Wiatr zrywał się jak szalony, niosąc za sobą szelest liści i pomruk grzmotów. Dookoła panował mrok, nawet księżyc nie był w stanie przebić się przez gęstą mgłę, która otoczyła las. Jedynie światło błyskawic rozświetlało całą tę scenerię, jednak trwało ono zbyt krótko, żeby móc dokładniej przyjrzeć się zbliżającemu się zagrożeniu. Z ciemności zaczęły wyłaniać się sylwetki trzech jeźdźców na koniach. Sprawiali wrażenie, jakby byli częścią tego ponurego otoczenia, a jedyne, co ich zdradzało, to latarnie oświetlające im drogę. Ich wierzchowce wyczuwały niebezpieczeństwo, oczy błyszczały im dziko, a uszy były zwrócone ku niebu, zapewne nasłuchując kolejnych uderzeń piorunów. Nieznajomi jednak ignorowali swoje rumaki, pospieszając je od czasu do czasu, gdy te zaczynały zwalniać. Twarze jeźdźców zasłaniały kaptury, a oni sami jechali w absolutnej ciszy, nie wypowiadając między sobą żadnych słów. Dopiero kiedy burza zaczęła ustępować i znów dało się usłyszeć dźwięk galopujących koni, mogli przerwać milczenie, choć nie wydawało się, żeby ktokolwiek garnął się do rozmowy.
— Wasza Wysokość wybaczy, ale uważam, że powinniśmy zrobić krótką przerwę. Konie zbyt długo galopują, należy im się chwila odpoczynku, podobnie jak nam.
— Nie zabrałem was ze sobą, żeby wysłuchiwać waszych porad. Przypuszczam, że w wiosce już wyczekują mojej obecności, zatem muszę zdążyć na miejsce przed świtem, zanim odbiorą mi coś, co powinno należeć do mnie. A jeśli się nie uda, cóż... osobiście ich wszystkich zabiję.
Mężczyzna nie śmiał sprzeciwić się władcy, nawet jeśli w duchu nie zgadzał się z tą decyzją. Całonocna podróż wszystkim wyraźnie dawała się we znaki, jednak im bliżej celu byli, tym bardziej poprawiały się nastroje. Przemierzenie całej trasy bez zatrzymywania się było wykańczające, lecz warte swojej ceny, zwłaszcza gdy udało im się dotrzeć na miejsce przed wschodem słońca.
Wystarczyło, że przekroczyli granicę lasu, a ich oczom ukazała się niewielka wioska, licząca zaledwie kilka glinianych domów pokrytych słomianymi dachami. Choć były one proste w swej budowie, nadawały okolicy spokojnego klimatu, jakby czas zatrzymał się w miejscu i nigdy tu nie dotarł. Dookoła nich ciągnęły się pola i pastwiska. Wszystko wręcz emanowało urokami wiejskiego życia. Mieszkańcy dopiero zaczynali wykonywać swoje codzienne obowiązki, jednak gdy tylko dostrzegali obcych, natychmiast chowali się w swoich domach, obawiając się kradzieży i gwałtów. Nigdzie nie było widać murów, więc zapewne nigdy wcześniej nie spotkało ich żadne zagrożenie. Obraz sielskiego życia szybko zastąpiły zaryglowane drzwi i puste drogi, jednak nie zniechęciło to króla, który powolnym tempem ruszył w głąb wioski. Nie obawiał się ataku ze strony mieszkańców. Znajdując ustronne miejsce pomiędzy domami a pastwiskiem, zsiadł z konia, po czym poprawił srebrną koronę, zdobiącą jego czarne włosy. Otrzepał również swój ciemny welwetowy płaszcz, z którego wyjął niewielką kartkę. Dłuższą chwilę zajęło mu porównywanie nierównych kresek z otaczającą go rzeczywistością, jednak gdy tylko znalazł identyczne domy i drzewa, związał swojego konia, aby następnie zwrócić się do swoich towarzyszy podróży.
— Przeszukajcie każdy dom w tej wiosce. Jeśli napotkacie opór albo ukrywanie prawdy, sprowadźcie odpowiedzialne za to osoby do mnie, a ja odpowiednio się nimi zajmę. Szukacie białowłosej dziewczynki o srebrnych oczach – jej nie wolno wam skrzywdzić.
Król zabrał się za przywiązywanie pozostałych koni, podczas gdy jego strażnicy przeszukiwali domy. Na drogach zaczął panować zamęt, mieszkańcy uciekali, gdzie tylko się dało, a w tle rozbrzmiewały krzyki, czasem nawet błagania o pomoc. Elnyar przez moment poczuł się zazdrosny, że to nie mu było dane dokonać tej rzezi, jednak ktoś musiał zająć się planowaniem, a nikomu nie ufał bardziej niż sobie. Zignorował więc cały ten chaos i przymknął na chwilę oczy, zastanawiając się nad tym, co powinien zrobić dalej. Musiał wymyślić sposób, w jaki wróci do domu. Droga, którą pokonał, byłaby zbyt trudna dla niedoświadczonej osoby, a co dopiero dla dziecka. Wcześniej nie przemyślał tego aspektu, w końcu nie zamierzał wracać sam. Nikt w królestwie nawet nie wiedział o jego zniknięciu, przez co nie mógł liczyć na pomoc ze strony poddanych. Nie chciał zabierać ze sobą zbyt wielu strażników ani być łatwym celem dla wrogów, dlatego jedynym słusznym rozwiązaniem było zachowanie swojej misji w tajemnicy, wyruszając pod osłoną nocy. Nawet Meyla nie znała prawdy.
CZYTASZ
Zwiastunka Śmierci
FantasyŚwiat zbudowany na kłamstwie nie może trwać wiecznie, a przynajmniej nie może istnieć bez upadku. Eilien całe swoje życie spędziła w zamku, nigdy nie przekraczając jego murów. W królestwie pełnym intryg i okrucieństw nieustannie musi zmierzać się z...