4 - Siostrzyczka

518 18 4
                                    

W korytarzu, tuż przede mną stał mężczyzna. Nie znałam go; trzymał w ręku broń i uśmiechał się do mnie złowieszczo. Drgnęłam chcąc pobiec na górę do Adriena, ale mój umysł nakazywał mi zostać na miejscu, ponieważ gdybym pobiegła do pokoju ten człowiek mógłby podążyć za mną i zrobić krzywdę Paris i Adrienowi, a na to nigdy nie pozwolę. No więc stałam tak i nie odważyłam się ruszyć nawet na krok.

- Słynna perełeczka. Wiele próbowało, żadnemu się nie udało. Hmm... Ja będę pierwszy. Pierwszy dorwę Hailie Monet i dostanę należytą nagrodę. A może nawet zabawię się czyimiś uczuciami? No cóż, planowanie zostawmy na później.
- C-Czego chcesz...? - Zapytałam cicho.
- Ja chcę Ciebie, moja droga. I może twoją malutką gwiazdeczkę. - Gdy wypowiadał te słowa, wzdrygnełam się.
- Widać, że się boisz. To normalne. Czwarta nad ranem, a w salonie spotykasz takiego przystojniaka z bronią. Ta... Kto by się nie bał? Nawet twoi wielcy bracia, mieli by stracha. Jednak większego będą mieli kiedy dowiedzą się w czyich rączkach jest ich siostrzyczka.
- T-to nie jest fair... - Wzruszyłam ramionami - Ja nic nie zrobiłam, a wszyscy uwzięli się na mnie.
- Tak. Tu Ci nie zazdroszczę. Wystarczyło, żebyś przeleciała samolotem z jednego kraju do drugiego, kiedy opuszczałaś swój stary dom i już wszyscy zaczęli planować jakby Cię tu porwać. I to tylko dlatego, że jesteś siostrą człowieka, na którego się tak złoszczą.

- Zatem tak: Podwózkę mamy dopiero o piątej, a jest czwarta trzydzieści siedem. - Cmoknął poirytowany - O i jeszcze jedno. Będę chociaż odrobinkę lepszy niż twoi dotychczasowi porywacze i przedstawię Ci się. Jestem Ahmed, mam dwadzieścia cztery lata i więcej Ci nie powiem. Ty się nie musisz przedstawiać.
Kiedy on tak klekotał ja zastanawiałam się co zrobić. Miałam prawie dwadzieścia minut, żeby coś wykąbinować. Już chyba nawet wiem co. Oby mi się poszczęściło. W pewnym momencie zdałam sobię sprawę, że przecież dawno powinny być tu psy.
- Co zrobiłeś z moimi psami?... - Zapytałam nie pewnie, obawiając się odpowiedzi.
- Ach, nie martw się. Żyją. Po prostu dosypałem im troszkę środku nasennego. Gdy się obudzą nic im nie będzie. - Zakończył, chowając broń do kieszeni. Zatarł ręce i spojrzał na mnie. I wtedy ujrzałam w jego oczach... Coś, jakby strach. Albo obawę. Coś tu nie gra... Już wiem!

- To nie ty chcesz mnie porwać. Ktoś Ci kazał... - Wyszeptałam.
- Co? N-nie!... W sumie to tak. Wybacz mi Hailie, ale musiałem znaleźć jakąś pracę... Mój syn... On jest bardzo chory. Nie mamy z żoną pieniędzy na jego leczenie, a za tę robotę dostanę krocie! Jeżeli on zginie... Wiesz jaki to będzie ból?
- Możliwe, że wiem. Jeśli mnie porwiesz, to moja malutka córeczka też będzie przezywać koszmar. Jak mnie wypuścisz to utworzę zbiórkę na twojego synka - Skłamałam. Gdyby na prawdę mnie wypuścił, moi bracia by go dopadli i najpewniej zabili, a jego rodzinę pozostawili w jeszcze gorszym stanie. - Ile ma lat twój syn?
- Pięć... Nie, Monet przestań, bo zaczynasz mnie wkurwiać! Ty suko, próbujesz mi tu nakłamać, żebym Cię wypuścił. Nie ma mowy... - Wycedził.
Nie odzywałam się już tylko ciągle stałam w miejscu. Chwila, czemu nie sięgnę szybko po coś twardego i w niego nie rzucę? A no tak... On ma broń. Zapatrzyłam się na jego rękę w której znów był pistolet.

I wtedy dojrzałam, że to jest właśnie ten moment w którym powinnam wdrożyć swój plan w życie. Zadziałałam szybko, gdy tylko Ahmed odwrócił się do mnie plecami wykorzystałam to i skoczyłam na niego od tyłu wieszając się na szyi oraz lekko go podduszając. Ten w furii zrzucił mnie z siebie i kopnął w brzuch tak mocno, że poleciałam na ścianę.

Wszystko zadziało się zbyt szybko. Przez przyćmiony bólem obraz widziałam jak Ahmed staję przede mną i celuję we mnie pistoletem.
- Głupia piz... - Przerwał mu dźwięk strzału, ale nie z jego pistoletu. Wtedy mężczyzna również wystrzelił kulkę w moim kierunku.

Zadziało się coś niezwykłego, niemożliwego i gdyby ktoś mi powiedział, że tak się da uznałabym, że tak potrafi tylko ktoś kto ma niesamowitego cela. A Vincent ma. Pierwsza kulka trafiła w tą którą wystrzelił Ahmed i zepchnęła ją na okno, tym samym ratując mi życie. Potem rozległ się kolejny strzał, a ciało chłopaka padło na ziemię. Do domu wbiegł Vincent, a po schodach leciał Adrien.
Kręciło mi się w głowie, ale doskonale usłyszałam słowa Vince'a - Nigdy nie przypuszczałabym, że wypowie dokładnie to zdanie, gdyż jego charakter tego nie zdradzał - który podbiegł do mnie i pocałował w czubek głowy, przytulając do siebie.
- Już wszystko dobrze... Moja dzielna siostrzyczka.

--------------------------------------------------------------

Hej!
Witam w nowym rozdziale. Dzieję się w nim dość dużo, ale mam nadzieję, że nadążacie. ❤️❤️❤️

Rodzina • Monet // Hailie i AdrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz