszam... - skruszyła się przed nią i spuściła wzrok na swoje dłonie.

- Nie!... - wyprostowała się nagle jak struna na co Sasza automatycznie się skuliła. Nie chciała jej zdenerwować jednak jak widać jej słowa miały odwrotny skutek- Zachowujesz się jakbyś przepraszała za życie... Taką masz postawę...Będziesz słaba i zginiesz, tylko frajerzy przepraszają... Więc! nie stwarzaj powodów do tego byś musiała przepraszać, kogo kolwiek...za cokolwiek... - zatem zaczęła się nauka a to była pierwsza szczególna rada, po której zapadła cisza przerywana jedynie przez dźwięk pracujących nożyczek.

- Wszyscy Cię tu tak nazywają?

- Jeśli pytasz o mięso, czyli dziewczyny takie jak ty, to nie. Widzisz na początku każda może mnie tak nazywać, niektóre jednak postanawiają uciekać z domu i nie słuchać się mamy. - skończyła ciąć i oparła dłonie na jej ramionach - takie osoby już nie mogą mnie tak nazywać i na mnie liczyć. - poprawiła jej włosy, nie były obcięte profesjonalnie ale chociaż równo. Boki były ścięte do kości policzkowych, tył zaś był krótszy, a jej twarz pierwszy raz przykrywała grzywka.
- Widzisz ? Nowa ty, bardzo ładnie... Pasują Ci - Matka z trudem schyliła się i zebrała z ziemi jej włosy, pierwsze były obcięte z długości w związanej kitce - sprzedamy je, są bardzo ładne...Przepiękne... To będzie twój pierwszy zarobek - uśmiechnęła się do Saszy zadowolona i odłożyła jej włosy na etażerkę, przeczesując je parę razy palcami.

Tracąc te włosy, faktycznie czuła jak w ten sposób zabrano jej część jej osobowości? Duszy? Nie była już tamtą sobą, nie poznawała się nawet w lustrze, nie wiedziała jaka ma teraz być ani co będzie się z nią działo. Z zamysłu wyrwał ją dźwięk maszynki do golenia.

- Podgolę tylko tył i zaprowadzę Cię do naszego... Doktorka - maszynka przylgnęła do jej karku i sprawnie przejechała kilka razy po tyle jej głowy.

- Jak będzie mnie badał?- Nigdy nie lubiła chodzić po lekarzach, myśl o udaniu się do obcego faceta, na dodatek działającego w tej organizacji przyprawił ją jednak o porządne przerażenie. Przez myśl przemknęło jej jednak, że zaraz straci nerkę albo, że ogólnie uznają ją za dobry towar do sprzedania na części.

Wykorzystana : Kobiety Bez Nadziei Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz