20. I posłałaś go do diabła?

55 10 12
                                    

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

LILLI

Po pracy leżałam na kanapie, trzymając telefon w dłoni i wpatrywałam się w wiadomość od Jacoba. Kolejny raz przepraszał mnie rzewnie oraz prosił o rozmowę, ale ja nie miałam na to ochoty, chociaż odpuścił sprawę ze Stephanem i zaniechał roszczeń pieniężnych, przez co nie pozbyłam się swoich oszczędności.

Byłam w wielkim szoku, gdy w dniu, w którym miałam spotkać się z nim oraz Eliasem, żeby podpisać stosowne dokumenty i zapłacić kwotę, której zarządał, mój kuzyn zadzwonił, że sprawa jest nieaktualna, bo Jacob się wycofał. Na początku przeraziłam się, że coś kombinuje i będzie chciał więcej kasy, ale nic takiego nie miało miejsca.

Gdy dzisiaj zobaczyłam wiadomość od niego, myślałam, że zmienił zdanie, ale on kolejny raz przepraszał mnie i prosił o spotkanie. Znowu pisał, jak to żałuje wszystkiego co zrobił i, że mnie kocha, i tęskni. Szczerze mówiąc widzenie się z nim, to było ostatnie, czego chciałam, bo czego by nie powiedział, nie było szans, żebym do niego wróciła. Nasz związek był jednym wielkim kłamstwem z jego strony. Kiedy ja harowałam jak wół, on zabawiał się w moim mieszkaniu z inną i obiecywał jej złote góry. Ze mną się zaręczył, ustalił datę ślubu, a tydzień przed ceremonią wszystko legło w gruzach przez jego niewierność.

Jednak z drugiej strony bałam się, że jeśli mu odmówię, to on się rozmyśli i znowu będzie chciał pieniędzy, bo w przeciwnym razie pozwie Leyhego. Czułam się, jakbym była w potrzasku. Zagryzłam wargę, zamyślając się na chwilę, po czym zignorowałam wiadomość od byłego i wybrałam numer do kuzyna. Chciałam się poradzić, co robić.

— Lill, mam tylko pięć minut. Mam zaraz spotkanie — odezwał się, gdy tylko odebrał połączenie ode mnie.

— Elias, czy ty spisywałeś jakieś papiery z Jacobem?

— Papiery?

— No, że nie będzie domagał się kasy za to, że Leyhe go uderzył. — Sprecyzowałam, a po drugiej stronie zaległa cisza.
— Elias? — odezwałam się, gdy nie odzywał się dłuższą chwilę.

— Jestem — mruknął, po czym usłyszałam ciche westchnięcie.

— Muszę to wiedzieć. Jacob chce się spotkać, a ja nie mam na to ochoty. Muszę mieć pewność, że jak mu odmówię, to nie będzie się mścił.

— Nie spotykaj się z nim.

— Czyli podpisaliście papiery? — zapytałam, bo chciałam mieć stuprocentową pewność.

— Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Wcześniej mogłem ci wszystko powiedzieć, bo sprawa dotyczyła też ciebie. Teraz chodzi tylko o niego.

— Serio, nie możesz odpowiedzieć po prostu tak lub nie?

— Wiesz co? Najlepiej będzie, jak pogadasz z tym swoim Stephanem — odpowiedział, a mnie na chwilę zatkało.

— A co on ma z tym wspólnego? — zapytałam zdezorientowana.

— Muszę kończyć. Pa — odparł, po czym od razu rozłączył się, nie odpowiadając na moje pytanie.

— Pa — mruknęłam pod nosem, chociaż on i tak już tego nie słyszał. —  I jakim moim Stephanem? Nie jestem z nim — mówiłam do siebie, zupełnie nic z tego nie rozumiejąc.

Przygryzłam palec, zastanawiając się, po co miałabym o tym rozmawiać z sąsiadem, przecież jego to nie dotyczyło. To ja miałam rozliczyć się z Jacobem. Poza tym nawet nie było go w mieszkaniu, bo gdzieś wybył. Zapewne na zgrupowanie, a nie chciałam do niego dzwonić. Zresztą, co bym mu powiedziała? Hej, Stephan, czy ty wiesz coś na temat mojego byłego i jego rezygnacji z kasy? Przecież to bez sensu. Na dodatek sama kilka tygodni przekreśliłam z nim bliższą znajomość, a teraz miałbym złamać swoje postanowienie? Byłam zbyt honorowa, żeby to zrobić, ale z drugiej strony chciałam wiedzieć, co Leyhe wiedział na ten temat. Mruknęłam głośno z niezadowoleniem i ponownie spojrzałam na SMS-a od byłego.

Jeszcze przyjdą lepsze dni [Stephan Leyhe]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz