Budzik dzwonił już siódmą minutę, a ja nie potrafiłem zebrać się w sobie by wstać z wygodnego dużego łóżka. Uchylając powieki, spotkałem się z jasnym światłem na co od razu je zmrużyłem. Nie zasłoniłem zasłon.
Westchnąłem cicho i uniosłem się z wygodnych poduszek, łóżko na przeciwko dużych południowych okien nie było dobrym pomysłem. Niechętnie wstałem z wygodnej poscieli, a moje ciało spotkało się z nieprzyjemnym powiewem chłodu. Narzuciłem na siebie szybko ciemną bluzę leżącą na ławie przed łóżkiem i ruszyłem krętymi szarymi, drewnianymi schodami na dół, gdzie był średniej wielkości salon.Na środku pomieszczenia stał duży ciemnoszary narożnik, a pod nim podłogę ozdabiał puchaty biały dywan. Przed meblem stał nieduży szklany stolik, a na ścianie na przeciwko niego kamienny kominek z czerwonej cegły. Po obu stronach kominka znajdowały się drzwi z ciemnego drewna, które prowadziły do łazienki i garderoby. Ściany pomieszczenia były w jasnym odcieniu szarości, a wszystko dopełniały grube czarne zasłony na przestronnych oknach.
Dźwięk powiadomienia wyrwał mnie z rozmyśleń, wyjąłem telefon z założonej bluzy i odpaliłem ekran ziewając. Szósta dziesięć, zerknąłem na powiadomienie i zmarszczyłem lekko brwi.
David Gilkenly wysłała ci zaproszenie do grona znajomych...
[Potwierdź] [Odrzuć]
Przez pierwsze minuty czułem się zdezorientowany, dlaczego zapraszał mnie do znajomych? Gdy mój umysł już w pełni świadomie przekalkulował ostatnie dni mojego życia, wszystko stało się jasne. To był ten dzień, dzień z moich największych marzeń. Dzień kiedy wreszcie poczuję się jak prawdziwy nastolatek i poznam ludzi w moim wieku. Dzień, gdy idę do szkoły. Prawdziwej szkoły.
Uśmiech wpłynął na moje usta i natychmiastowo przyjąłem nieznajomego chłopaka do znajomych. Czułem się niesamowicie z myślą, że poznam normalne życie, jakim żyją wszyscy nastolatkowie w moim kraju.David Gilkenly:
Siema, to ty będziesz od dziś w mojej klasie, co nie? Nie pomyliłem ludzi?Przeczytałem wiadomość, którą napisał zaraz po tym jak przyjąłem jego prośbę. Wziąłem głęboki wdech i usiadłem na szarym narożniku. Zachowuj się normalnie, bądź sobą, a na pewno cię polubią... Krążyły mi słowa matki z poprzedniego dnia, gdy przedstawiłem jej swoje wątpliwości. Będę sobą, to już postanowione.
Erwin Knuckles:
Tak to ja, wszystko się zgadza.David Gilkenly:
Git bo już się bałem, że źle zapamiętałem twoje imię i nazwisko. Chcesz się spotkać chwilę przed lekcjami? Poznamy się i ewentualnie odpowiem na jakieś twoje pytania. Myślę, że będziesz czuł się trochę lepiej i pewniej znając wcześniej choć trochę kogoś z klasy.Przeczytałem jego wiadomość dwa razy. Chłopak wydawał się naprawdę miły. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo miał cholerną rację. Znając chociażby trochę bardziej jedną osobę czułbym się lepiej, niż wchodząc sam do sali pełnej obcych mi nastolatków. Dodatkowo brunet ze zdjęcia wydał się naprawdę miły i wątpiłem w jego złe intencje.
Erwin Knuckles:
Brzmi świetnie, o której dokładnie?David Gilkenly:
Zaczynamy o ósmej, ja pod szkołą będę prawdopodobnie od siódmej piętnaście, także jak ci wygodnie. Poczekam na ciebie.Erwin Knuckles:
Spoko, będę podobnie.David Gilkenly:
To do zobaczenia :)Zostawiałem jego ostatnią wiadomość bez odpowiedzi i wstałem by zacząć się ogarniać. Miałem jakieś trzydzieści minut, by wyjść i dojechać pod szkołę w podobnym czasie do nowego kolegi.
* * *
Głęboki wdech na uspokojenie. Byłem lekko zestresowany, ale nadal pozostawałem przy pozytywnych myślach. To był mój nowy start i nowe życie. Byłem zwykłym nastolatkiem, a nie księciem, którego otaczała służba, strażnicy i wiecznie zajęci rodzice. Wreszcie miałem mieć okazję, by żyć normalnie beż tej całej szlachetnej otoczki i korony na głowie.
Przechodząc przez bramę już stąd widziałem siedzącego na murku przy schodach prowadzących do budynku, bruneta. Chłopak siedział wpatszony w ekran telefonu, ubrany był w zwykła granatową bluzę z kapturem i czarne spodnie, a na głowie miał czarną czapkę z daszkiem. Pewniejszym krokiem podszedłem do niego, a gdy dzieliły nas dwa metry postanowiłem się odezwać.
-Cześć, David prawda?- zapytałem dla upewnienia. Brunet uniósł wzrok i uśmiechnął się szeroko.
-Siema, miło poznać.- zaśmiał się przebijając ze mną piątkę.
-Sorry, że musiałeś czekać.- powiedziałem, gdyż miałem być na miejscu jakieś dziesięć minut wcześniej.
-Luz i tak bym czekał.- machnął lekceważąco ręką.
-Mieszkam na zadupiu godzinę stąd, gdzie autobus jeździ raz na dwie godziny, także i tak bym tu siedział i czekał.- wyjaśnił po chwili na co kiwnąłem głową.-Codziennie siedzisz tu godzinę przed lekcjami?
-Nie mam wyjścia. W tamtym roku jeszcze czasem stary mnie odwoził, to nie musiałem czekać, ale chuj spierdolił do Holandii.- rzucił luźno jakbyśmy znali się przynajmniej kilka lat.
-No w każdym razie, fajnie że jesteś. Wydajesz się spoko, a u nas w klasie to rzadkość, sam się przekonasz. Same zjeby, mówię ci.Zaśmiałem się na jego słowa. Mógł mieć rację, zapewne znał ich już dość długo. Nasza rozmowa stoczyła się na miliony innych tematów, chłopak wydawał się serio mnie polubić, a ja szczerze przyznam, że ja jego również. Był zabawny, bardzo wulgarny, ale zabawny.
Czułem, że to on będzie jedynym z tych, którym najbardziej zaufam.
-------------
Pierwszy rozdział trochę krótki, dlatego wrzucam go razem z prologiem.Pozdrawiam i Kc <3
Miłego wieczoru.
CZYTASZ
~Królewskie Odbicie...~|Morwin|
Fanfic-Kochasz go?- zapytał brunet, po chwili zaciągając się używką. Spojrzałem na niego marszcząc brwi. -Co ci do tego? -Nic, chcę znać obie strony.- znaczenie jego słów uderzyło we mnie natychmiastowo, rzuciłem papierosa na jasne płytki, a mój wzrok sk...