*Anna*
Dziwne trochę. Nie znam typa, w on mnie na kolację zaprasza, ale raz się żyje. Może pod pytam Martynę i Basię o niego, żebym wiedziała czy jest w miarę normalny. Weszłam do bazy i usiadłam na kanapie obok Martyny. W pokoju jest tylko ja Martyna i Basia. Inni mają wezwania.
Anna: Dziewczyny mogłabym was o coś zapytać?
Basia: No oczywiście.
Martyna: Lecisz.
Anna: Jaki jest Wiktor?
Martyna: Ale, że Wiktor Banach?
Anna: A pracuję tu jakiś inny?
Martyna: No w sumie nie.
Anna: No to co o nim wiecie.
Martyna: Ogólnie jest spoko. Tylko jak się wkurzy serio lepiej nie stawać mu na drodze. Tak to jest miły, pomocny.
Basia: O i ma córkę Zosię. Ma 17 lat, kręci z Nowym i każdy o tym wie oprócz niego.
Anna: A czemu?
Martyna: No bo Nowy zwyczajnie się boi mu to powiedzieć, bo on Zosię traktuję czasami jak 6 latke.
Anna: Czyli jest git? A i najważniejsze. Ma kogoś?
Martyna: Z tego co wiemy to nie. Kiedyś miał żonę, ale zginęła.
Basia: A po co w ogóle pytasz?
Anna: No bo jak z nim wyszłam to on się mnie pyta czy pójdę z nim na kolację. Ja tak myślę, że przecież my nawet na ty nie jesteśmy i ledwo się znamy. On mi się przedstawił i powiedział, że propozycja nie do odrzucenia. No to się zgodziłam.
Martyna: O której jesteście umówieni?
Anna: Na 20:00.
Basia: My kończyny dyżury o 18:00 to ci pomożemy się przygotować.
Anna: No dobra. To możecie przyjść do mojego mieszkania. W sumie możemy iść od razu razem po dyżurze.
Martyna: No okej. Tylko powiem Piotrkowi, żeby się Lidzią zajął.
Anna: A Lidka to kto?
Martyna: Moja córka.
Anna: Fajnie, a ile ma lat?
Martyna: 3.
Anna: Też zawsze chciałam mieć dzieci.
Basia: No wszystko okej, ale jak Tadzik czasem mi podnosi ciśnienie to nie za fajnie.
Jest już 18:00. Wchodzę do mieszkania z dziewczynami.
Anna: Sorry za bałagan, ale dopiero się przeprowadziłam i tego jeszcze nie ogarnęłam.
Basia: Gdybyś zobaczyła co ja mam w domu.
Martyna: A tak w ogóle to gdzie ty wcześniej mieszkałaś?
Anna: W Stanach.
Martyna: Ale fajnie.
Anna: No ja najlepszych wspomnień z tamtąd nie mam.
Basia: A co się stało?
Anna: Może kiedyś wam opowiem.
Martyna: Dobra ja ci zrobię makeup.
Basia: Mogę zobaczyć twoją szafę?
Anna: Oczywiście.
Martyna mnie maluję. Po dłuższej chwili Basia przychodzi z sukienkami.
Basia: O kobieto. Bez urazy, ale twoja szafa nie jest najlepsza. Wybrałam te.
Martyna: Ta pierwsza jest ładna.
Wskazuję ona na sukienkę na ramiączka. Jest ona granatowa.
Anna: No wszystko super, ale ona jest bardziej na lato, a aktualnie jest marzec chciałabym tylko przypomnieć.
Basia: Nałożysz rajstopy, jakaś krótką kurtkę i ujdzie. Poza tym nie będziecie na dworze stać tylko w restauracji.
Anna: Ale ja mam tylko taki płaszcz.
Martyna: Dobra. To wyjedziemy wcześniej, zajdziemy do mnie. Ja mam taką kurtkę w zanadrzu.
Anna: Dzięki.
Jest już 19:00.
Martyna: Dobra prostujemy czy lokujemy ci włosy?
Basia: Moim zdaniem lepiej ci w lokach.
Anna: No to robimy loki heh.
Mija 30 minut. Dojeżdżamy do domu Martyny. Schodzę razem z nią do jej domu. Zauważam Piotrka i córkę Martyny.
Piotr: Cześć kochanie. Dzień dobry pani doktor.
Anna: Dzień dobry ja tylko na chwilę. To wasza córka?
Martyna: Tak. Dobra ja już idę po tą kurtkę.
Po chwili Martyna przynosi 2 kurtki. Czarną ramoneskę i też czarną grubszą krótką kurtkę.
Anna: Może być ta ramoneska.
Martyna: Trzymaj.
Anna: Dzięki. Jutro ci oddam.
Martyna: Spokojnie. Nie musisz się spieszyć. Ja i tak jej nie noszę.
Anna: Na razie. Do widzenia.
Martyna: Pa.
Piotr: Do widzenia.
Wychodzę z ich domu. Wsiadam do Auta. Muszę się spieszyć, mam jakieś 15 minut.
*Wiktor*
Kurde no gdzie ona jest. W sumie to nie jest spóźniona tylko ja jestem za wcześnie. Już się nie mogę doczekać. O właśnie widzę jak dojeżdża. Wychodzi z auta. Ale ona ładnie wygląda.
Wiktor: Cześć.
Anna: Hej. (Pocałowałem ją w policzek)
Wiktor: Pięknie wyglądasz.
Anna: Dziękuję. To idziemy?
Wiktor: Oczywiście. (Złapałem ją za rękę)
*Anna*
Uff nie spóźniłam się. W sumie to teraz się cieszę, że z nim poszłam. W dodatku złapał mnie za rękę. Wchodzimy właśnie do restauracji. Nawet przytulnie tu. Następnie podchodzi do nas kelner.
Kelner: Proszę menu.
Anna: Dziękujemy.
Wiktor: Co bierzesz? Ja stawiam.
Anna: Nie ja za siebie zapłacę.
Wiktor: Ja cię zaprosiłem, więc ja płacę.
Anna: Głupio mi jak ktoś za mnie płaci.
Wiktor: Nalegam.
Anna: No dobrze. Ja wezmę spaghetti.
Wiktor: To ja też.
Kelner: No dobrze. Coś do picia?
Wiktor: Wino poprosimy.
Anna: No dobrze.
Po chwili przynoszą nam nasze jedzenie. O Jezu jakie dobre to spaghetti. Po dłuższej chwili zjedliśmy.
Wiktor: Ubrudziłaś się.
Wytarł mi kącik ust.
Anna: Dzięki. Wybrałeś moje ulubione wino.
Wiktor: Na serio? Moje też.
Anna: Dobra wychodzimy.
Wiktor: Tylko zapłacę.
Anna: Okej.
Po chwili wychodzimy z restauracji. Wiktor łapie mnie za rękę czuję się wtedy jak w niebie.
Wiktor: To idziemy się przejść?
Anna: Oczywiście.
Spacerujemy już 15 minut. Zaczyna mi być zimno i trochę się trzęsę.
Wiktor: Nie jest ci zimno.
Anna: No trochę.
Wiktor: Nie musiałaś się tak stroić i tak jesteś piękna.
Anna: Dzięki.
Wiktor: Trzymaj moją kurtkę.
Anna: Nie musisz.
Wiktor: Muszę muszę. Weź ją na czas naszego spaceru.
Anna: No dobrze.
Zakładam jego kurtkę. W dodatku jest coraz bardziej romantycznie.
Wiktor: A tak w ogóle gdzie wcześniej mieszkałaś i co robiłaś?
Anna: Byłam w Usa. Miałam toksycznego męża, ale już się od niego uwolniłam i się z nim rozwiodłam.
Wiktor: Moja żona zginęła w górach. Szukałem jej, ale spadła do klifu i już jej więcej nie spotkałem.
Anna: Współczuję.
Wiktor: Ale teraz to nie ważne. Teraz jesteś ty. Jak jest ci tak zimno to może pojedziemy do mnie?
Anna: No nie wiem. Poza tym mam tam auto.
Wiktor: Potem cię odwiozę.
Anna: No dobrze.
CDN...
CZYTASZ
Miłość Bez Granic - Awi
Novela JuvenilAnna zaczyna dzisiaj pracę w Leśnej Górze. Następnie wpada na Wiktora. Czy taka wpadka zapoczątkuje prawdziwą miłość?