Rozdział 12

57 3 0
                                    

- Cóż, przynajmniej zachowuje twoje rośliny w nienagannym stanie. - Sam dotknęła płatków Dyptamu.

Tori skrzywiła się lekko, nie podnosząc wzroku znad swojej książki.

- Przecież mówiłam, że mam to gdzieś. - odparła spokojnie.

Samantha spojrzała na nią i uśmiechnęła się do siebie.

- Ale z jakiegoś powodu nie chcesz mi powiedzieć, o co poszło.

- O nic nie poszło. - Tori potarła nasadę nosa. - Dlaczego to takie dziwne, że mniej ze sobą rozmawiamy?

Sam złożyła usta w dzióbek i nie odpowiedziała, co tylko zakłuło bardziej Tori. Drgnęła jej powieka.

- Zresztą, dlaczego miałabym się tym przejmować? - poderwała wzrok znad książki i wbiła go w jedną z donic. - W końcu mam swoje sprawy. Nie przeszkadza mi, że go tu nie ma.

- Absolutnie. - pokiwała głową Sam.

- Właśnie. - zmarszczyła nos. - Nie potrzebuję jego ciągłej obecności. I oprowadzania mnie po zamku, bo wciąż się gubię. I jego głupich docinek. I w ogóle po co mi jakiś durny Ślizgon?

Drzwi do szklarni się otworzyły i obie spojrzały w kierunku nowego gościa. Tori poczuła się, jakby ktoś właśnie wylał na nią kubeł zimnej wody. W wejściu stał Sebastian, ubrany w białą koszulę z podwiniętymi rękawami i czarne spodnie. Sam parsknęła, ale zaraz przysłoniła usta, z kolei Tori prędko przywołała swą kamienną twarz.
Sebastian przeczesał włosy i momentalnie złapał jej spojrzenie. Uśmiechnął się na swój lisi sposób.

- Szukałem cię.

Tori była wściekła, że te dwa słowa tak ją ucieszyły. Szybko jednak ciekawość zastąpiła złość i uniosła pytająco brew. Sebastian zerknął na Sam.

- Kradnę ją na moment. - powiedział.

- Jakoś przeżyję. - westchnęła męczeńsko Sam.

Tori podniosła się z ławki i odłożyła książkę. Zadarła dumnie podbródek i ruszyła w stronę Sebastiana, starając się nie zwracać uwagi na rozbawione spojrzenie Samanthy.
Gdy tylko wyszli ze szklarni, Sebastian chwycił ją pod ramię. Tori spojrzała na niego, widząc wyraźnie jaki jest podekscytowany.

- Co jest? - zapytała w końcu.

- Mam dobrą i zła wiadomość. - oznajmił. - Dobra jest taka, że Ominis wspomniał ostatnio o Skryptorium Salazara Slytherina, które ma być gdzieś tutaj, w Hogwarcie.

- I to dobra wiadomość, bo...?

- Salazar Slytherin był mistrzem Czarnej Magii. Pomyśl tylko! - ścisnął jej ramię w geście ekscytacji. - Możemy znaleźć tam sposób na wyleczenie Anne!

Tori pokiwała głową. Jeśli ktoś miał znać się na Czarnej Magii to faktycznie Salazar Slytherin. Być może klątwa Anne będzie podobna do którejś znanej Salazarowi...

- A zła wiadomość? - zapytała.

- Ominis nie ma najmniejszego zamiaru powiedzieć mi, gdzie ono jest. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Czy to zatem nie anuluje dobrej wiadomości? - uniosła brew, zastanawiając się, gdzie Sebastian ją prowadzi.

- Niekoniecznie. - pokręcił głową. - Widzisz, mnie odmówił, ale może ty...

- Chcesz, żebym przekonała Ominisa?

Tori przystanęła i zrobiła wielkie oczy. Sebastian stanął naprzeciw niej.

- Świetny pomysł, prawda?

- Ty uważasz, że jest świetny? - Tori spojrzała na niego jak na idiotę.

Czarna Magia - Sebastian Sallow x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz