Prolog

3.5K 146 7
                                    

Wyszłam na zewnątrz, czując potrzebę zaczerpnięcia świeżego powietrza. Zapach potu i mocnego alkoholu przyprawiał mnie o ból głowy oraz mdłości, które skutecznie pozbawiały mnie humoru na imprezowanie. Podświadomie czułam, że to nie był dobry dzień na zabawę, ale zbyt ciężko było mi odmówić przyjaciołom, którzy próbowali wyciągnąć mnie do klubu od miesięcy. Wiedziałam, że ostatnio ich zaniedbałam, przeniosłam swoją uwagę na kogoś innego i było mi za to strasznie głupio, dlatego zamiast protestować, zgodziłam się. Teraz jednak żałowałam tej decyzji, marząc tylko o tym, by znaleźć się w łóżku.

Rozejrzałam się dookoła, wybierając ścianę za budynkiem, o którą zaraz oparłam się plecami. Byłam pewna, że nikt nie zauważył mojego wyjścia na zewnątrz, bo zabawa w środku trwała w najlepsze. Przynajmniej dla moich znajomych.
Przeniosłam spojrzenie na parę, która szła chwiejnym krokiem i całowała się jednocześnie, prawie potykając o własne nogi. Uniosłam kącik ust na ten widok, a następnie westchnęłam, przecierając delikatnie oczy, by nie rozmazać czarnego eyelinera. Mój niepełnoletni wiek wciąż zobowiązywał do fałszywego dowodu i postarzającego, mocnego makijażu, który pod wpływem temperatury oraz alkoholu musiał wyglądać obrzydliwie.

Zacisnęłam mocniej dłonie na torebce, czując jak mój telefon w niej wibruje. Doskonale wiedziałam, kto próbował się do mnie dobić i ta myśl spowodowała, że żołądek zacisnął mi się w ciasny supeł, a serce przyśpieszyło swoje bicie. To nie tak, że bałam się jego osoby, po prostu przerażało mnie to, co się z nim wiązało. Sekrety, kłamstwa i moje cierpienie, którego nie rozumiał. Pierwszy etap zakochania minął dość szybko, a ja coraz częściej miałam wątpliwości, które napędzały we mnie strach. Jego wsparcie, zapewnienia nie rozwiewały znaków zapytania w mojej głowie, a z każdym dniem nabywało ich więcej.

Czułam się zwyczajnie zmęczona. Miałam skończyć zaraz dziewiętnaście lat, a wydawało mi się, jakbym miała dziesięć lat więcej. Problemy mocno mnie przytłaczały i odbierały radość, którą jeszcze niedawno można było ze mnie wyczytać. Zaraz miałam przed sobą końcowe egzaminy, studia i wyprowadzkę. To była duża zmiana, której bardzo się bałam, ale nie tak bardzo, jak rozłąki z nim. Mógł obiecywać i wmawiać mi, że pojedzie ze mną, ale nie uwierzyłam w to ani razu. Miał poważną pracę, obowiązki i nie mógł ot tak zmienić miejsca zamieszkania z powodu mojej uczelni. Nie chciał mówić tego wprost, ale ja wiedziałam, co to dla nas oznaczało.

Poczułam, jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy rozpaczy. Ten scenariusz był mi tak bardzo nie na rękę, że sama sabotowałam swój związek i doprowadzałam do szybszego rozstania, którego przecież wcale nie chciałam. Arden był dla mnie wszystkim, a moje życie bez niego było nijakie, bo to on dodawał wszystkich barw.

Czułam się strasznie żałośnie, płacząc pod klubem w otoczeniu par, które wsadzały sobie języki do gardeł, wydawając przy tym głośne dźwięki mlaskania. Miałam wrażenie, że potęgują mój tragizm.

Podniosłam się na nogi i wzięłam głęboki wdech, czując potrzebę szybkiego powrotu do normalności. Moją wielką wadą było martwienie się na zapas i pesymistyczne podejście, gdy nie było do tego żadnych powodów.

— Lu! Gdzie byłaś? — Hudson pociągnął mnie za ramię do środka, bacznie obserwując. Niestety, był tak bardzo pijany, że szczerze wątpiłam, by mógł wyczytać cokolwiek z mojej niemrawej miny. — Zamówiłem jeszcze jedną kolejkę, nie pękaj!

Mój przyjaciel był na tyle pocieszny, że nie potrafiłam mu odmówić, gdy patrzył tak na mnie swoimi brązowymi oczami. Kryło się w nich dobro i radość tak duża, że od razu przechodziła na mnie, choć teraz daleko było mi do optymistki.

— Wszyscy są na loży? — wykrzyczałam mu do ucha, na co on energicznie pokiwał. — Chodźmy do nich.

Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę reszty. Pozwoliłam mu na ten gest, bo nie było w nim żadnej dwuznaczności. Hudson był jedynym mężczyzną, z którym moja przyjaźń damsko - męska miała jakikolwiek sens, bo naprawdę nie było pomiędzy nami żadnych romantycznych uczuć, a znaliśmy się od podstawówki. Nie wiedziałam, co było tego przyczyną, ale tak po prostu było, od zawsze. Czułam się przy nim swobodnie i nie musiałam martwić się o te sprawy ani razu, choć ludzie nie raz myśleli, że byliśmy razem.

Szansa |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz