Toro Albala Don PX

4 1 0
                                    

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Jasny ekran telefonu mnie oślepił, przez co wydałam z siebie dziwny grymas. Ilość nieodebranych połączeń od Lucas: 1. Postanowiłam od razu oddzwonić. Po kilku sekundach czekania usłyszałam znajomy niski głos.
- Cześć, chciałem oddać ci tą kasę, możemy gdzieś razem wyjść? - zmarszczyłam brwi i zaczęłam analizować to pytanie. Przecież wczoraj mi oddał te pieniądze. Spojrzałam na komodę, nie było na niej okularów chłopaka. Przecież to nie możliwe, żeby mój mózg stworzył sobie wizję wczorajszego wieczoru. Zbiegłam po schodach na dół i faktycznie nie było śladu po ręcznikach z krwi, pustych kieliszkach ani gotówce, którą myślałam, że zostawiłam na szafce.
- Tak... Tak, gdzie? - starałam się pozorować normalną rozmowę. 
- Myślałem żebyśmy pojechali do centrum Memphis, a potem pewnie wyjdzie w praniu.
- Jasne, świetny pomysł. - przytakiwałam do telefonu.
- Podjadę po ciebie za trzy godziny, może być? - zerknęłam na duży zegar na ścianie, dochodziła 12:00.
- Okej, będę czekać.
- To na razie - powiedział dumnym głosem i się rozłączył. Ja przez chwilę stałam w miejscu, rozglądałam się po kuchni i zastanawiałam się na czym stoję. Szczerze? Nie mam pojęcia co się właśnie odjebało.

Za pół godziny ma po mnie być Lucas, więc szybko się pomalowałam - podkreśliłam oczy tuszem i zrobiłam delikatne kreski. Poszłam do pokoju, otworzyłam szafę i wyjęłam z niej krótkie jeansowe spodenki, na górę postanowiłam założyć białą luźną koszulkę z krótkim rękawem, a na stopy wsunęłam moje ukochane białe adidasy. Włosy zostawiłam rozpuszczone i założyłam czarną czapkę z tej samej firmy co buty. Kiedy chciałam pójść się napić wody zawibrował mój telefon.
-Będę za 5min. - odczytałam wiadomość od chłopaka i nalałam do szklanki trochę płynu. Wypiłam i skierowałam się do wyjścia. Zamknęłam drzwi na klucz i w tedy zorientowałam się, że zapomniałam torebki. Ponownie przekręciłam zamek w drzwiach i szybko pobiegłam po pozostawioną rzecz, wrzuciłam do niej telefon i klucze, którymi wcześniej zamknęłam drzwi. Zobaczyłam nadjeżdżającego czarnego mustanga, więc jak tylko się zatrzymał zajęłam miejsce pasażera. Lucas miał szarą koszulkę i czarne spodenki do kolan, a spod białej czapki wystawały blond loki, które sięgały mu do brwi.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział i uraczył mnie słodkim uśmiechem, który odwzajemniłam. Ruszyliśmy, a moją uwagę od razu zwróciły duże czerwone rękawice bokserskie. Deja vu?
- Jesteś bokserem? - uniósł lewą brew i kiedy zorientował się, że patrzę na tylne siedzenie, zaczął się tłumaczyć.
- Powiedzmy. Mój starszy brat kiedyś się bił, był dobry, nawet bardzo dobry, nauczył mnie wielu rzeczy. Dwa lata temu odszedł, a ja odziedziczyłem po nim cały sprzęt, więc postanowiłem spróbować, no i mi też się udało.
- Przykro mi z powodu twojego brata. - zacisnął usta w wąską linię. Chciałam szybko zmienić temat, ale chłopak mnie uprzedził.
- Niepotrzebnie. Był strasznym chujem. - zaśmiał się, przez co mogłam zobaczyć jego śnieżnobiałe zęby.
- Skoro się dogadywaliście, mieliście te same zainteresowania i tak dalej, to mam się nie obawiać, że charakter masz taki jak on?
- Haha... Nie przekonasz się jak nie spróbujesz. - jego śmiech przeszył mnie na wylot. Jest tak cudowny, cały on jest inny, lepszy od tego Lucasa, który mi się dziś przyśnił. 
- Czyli nie zaprzeczasz? - ciągnęłam dalej.
- Nie, ale mogę ci obiecać, że są pewne wyjątkowe jednostki, dla których jestem inny niż dla całej reszty i zrobiłbym dla nich wszystko. - zerknął na tylnie siedzenia w lusterku, a jego oczy zeszkliły się. To chyba jeszcze nie ten moment, żeby się przed sobą otwierać, przyjdzie na to pora.
- Gdzie jedziemy? - blondyn otrząsł się z dziwnej aury i szybko odpowiedział zmieniając położenie rąk na kierownicy i przyciskając się bardziej do fotela.
- Winchester Park? 
- Oh nie, nie lubię tego miejsca, możemy się przejść wzdłuż Missisipi, zostawimy samochód przy Moście Hernando de Sota po drugiej stronie od Memphis.
- Jak sobie życzysz. - Chłopak zrobił ostry zakręt i zobaczyłam znajomą okolicę rzeki. Przejechaliśmy przez most i Lucas zaparkował samochód na parkingu, który znajdował się kilkaset metrów dalej. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę rzeki. Szliśmy powolnym krokiem, słońce ogrzewało nasze twarze i odkryte części ciała. Dzień zdawał się lecieć coraz szybciej, przeszliśmy przez mały lasek, potem przez prowizoryczny most zrobiony z kamieni. Dotarliśmy nad samą wodę, więc zdjęłam buty i skarpetki, a moje stopy dotknęły nagrzanego od wierzchu i chłodnego w głębi, piasku. Mój towarzysz widząc co robię, zrobił to samo.
- Powiedz coś o sobie. - odezwał się chłopak i obrócił głowę w moją stronę. Wypuściłam głośno powietrze z ust.
- A co byś chciał usłyszeć? - nasze oczy spotkały się ze sobą na ułamek sekundy.
- A co byś chciała, żebym wiedział? - zaśmialiśmy się.
- W sumie to moje życie nie jest jakieś bardzo ciekawe. Od razu jak mogłam wyprowadziłam się od rodziców, nie skończyłam nawet szkoły, nie mam żadnego tytułu. Kocham wino, więc jak tylko skończyłam 21 lat ukończyłam kursy sommelierskie, teraz tym się zajmuję na codzień. Mam cudownych przyjaciół, chciałabym kiedyś wyjechać do Włoch.
- Czemu akurat do Włoch? 
- Nigdy tam nie byłam, ale mam wrażenie, że życie wygląda tam całkiem inaczej, spokojniej, luźniej. Nikt się niczym nie przejmuje, żyje tym co ma i jest z tego dumny. Marzę o pięknym domu z kamienia pośrodku niczego i ogromnej winnicy, chciałabym budzić się rano i sączyć kawę ciesząc się każdym dniem coraz bardziej.
- To piękne marzenie, wiesz? - uroczy uśmiech znów zawitał na jego twarzy.
- Jakie jest twoje?
- Chcę być najlepszy, chcę być mistrzem świata w boksie. - zaśmiał się z wyraźną dumą.
- Masz na tyle determinacji, siły i chęci?
- Kiedy zdajesz sobie sprawę, że nie masz nic do stracenia, stajesz się nieustępliwy. Warto mieć marzenia... - na chwilę zamilkł. - Bo kiedy wszystko tracisz, one zostają. 

Doszliśmy do dużej plaży, słońce zaczynało zachodzić, a niebo zrobiło się ciemnopomarańczowe. Lucas zdjął koszulkę i usiadł na niej, zrobił mi miejsce i wskazał ręką na większy skrawek materiału. Uśmiechnęłam się mimowolnie i usiadłam obok. Chłopak rozejrzał się wokoło i położył się na jeszcze ciepłych, drobnych kamyczkach.
- Jakie jest twoje ulubione wino? -zapytał.
- Toro Albala Don PX. Białe, słodkie wino z Andaluzji, ma orzechową nutę, piękną bursztynową barwę i aromat rodzynek, fig, miodu i karmelu. - blondyn zamknął oczy i jakby próbował wyobrazić sobie smak tego wyjątkowego napoju. -Kiedy weźmie się łyk, staje się rozkosznie słodkie, gęste i aksamitne. - cisza. Upajająca cisza.
- Lubię słuchać twojego głosu, to z jaką rozwagą i wdziękiem opowiadasz, jest strasznie uspokajające. -skomplementował.
Położyłam się na boku, tak, że miałam profil twarzy Lucasa przed oczyma. Gdybym powiedziała, że jest brzydki, skłamałabym. Ma piękne długie rzęsy, ostre rysy twarzy, pełne malinowe usta, jasną cerę i ciało jakby go rzeźbił sam Michał Anioł. Położyłam dłoń na jego piersi i zataczałam wzory paznokciami. Obserwowałam jak jego tors się udosi, żeby po chwili znowu opaść. Miarowy oddech chłopaka zaczął układać mnie do snu, nawet nie wiem kiedy zasnęłam w objęciach niebieskookiego.

***
Ps. Proszę zerknijcie czy nie pominęliście 3 części, wyświetla mi się, że widziało ją dużo mniej osób niż tą ostatnią.

Buziaczki :*

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 05 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Włoska winoroślWhere stories live. Discover now