• Day 1 •

123 5 7
                                    

Słowa: 3015

Stawiając pierwsze kroki po wyjściu z odprawy wyszukiwał oczami ciemno niebieskiej czupryny. Felix po dziesięciogodzinnym locie czuł się jakby przejechał go walec i wymieszał się z błotem które było na asfalcie, jego ciało błagało o pomoc a głowa pękała z bólu i stresu. Znajdując swoją zgubę stojącą na końcu hali, która trzymała tabliczkę z jego imieniem i nazwiskiem ruszył w jego stronę.

-Cześć, Jisung. Miło cię w końcu spotkać.- podając jedną z walizek do rąk Hana, uśmiechnął się słabo. Miał prawdziwe wrażenie że jeśli nie pójdzie spać do jakiegoś wygodnego łóżka to naprawdę umrze po wyjściu z lotniska. Ktoś musiał mu dać nadzieję na wygodne i pachnące łoże.

-Wyglądasz jak gówno, ale ciebie też miło widzieć.- Dodał Han, tuląc jedną ręką Felixa. -Myślałem, że już nigdy nie dojdzie do naszego spotkania.- Powiedział idąc do auta.

-Tak jak myślałem, nie odpuściłbyś sobie miłego komentarza. Dobrze, że jesteś w formie.

-Nie przepuściłbym takiej okazji!- puścił mu oczko, otwierając mu drzwi. Blondyn wsiadając do auta dostrzegł czarną czuprynę. Lee lubił poznawać nowe osoby, zależy jak się do nich nastawił. Bardzo dobrze pamiętał jak jeden z jego rówieśników w liceum powiedział jedno zdanie, które zmieniło jego cale nastawienie do nowej osoby. Wtedy bardzo tego nie chciał. Teraz też bardzo nie chciał by się tak stało. Szczególne w nowym otoczeniu.

-Cześć, Kim Seungmin jestem!- podał rękę Felixowi siedzącemu z przodu. -Możesz mi mówić Min albo coś tam...

-Hej, Min.- złapał za rękę rówieśnika
-Felix.- uśmiechnął się do nowego przyjaciela oraz odwrócił się spowrotem w stronę bocznej szyby.
Przytłoczyło go to, że pokazał się nowej osobie w tak brzydkim wydaniu, bo przecież mógł wyglądać o wiele lepiej? Mógł zrobić bardzo dobre wrażenie a jednak jedno miejsce obok matki z bachorem które miało owsiki w dupie go pokonało. Przez ten cały stres, który powoli z niego schodził nie zdążył się przyjrzeć Seungminowi, bo Hana już widział tysiąc razy przez ekran telefonu. Tak, więc odwrócił się ponownie w stronę śpiącego chłopaka z słuchawkami w uszach. Ciemne, proste a przede wszystkim krótkie włosy widniały na jego głowie. Jego zamknięte oczy wciąż przypominały oczka pieska, najbardziej uroczej rzeczy dodawała mu głowa przechylona w bok i rozchylone usta. Miał brązowy sweter oraz białe spodenki. Gdyby nie to, że miał chłopaka (Tak słyszał od Hana) Felix powiedziałby że jest on w jego typie, lecz Lix nie miał swojego prawdziwego typu. Nigdy nad tym nie myślał. A co ciekawe każdy jego ex był inny.

Te myśli odeszły tak szybko jak przyszła do niego myśl o spaniu i łóżku.

• • •

Na siłę starał się nie otworzyć oczu, gdy poczuł jak auto wjeżdża na coś w postaci kamieni i staje. Naprawdę, usilnie próbował zignorować szturchanie przez Hana. Było mu tak wygodnie że aż odpłynął w krainę Morfeusza. - Lix wstawaj.- szepnął Sungie i zaczął potrząsać nim jeszcze mocniej.

-Odwal się.- Mruknął sennie i machnął ręką uderzając Hana w twarz.
-Przysięgam że jeszcze raz mnie machniesz a wezmę cię na pannę młodą i rzucę tobą o ziemię.- powiedział już wnerwiony Jisung. Felix znowu odpłynął. A Jisung? Miał on już brać Felixa z siłą i z poirytowaniem, lecz czyjeś ręce skutecznie go przed tym powstrzymały.

-MINHO PUŚĆ MNIE!- wykrzyczał mu prosto do ucha. -Nie drzyj mordy, wyspać się nie dasz biednemu po locie.- przerwał jego już prawie rozpoczynający się monolog Seungmin. Żal mu było Lixa, bo sam nie lubił latać samolotem a po dziesięciu godzinach nie ustałby na nogach. -Chodź Felix.- Wsadził ręce pod jego głowę i nogi oraz wziął go na ręce. -Biedactwo.

Exchange of lonely hearts || HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz