~Rozdział 4~

23 4 5
                                    

Eilien większość swojego wolnego czasu poświęcała na analizowanie listów, które dotychczas udało jej się znaleźć. Wszystkie trzy wiadomości łączyło kilka cech wspólnych, za którymi musiała kryć się jakaś podpowiedź. Im częściej się nad tym zastanawiała, w tym większy popadała obłęd. Pozornie niewinne wiadomości szybko zamieniły się w nieuchronną wizję śmierci. W zamku niczego nie mogła być pewna. Bojąc się o to, że nie dożyje następnego dnia, kilkukrotnie przeszło jej przez myśl, żeby powiadomić o wszystkim Elnyara, jednak co jeśli on też był w to zamieszany? Nie, tę myśl na pewno mogła odrzucić. Gdyby chciał jej śmierci, to nie uciekałby się do podstępów. Siedziała na drewnianej wnęce okiennej, uważnie wpatrując się w trzymane kartki, jednocześnie wsłuchując się w opadające krople deszczu, który stopniowo stawał się coraz mniej intensywny. Jeśli chciała ustalić tożsamość tajemniczego autora, musiała skupić się na szczegółach, które wcześniej przeoczyła, albo wydały jej się nieistotne. Stary, lekko zżółknięty papier, za każdym razem owinięty był amanową wstążką. Aman był jej jedyną wskazówką. Mało kto miał do niego dostęp, był pożądanym i ciężkim do uzyskania materiałem, zwłaszcza że blokował wszelką magię i umiejętności. Wszystkie więzienia były nim przepełnione. To jedno skojarzenie wystarczyło jej, żeby rozwiązać dalszą część układanki. Listy, które dostała w podziemiach, zawsze kończyły się słowami ,,𝓉𝓊𝓉𝒶𝒿". Nie była pewna, ale wydawało jej się, że ktoś chce się z nią tam spotkać. Nie mogła jednak tak po prostu tam zejść, a przynajmniej nie za dnia, kiedy wejście było strzeżone przez strażników. Samo dostanie się do środka, nie stanowiło dla niej problemu, jednak męczyła ją inna myśl. Obawiała się, że owiane tajemnicą spotkanie może być jedynie formą podstępu, kolejną próbą, której poddawał ją król. Wciąż pamiętała wcześniejszą lekcję, a bardziej konsekwencje, które spotkały ją za jej bezmyślność.

Eilien biegła po pałacowym ogrodzie, wyobrażając sobie, że jest zwykłą Nesterenką, która jak zawsze się gdzieś spieszy. Przeciskała się między różnymi krzewami, próbując dotrzeć do miejsca, które sama sobie wyznaczyła. Jej dziecięcy umysł nie był w stanie zrozumieć, dlaczego wszyscy tak bardzo gonią za swoimi obowiązkami, jednak uważała, że jest już wystarczająco dorosła, żeby również tak robić. Tylko Elnyar nigdy się nie spieszył, ale on był wyjątkowy. Kiedyś sądziła, że wszystkie istoty chcą zdążyć przed wschodem księżyca, kiedy trzeba iść spać, jednak pewnej nocy udało jej się podejrzeć, że Nesteren jest tak samo żywe nocą jak i za dnia. Postanowiła to jednak zachować w tajemnicy, w końcu jeśli powiedziałaby prawdę królowi, to ten zapewne kazałby wszystkim iść spać tak samo jak jej, a wtedy mieszkańcy musieliby spieszyć się jeszcze bardziej. Usiadła na chwilę na trawie, chcąc złapać oddech. Bieganie nie było jej ulubioną czynnością. Zerwała jedno źdźbło trawy, którym zaczęła się bawić, kiedy niespodziewanie jej wzrok przykuł jeden ze strażników. Przyglądała się jego czarnej zbroi, dopóki nie zorientowała się, że mężczyzna w ogóle nie patrzył, gdzie idzie. Musiała jakoś zareagować.

— Stój, bo zrobisz mu krzywdę! — krzyknęła, jednocześnie rzucając się na ziemię, żeby delikatnie pogładzić kwiat po jego białych płatkach. Wierzyła, że w ten sposób może wynagrodzić mu stres, którego doświadczył. Podniosła się z ziemi i obdarzyła strażnika gniewnym spojrzeniem, choć ten zdawał się w ogóle nie rozumieć, o co jej chodzi. — Następnym razem, kiedy będziesz szedł po ogrodzie, musisz bardziej uważać. Rośliny nie lubią, kiedy się po nich depcze. Tylko trawa jest wyjątkiem. Przekażesz to innym strażnikom? Prooszę.

Księżniczka nie chcąc tracić więcej czasu na rozmowy, ukłoniła się lekko i pobiegła w stronę ogromnego drzewa, które należało do jej ulubionych. Ostrożnie wspięła się po jego gałęziach, choć długa, fioletowa suknia znacząco jej to utrudniała. Dopiero będąc na szczycie, mogła w pełni podziwiać ogród w całej jego okazałości. Rozglądała się w poszukiwaniu nowego zajęcia, gdy nagle dotarło do niej, że jest zupełnie sama. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało, a przynajmniej nie wtedy, kiedy pilnowała ją Meyla. Krzyczała, wołała, ale nikt nie przychodził. Zaczęła płakać, przerażona tym, że nie wie, co zrobić. Nagle natchnęła ją zupełnie nowa myśl. Pospiesznie zeszła z drzewa, lekko obdzierając przy tym ręce, po czym wybiegła na główną drogę, która prowadziła do bramy. Masywne wrota stanowiły jedyną barierę do jej marzenia - zwiedzenia Nesteren. Wyjątkowo nikt ich nie strzegł, nigdzie nie było śladu żywej duszy. Kierowana ekscytacją wybiegła z zamku, przecierając oczy ze zdumienia. Po raz pierwszy, odkąd pamiętała, przekroczyła mury zamku. Jej radość nie trwała jednak zbyt długo, bo niespodziewanie poczuła gwałtowne szarpnięcie, które uniosło ją do góry. Zaczęła krzyczeć i wierzgać nogami, jednak po chwili spostrzegła, że to jedynie Elnyar, więc nie miała się czego bać. Była w błędzie. Jego wyraz twarzy była tak zimny, że do dzisiaj, gdy wracała wspomnieniami do tamtego momentu, budził w niej przerażenie. Tamtego dnia skrzywdził ją po raz pierwszy, jednak ona i tak starała się go usprawiedliwić. Resztę tej historii próbowała wyprzeć z pamięci, jednak blizna ciągnąca się przez całe jej plecy nie pozwalała jej zapomnieć. Wolała wierzyć, że nie chciał tego zrobić.

Zwiastunka Śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz