15

14.9K 592 507
                                    

AURELIA:

Dziś w naszej szkole miała się odbyć zbiórka charytatywna. Nasze liceum organizowało takie akcje dość często. Dyrektorka zazwyczaj prosiła mnie o pomoc w organizacji tego typu wydarzeń. Tak było też tym razem.

Mieliśmy stoiska z ciastkami, lemoniadą i rękodziełem. Sprzedawaliśmy je za symboliczne kwoty, a zebrane pieniądze szły na pobliski dom seniora.

Pogoda wyjątkowo dziś dopisywała, a więc stoiska rozstawiliśmy na dworze. Zadbaliśmy również o oprawę muzyczną. Z głośników leciała muzyka z playlisty, którą wcześniej stworzyłam na tę okazję.

Gdy upewniłam się, że wszystko jest w porządku i wolontariusze dają radę stanęłam przy swoim stole z ciasteczkami. Zaczęłam poprawiać je na tackach, gdy nagle ktoś musnął moje ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam zdyszanego Logana.

– Sorrki za spóźnienie, były straszne korki – uśmiechnął się do mnie przepraszająco.

– Hej – spojrzałam na niego zdziwiona. – Nie szkodzi. Nie wiedziałam, że zgłosiłeś się jako wolontariusz. Dostałam listę osób, które się zgłosiły i nie było na niej twojego nazwiska.

– Zapisałem się w ostatniej chwili – wyjaśnił. – W czym mogę pomóc?

– Wszystkie stoiska są już obstawione – zaczęłam się zastanawiać, jakie zadanie mogłabym mu przydzielić, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. – ale możesz mi pomóc sprzedawać ciastka – zaproponowałam.

W sumie to przydałoby mi się towarzystwo, żebym się nie zanudziła. Sprzedawanie ciasteczek było dość monotonną czynnością. No i nie spodziewałam się jakiegoś wielkiego zainteresowania. Pewnie tak jak zwykle większość ludzi będzie kupować głownie lemoniadę.

Chłopak pokiwał głową i odpowiedział mi uśmiechem.

– Z przyjemnością.

Tak jak myślałam sprzedaż nie szła nam zbyt dobrze. Po dwóch godzinach sprzedaliśmy tylko połowę. Plus był taki, że mogłam liczyć na miłe towarzystwo. Świetnie dogadywałam się z Loganem. Mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów. 

– Ej, nie łam się – próbował mnie pocieszyć, widząc moją zrezygnowaną minę. – Mamy jeszcze trochę czasu. Sprzedamy wszystko – zapewnił, choć ja nie byłam co do tego tak przekonana jak on.

– Ludzie zaczynają się już rozchodzić – westchnęłam. – Chmurzy się.

Wiedziałam, że moje narzekanie nie pomaga, jednak nie mogłam nic na to poradzić.

– Najwyżej ja kupię resztę ciastek – zaproponował, co było całkiem urocze.

– To miłe z twojej strony, ale przecież nie o to w tym chodzi.

– Chętnie je zjem – nie dawał za wygraną.

– Taką ilość? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem, szczerze, wątpiąc w to, że byłby w stanie.

– Mam pojemny żołądek, a wyglądają świetnie.

– Jesteś kochany – zaśmiałam się. Naprawdę poprawił mi tym humor.

Po chwili, gdy chłopak poszedł do toalety zostałam przy stoisku sama. Od dłuższego czasu nikt nic nie kupił, a ja byłam coraz bardziej zniechęcona. Z nudów zaczęłam coś przeglądać na telefonie, gdy nagle ktoś podszedł do stoiska i bez pytania chwycił jedno ciastko.

Podniosłam wzrok i zauważyłam, że to Reed.

– Całkiem niezłe – przyznał wgryzając się w ciastko. – Sama piekłaś?

ULTRAVIOLETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz