0

3 0 0
                                    

Mijali się nie raz, chodź ani razu się nie widzeli. Raz spotkali się w szpitalu, wtedy ich oczy spotkały się tylko na chwilę.

Nigdy nie lubił SOR'u, a jednak teraz siedział w towarzystwie tykających zegarów. Recepcjonistka wydawała się niezainteresowana, a jego mama wręcz siedziała jak na szpilkach czekając kolejna godzinę aż przyjmą jej piętnastoletniego syna. Dwóch ratowników i jedne nosze ratunkowe skutecznie wyprowadziły go ze stanu letargu.

Dwóch ratowników.
Nosze a na nich dziewczyna w jego wieku, może ciut młodsza. Chodź dziwnie to brzmi, była jedyna atrakcją tutaj. Nie zdążył jej się przyjrzeć, gdyż zaraz pojawiło się wokół niej dużo ludzi. Jedyne co zauważył to dziwny strój dziewczyny. Czarne wysokie buty, srebrne, cienkie metalowe blaszki przy kostkach, spod butów wystający neonowy materiał i krótka gruba kamizelka jakby miała ochronić przed upadkiem, lecz chyba nie spełniła swojej funkcji. Najbardziej utkwił mu w pamięci jej wzrok.

Pusty.

Puste oczy, ledwo otwarte, a obok jednego strużka czerwonego płynu, leniwie kapiącego, częściowo już zaschniętego. Policzek.

A raczej jego brak.

Miejsce, w którym powinna być skóra, pokryte było krwią i błotem. Miał ochotę podejść. Dotknąć. Sprawdzić, czy nie śni, czy dobrze myśli.

Myśli.

Jego myśli kręciły się w okół jego dziewczyny, nawet jej nie powiadomił, że jest w szpitalu. Nie chciał jej niepotrzebnie zamartwiać konsekwencjami swoich cznów.

Oczy. Puste. Cicho lecz skutecznie namówiły go do poinformowania Poli o tym, gdzie jest i dlaczego się tam znalazł.

-O kurwa Pietrula żyje! - krzynkął na widok blondyna Szymon - myśleliśmy że nie żyjesz.
-Na wybity bark się nie umiera - zaśmiał się i dosiadł się do grupy czekających uczniów na schodach do opuszczonego budynku obok głównego wejścia do szkoły - na co czekamy?
- Na Bartka, ale pewnie się spóźni. Ma podobno do pogadania z Fisik.
- Jak będzie chciała to i tak mu się dobierze do dupy. - Podsumował ściągając bucha z urządzenia. Czarny aegis X wydał z siebie strzelający dźwięk, a aromatyzowany dym znalazł się w płucach chłopaka. Końcówka czerwca skutecznie zniechęciła połowę uczniów klas ósmych do odwiedzania placówki, w tym i jego, jednak chęć legalnego dokopania dyrekcji była sliniejsza niż wizja dodatkowych godzin snu. Ostatni raz usłyszał ten irytujący dzwięk, przynajmniej w przeciągu najbliższych dwóch miesięcy. Miesięcy względnej wolności. Wszedł głębiej w cień, jasna karnacja nie ułatwiała przetrwania wysokich temperatur i mocnego słońca.
- Co tam u Poli?
- Dobrze.
- Czyli nie wiesz??
Piotr poczekał z odpowiedzią na pytanie, gdyż wokoło nich zaczęli zbierać się uczniowie z młodszych roczników. Nie lubił gdy ktoś niepotrzebnie dowiaduje się o nim, nawet jeśli to nic nie znaczaca sprawa.
- Co mam Ci powiedzieć? Że jest zajebiscie? Nie jest, kłócimy się coraz bardziej, wychodzą podwójne standardy, a gdy chce o tym porozmawiać, afera jest jakbym conanmniej zabił jej psa. - Podsumował, wiedział, że ten związek nie potrwa długo. To była kwestia kilku tygodni, lub trzech miesięcy. Jednak chciał by to trwało jak najdłużej, kochał ją i chciał wyprowadzić tą relację.
-Jechało już?
-Że ten merol? Nie widziałem jak szedłem.
- Może zaraz przejedzie, chciałbym się takim wozić kiedyś - Podsumował Szymon. Oboje lubili samochody, lubili również spóźniać się na lekcje, gdyż zawsze pięć minut po ósmej pod murami przejeżdżał czarny mercedes.

Czarny mercedes klasy E w cabrio.

Usłyszeli go za nim wyjechał na skrzyżowanie. Silnik dumnie warczał niczym mały drapieżny kot, a kierowca dodając gazu nieświadomie wprawiał młokosów w jeszcze większy zachwyt.
-Siema! - usłyszeli po drugiej stronie ulicy znany im głos. Hugo słysząc zbliżajacy się obiekt westchnień przyjaciół przebiegł szybko przez drogę.
- Chłop czy baba?
- Chłop, nie słyszysz jak dał w pizde?
Zza zakrętu wyłoniła się maszyna leniwie tocząc się za poprzedzającym ją seatem leonem. Głośna muzyka przebiła się z pod tłumiących głosów silnika. Paktofonika, zespół który uwielbiał słuchać kierowca gościł w samochodzie przy każdej okazji, zwłaszcza, gdy odwoził córkę na rehabilitację po ostatnim wypadku. Nie przeszkadzało jej słuchanie "klasyki" czy "dziedzictwa" polskiej muzyki.

Arkadiusz Barterman.

Nie wiedzieli o nim nic prócz tego że ten i parę innych samochodów z wyższej półki są w jego posiadaniu. Nie raz nie dwa próbowali znaleźć jakiekolwiek informacje na jego temat, z czystej ludzkiej ciekawości.
- Nie wiedziałem że ma córkę.
- Albo że jest sponsorem - dopowiedział Hugo patrzac na maszynę i próbując zrozumieć co dwójka obok niego w niej widzi. Piotr odwrócił wzrok od karoserii na pasażera. Znał tą twarz.

To ją widział w szpitalu.

- Chuj wie, nie zmienia to faktu że chciałbym siedzieć na jej miejscu, ale najlepiej za kierownicą. - Mówiąc to cały czas podążał wzrokiem za dziewczyną która prowadziła zawzięta konwersacje z Arkadiuszem.

Pewnie nie jeden się za nią obraca, jest całkiem ładna z twarzy.

Długa przerwa obiadowa oznaczała jedno, albo siedzisz na stołówce w otoczeniu stęchłego zapachu pełnego duchoty i spoconych ciał, albo szybko wymykasz się do pobliskiej lodziarni. Piotr wymknął się na skrawek obok szkoły. Żaden nauczyciel nigdy tam nie zaglądał. Czekając na przyjaciół postanowił zalać elektrycznego papierosa. Nie wstydził się tego, że jest uzależniony, wstydził się, że nie stara się nawet rzucić nałogu i brnął w niego jeszcze bardziej. Obiecał sobie kiedyś, że pozbędzie się checi palenia, jednak nie śpieszyło mu się do tego, lubił to. Dym wypuszczany z ust i nosa. Sam jego widok był niezwykle uzależniający.
Zakręcając zbiorniczek usłyszał głosy przyjaciół. Nienajgorszy smak aromatu dodawał chęci zaciągnięcia się. Szymon wyciągnął z plecaka paczkę papierosów. Chesterfieldy niebieskie. Z niechęcią wyciągnął jednego z paczki i podał reszcie. Hugo wyciągnął zaplniczkę i podał Szymonowi po czym sam poczęstował się tytoniem. Obaj zaciągnęli się z lubością dymem, wypuszczając go przez nos. Piotr podnosząc wzrok do góry wyciągnął jednego papierosa z kartonu.
- Za darmo to uczciwa cena. - Podsumował z uśmiechem odpalając końcówkę. Gdy oddawał zapalniczkę śmignęła mu przed oczami wysoka sylwetka. Ten moment wystatczył by wystraszył się, że przed nim stoi jedna z nauczycielek, jednak postać poszła dalej i nie zwrociła na nich większej uwagi.
-Wiesz, że to nie twoja liga?? - odparł Hugo widząc jak przyjaciel zerka w stronę dziewczyny - Żadnego z nas.
-Co?
-Nico, widzę jak na nią patrzysz, stary.
-Aj tam, ładna dupa i tyle - westchnął Piotr, jednak dalej wiódł wzrokiem za oddalająca się żeńską sylwetką - tego kwiatu jest pół światu.
W tłe zabrzmiał dzwonek
- Chodź marzycielu - poklepał go po plecach Szymon - ktoś musi wyprowadzić z równowagi Toplakową, a potem do domu i koniec mordowni.

****

Pierwszy rozdział "0" za nami:)

ObcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz