~Rozdział 2~

140 14 3
                                    

Chwilę przed dzwonkiem znalazłem się wraz z brunetem pod odpowiednią salą. Chłopak podczas naszej rozmowy opowiedział mi kilka słów o prawie każdym z klasy, jak i ciekawsze historie z ostatniego roku.  Stojąc już przed salą, w której za kilka minut miała zacząć się pierwsza lekcja geografii - poczułem okropny stres. Przy Davidzie zniknął, gdyż był on zwyczajnie otwarty i zabawny, od razu złapaliśmy wspólny vibe. Jednak teraz dopadły mnie wątpliwości. Trzydzieści osób to nie jedna, nie dogadam się z każdym, o ile z kimś mi się to uda. Do tego doszła myśl - co jeśli koledzy bruneta uznają mnie za dziwaka, a on przez to przestanie się do mnie odzywać...

—Luz nie stresuj się Siwy, będzie dobrze. W większości są mili, plus masz mnie jako wsparcie.– uśmiechnął się w moją stronę, co odwzajemniłem. Stres nie zniknął.

—Dzięki David, doceniam to.– mruknąłem, a po chwili wziąłem głęboki wdech.

—Jedyne kto może cię zwyzywać to... W sumie każdy, ale nie martw się jest opcja, że tego nie zrobią.

—Taa... Dzięki, rzeczywiście pocieszające.– wywróciłem oczami.

—Do usług.– zaśmiał się, po czym wepchnął mnie do sali.

Po przekroczeniu progu zamarłem. Wszystkie oczy automatycznie zostały skierowane wprost na mnie.
Czułem się jak jakieś zwierzę na wystawie, aż Gilkenly nie odwrócił ode mnie uwagi wszystkich.

—Siema kurwy!– krzyknął brunet, który przystanął obok mnie opierając się o moje ramię.
—Mamy nowego kolegę.– dodał z szerokim uśmiechem, a ja poczułem okropne zażenowanie.

—Aha.– powiedział jakiś chłopak o zielonych oczach, który siedział w pierwszej ławce, na której leżały jakieś woreczki strunowe z proszkiem.

—Bądź milszy Maskarz, bo ci jebnę.– odezwał się mój towarzysz, na co ten jedynie wrócił wzrokiem do przezroczystych woreczków.

—Siema.– usłyszałem po mojej prawej i zobaczyłem wyższego ode mnie chłopaka o białych włosach.
—Jestem Nicollo, lub Carbo.– uśmiechnął się podając mi rękę.

—Erwin, miło poznać.– podałem mu rękę.

—Hejka, Heidi jestem, a to Speedo.– powiedziała blondynka uderzając w ramię chłopaka o obojętnym wyrazie twarzy.

—Cześć wszy... Erwin?– usłyszałem nagle dziwnie znajomy głos, na co spojrzałem w stronę drzwi.

O cholera.

O ja pierdole...

Nie ma szans.

—San?!– krzyknąłem zdzwiony obecnością chłopaka w tym miejscu.

—No nie gadaj...– powiedział cicho.
—Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w za...– zanim dokończył zatkałem mu usta dłonią.

—Cicho bądź...– szepnąłem cicho marszcząc brwi.

Złapałem Włocha za ramię i wyprowadziłem szybko z klasy, nie myśląc jak duże zainteresowanie wzbudziliśmy. Thorinio spojrzał na mnie w szoku, a gdy odeszliśmy kawałek od sali, trzepnął mi w głowę.

—Ała! Kretynie! To ja tobie powinienem przywalić! Prawie wygadałeś się o zamku.– ostatnie zdanie powiedziałem dużo ciszej.

—Ja jestem kretynem? To ty tu jesteś będąc pieprzonym księciem!– szepnął, wcześniej rozglądając się.

—No i co? Nikt o tym nie wie. I tak ma zostać, wiesz ile błagałem o to ojca? Całe pół roku, codziennie, aż się zgodził.– ten jedynie prychnął w odpowiedzi, na co się skrzywiłem.

—Nie wierzę, że na poważnie wyraził na TO zgodę. Nie ma szans, nie jest tak głupi.– mruknął łapiąc się za głowę.

—Pamiętasz, że obrażasz króla?– zapytałem z lekkim uśmiechem, na co ten machnął ręką.

—Erwin...– westchnął.
—Erwin, nie powinno cię tu być. W żadnym wypadku, nie rozumiesz, że narażasz się?

—Sanik uspokój się, ojciec wie. Mam od niego zgodę, nie ma nic co mogłoby pójść nie tak.– powiedziałem luźno.

Nie wiedziałem jak bardzo byłem w błędzie. Ta decyzja miała mnie zniszczyć i to doszczętnie.

—Eh... Nie jestem przekonany.

—San, serio bez stresu. Po prostu się nie wygadaj, poza tym... Czy to nie super, że będziemy chodzić razem do szkoły i klasy?!– zapytałem z szerokim uśmiechem potrząsając brunetem za ramiona.

—Racja, to akurat fajne. W dodatku będzie z nami też Dia, więc...

Zatrzymałem się na słowie Dia, dalej nie słuchałem mimo, że mówił coś kolejne dwie minuty.

—Dia?! Dia Garcon, też jest w tej klasie?!– Thorinio zaśmiał się i od razu przytaknął.
—Nie wierzę! Jakie ja mam szczęście! Nie dość, że ojciec się zgodził na normalne liceum to jeszcze trafiłem do tego co wy! Ale będzie ekstra! Będzie dziś?– zapytałem podekscytowany wizją zobaczenia mulata.

—Powinien, ale z nim to nigdy nie wiadomo. Chodź do sali.– dodał po chwili, gdy kilka sekund później zadzwonił dzwonek na lekcje.

* * *

Siedziałem z Sanem. Całą lekcje szeptaliśmy, on opowiadał mi jak tu jest, a ja dokładnie opowiedziałem mu na jakich zasadach mój ojciec wyraził na to zgodę. Czułem na nas wzrok niektórych osób, gdy spojrzałem w lewo zobaczyłem, że David patrzył na mnie z wyraźnymi znakami zapytania w oczach. Musiałem mu to mniej więcej wyjaśnić na przerwie, zasłużył na to. W końcu to on był tym, który zainteresował się nowym kolegą i postanowił mnie wprowadzić w większe szczegóły o klasie.
Czułbym się źle nie tłumacząc mu skąd znam Sana, lub dlaczego nie wiedziałem, że będę z nim w klasie.
Gilkenly był miły i szczery wobec mnie, a ja byłem mu dłużny to samo.

Miałem jedynie nadzieję, że cała rozmowa pójdzie łatwo i spokojnie, bez zbędnych problemów.

—Erwin? Kto wie, że no... jesteś kim jesteś? David wie?– zapytał nagle brunet wytrącając mnie z rozmyśleń.

—Co? Nie, skąd taki pomysł?– spojrzałem na niego, wcześniej upewniając się, że nikt nie słucha naszego szeptania.
—I tak ma zostać. Wiesz ty i Dia, wam ufam.

Na moje słowa Włoch uśmiechnął się, lecz chwilę później zmarszczył brwi w zamyśleniu. Patrzyłem na niego chwilę, po czym odwróciłem wzrok w stronę tablicy. Babka stała przy mapie i mówiła coś o jakiś skałach... Czy ja naprawdę przyszedłem do szkoły uczyć się czym różni się kamień od głazu i skały? Żałosne.

—To skąd go znasz? W sensie stał obok ciebie i gadaliście, a mówiłeś że to twój pierwszy dzień i nikogo nie poznałeś.

Wróciłem wzrokiem do Sana. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, unosząc jedną brew w górę. Uśmiechnąłem się wzruszając ramionami.

—Bo nie znam.– odpowiedziałem, na co przyjaciel spojrzał na mnie niezrozumiale.
—David napisał do mnie rano z pytaniem, czy to ja będę w jego klasie. Spotkaliśmy się przed lekcjami i chwilę pogadaliśmy. Przedstawił mnie klasie, ale właściwie oprócz Carbo, nie znam imion innych.

—To ma sens, ale... Zastanawia mnie skąd David wiedział, że będziesz w naszej klasie. Jestem w samorządzie i jestem przewodniczącym klasy... I nic nie wiedziałem na temat nowego ucznia, w dodatku wychowawczyni z czego mi wiadomo też nie...

Zmarszczyłem brwi na słowa chłopaka. Spojrzałem instynktownie w stronę bruneta, którego poznałem rano. Sekundę później nasz wzrok się spotkał, a on jedynie uśmiechnął się w moją stronę, po chwili wracając do rozmowy z jakimś blondynem, z którym siedział.

Nie wiedziałem skąd wiedział, skąd znał moje imię i nazwisko. I nie podobało mi się to. Było zbyt dziwne.

------------
Witam!

Rozdział na wieczór :3

Miłego, pozdrawiam i kc <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

~Królewskie Odbicie...~|Morwin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz