Nebbiolo

8 1 0
                                    

Przyszłość należy do tych, którzy ryzykują wszystko dla marzeń. Przeczytałam raz jeszcze tekst ze zdjęcia i odłożyłam je na komodę. Zeszłam schodami na dół i po drodze przejrzałam się ostatni raz w lustrze, muszę przyznać, nie wyglądałam źle. Włosy spięte w niechlujnego koka z wystającymi pasemkami, czarne szerokie spodnie z wysokim stanem, biała koszula i czarna marynarka do kompletu. Aby dodać sobie trochę blasku wciągnęłam na rękę złoty zegarek i założyłam - także złoty - naszyjnik. Załączyłam ekspres i zrobiłam sobie espresso, które wypiłam jednym łykiem. Już miałam wychodzić, kiedy mój telefon zawibrował, odebrałam połączenie od szefa, jednocześnie ubierając wysokie białe szpilki.
-Halo? Pani Smith?
-Tak to ja, słucham.
-Dzisiaj ma przyjechać potencjalny klient, trzeba zrobić dobre wrażenie, bo prawdopodobnie częściej będzie u nas gościł.
-Rozumiem, o której ma być?
- Powinien być wieczorem, nie wiem nic więcej. Nie spóźnij się i ładnie ubierz!
-Oczywiście, do zobaczenia!
Szybkim ruchem zabrałam klucze do samochodu i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Skierowałam się do mojego audi, zapaliłam silnik i wyjechałam przez bramę. Trochę męczy mnie ta praca, zawsze wszystko jest takie oficjalne i sztywne... Chciałabym kiedyś wyjechać do Włoch - kraju z najlepszymi winami i otworzyć swój własny biznes, nie sugerować się czyimiś zachciankami, żyć w spokojnym miejscu, delektować się życiem, naturą, każdym dniem z osobna.

Zaparkowałam auto i szybkim krokiem weszłam do ogromnego budynku z dużym napisem CASINO nad wejściem. Nie, nie jestem żadną menadżerką, ani nie rozdaje kart bogatym dupkom, zatrudniłam się tutaj jako sommelier - znawca wina. Mam za zadanie dobrze zareklamować i dopasować trunek do preferencji potencjalnego klienta. Ukończyłam masę kursów i szkoleń, żeby być tym, kim jestem i robić to, co kocham. 

-Scarlett! Dobrze cię widzieć - podbiega zdyszany Lando, mój przyjaciel prawie od kołyski, który załatwił mi tutaj posadę i przytula mnie.
- Cześć - próbuję wyrwać się z mocarnego uścisku chłopaka
- Podobno jakiś bogaty klient ma przyjechać, słyszałeś coś? - pytam by zwrócić jego uwagę.
-Coś tam słyszałem, ale i tak nie będę miał z nim nic do czynienia, wyższa sfera to twoje zadanie Scar! - rzucił na odchodne, puścił mi oczko i poszedł polerować kieliszki. Ja, jak codziennie odłożyłam marynarkę na krzesło i poszłam za nim i pomogłam przyjacielowi za barem. 

Dzień się strasznie dłużył, klientów było mało, czego się trochę spodziewałam - w końcu kto normalny jeździ w czwartki do kasyna, od tego są weekendy. Chłodna dłoń dotknęła mojego ramienia, co zmusiło mnie do przerwania wykonywanej czynności
-Przepraszam, mogę prosić kogoś doświadczonego w alkoholach? Moja żona chciałaby zakosztować najlepszego wina jakie macie. Powiedział mężczyzna w średnim wieku z obcym akcentem i skierował wzrok na kobietę obok. Miała piękne długie blond włosy i ubrana była w srebrną suknię, w uszach miała kolczyki, które pod światło mieniły się niczym brylanty.
-Oczywiście, to ja. Jakie wina pani preferuje? Wytrawne, półwytrawne, półsłodkie, a może słodkie? - Zapytałam przyjaznym głosem.
-Och kochana, gdybym ja to wiedziała - uśmiechnęła się ciepło
-W takim razie mogę zaproponować pani półsłodkie Nebbiolo, ma wyrazisty smak, można w nim wyczuć czarne jagody, jeżyny, porzeczki, nutę śliwkowych powideł, nawet aromat fiołków i róży. - obracam się i wyciągam butelkę wysokiej klasy napoju ukazując kobiecie przede mną jasną etykietę na ciemnym grubym szkle. -Wino prosto z północnych Włoch, rocznik 2010, dojrzewające w beczkach z francuskiego dębu. 
-Hmmm brzmi bardzo dobrze, poproszę kieliszek tego napoju. - Natychmiast sięgnęłam po kieliszek na górną półkę, otworzyłam butelkę i nalałam błyszczącej rubinowej cieczy.
-Proszę bardzo- przesunęłam kieliszek w stronę kobiety, która po powąchaniu wina, zanurzyła w nim usta, wzięła łyk, potem drugi, trzeci i położyła puste naczynie na blacie.
-Poproszę całą butelkę tego cudownego nektaru! - uśmiechnęłam się lekko i poszłam na zaplecze po dodatkową butelkę. Mąż kobiety zapłacił, wzięli kieliszki z szampanem i oboje skierowali się w stronę stołów do pokera. Zerknęłam na zegarek i z radością udałam się do wyjścia z budynku, wiedząc, że na dzisiaj skończyłam.

Jechałam do domu, zatrzymałam się na pasach, aby starsza pani mogła przejść i kiedy już miałam ruszać, wzdrygnęłam się kiedy samochód się poruszył. Zerknęłam w lusterka i zobaczyłam czarnego mustanga całującego dupę mojego audi. Natychmiast wyskoczyłam z auta i skierowałam się do szyby tamtego kierowcy. Kiedy byłam na tyle blisko, żeby zacząć pukać w szybę, spuściła się ona na dół i już miałam zacząć krzyczeć na osobę, która spowodowała tą kolizję, ale zobaczyłam piękne niebieskie oczy chłopaka z blond kręconymi włosami i rozwalonym łukiem brwiowym, więc próbowałam delikatnie obniżyć ton głosu.
-Wgniotłeś i porysowałeś mi blachę! Wiesz ile to będzie kosztować?? Zdajesz sobie z tego sprawę?!- wykrzyczałam wymachując rękami. Blondyn wysiadł i zaczął oglądać szkody. Na szczęście ulica była szeroka i pusta, więc nie musieliśmy zjeżdżać na pobocze.
-Nie będę dzwonić po psy, załatwimy to między sobą, bo by mi szmaty zabrali. - dodałam.
-Co by ci zabrali? Za co? - zapytał ze zdziwieniem i lekkim poczuciem winy, które dało się wyczuć w jego głosie.
-Prawo jazdy! Ledwo je zdałam a już mam kilka ostatnich punktów! Jak jest kolizja drogowa, to obie strony ponoszą konsekwencje, nie ważne czyja była wina - 
-Ah, faktycznie możesz mieć rację-
-Daj mi swój numer telefonu, wyślę ci jutro ile masz mi oddać jak znajomy zrobi kosztorys, nie wiem czy coś w środku się też nie uszkodziło...- szybko powiedziałam zmieszana. Chłopak podyktował mi swój numer, więc szybko dodałam - A spróbuj nie odebrać, to cię znajdę i za jaja powieszę! - już miałam iść w stronę drzwi, kiedy zobaczyłam ruch jego dłoni w moją stronę.
- Lucas. Przepraszam - podał mi rękę bez przerwy patrząc mi się w oczy. Normalnie, nigdy w życiu nie odwzajemniłabym gestu, ale blondyn wyglądał tak niewinnie i uroczo, że później bym tego żałowała.
-Scarlett - chrząknęłam. Ucałował moją dłoń i szepnął mi do ucha
- Miło cię poznać piękna, będę czekać na twój telefon - delikatnie się uśmiechnął i skierował się do samochodu, a ja dopiero kiedy odjechał z piskiem opon otrząsnęłam się z tej dziwnej aury i pojechałam do domu. 

Długo myślałam o dzisiejszym spotkaniu, nawet zaczęłam martwić się o Lucasa, wyglądał jakby ktoś go mocno pobił. Nie znam go, ale czuję jakbym bardzo chciała mu pomóc. Nalałam sobie kieliszek wina o słomkowej barwie i delektując się przyjemnym smakiem chardonnay myślałam o chłopaku, do którego po jednej wymianie zdań zaczęłam czuć przywiązanie. 

Skończyłam drugi lub trzeci kieliszek, po którym położyłam się na miękkiej pościeli i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.

***

Włoska winoroślWhere stories live. Discover now