Nikodem

2 0 0
                                    

Gdy Jan schodził ze wzgórza, zobaczył jak do pokoju Jezusa zakrada się jeden z Faryzeuszy. Nie mógł powstrzymać swojej ciekawości i podążył za nim. Skrył się w cieniu i zaczął przysłuchiwać się ich rozmowie. Odetchnął z ulgą słysząc, że naprawdę jedyne co dobiega jego uszu to rozmowa. «Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim» Zaczął mówić Faryzeusz. Jan postanowił posłuchać dyskusji z czystej ciekawości. «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego». Usłyszał odpowiedź swojego Nauczyciela i zaczął zastanawiać się, czy mężczyzna nie spożywa może za dużo wina. Nikodem również zdawał się tak myśleć ponieważ zadał pytanie. «Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?» 

Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha». 

Jan zamyślił się nad słowami swego nauczyciela i dopiero gdy padł na niego czyjś cień, uniósł swe spojrzenie na mężczyznę przed nim. «Judasz...» Westchnął bardziej do siebie, niż na powitanie. «Jan.» Odparł mu mężczyzna i uśmiechnął się przykucając obok niego i opierając się o ścianę. Przy tym utrzymywał na twarzy szczery uśmieszek. «Skoro już znamy swoje imiona... mogę zapytać co robisz?» 

Pytanie rozproszyło Jana i podniósł się zrezygnowany. Co więcej jego nogi zaczęły cierpnąć więc rozmasował mrowiące uda i wzruszył ramionami. «Teraz to już bez znaczenia...» Judasz wydął usta udając zadowolenie, jednak w jego oczach wciąż mieniły się iskierki rozbawienia. 

 «Co takiego w nim widzisz?» Judasz zapytał, wyrywając Jana z zamyślenia i wpatrywania się w jego twarz. Młodzieniec spojrzał w stronę drzwi, po czym westchnął i wskazał spojrzeniem by mężczyzna za nim podążył. 

 «Usłyszeli by nas...» Wyjaśnił wychodząc ponownie na zewnątrz i kierując się do pobliskiego ogrodu. Minęła chwila błogiej ciszy, którą musiał zniszczyć Judasz. W oczach Jana, imię drugiego mężczyzny równało się niszczycielskiej sile i nie mógł wytrzymać frustracji, która go wypełniała gdy przebywał z mężczyzną. 

 «No więc... Czemu tak uwielbiasz Jezusa?» Jan chciał odpowiedzieć a to pytanie zbywająco, ale nie mógł się zmusić do nie opowiadania o swoim Nauczycielu. 

 «Znam go od zawsze... » Jan chciał ugryźć się w język  «To najbliższa mi osoba, na tej planecie. Wie o mnie wszystko i nauczył mnie większość tego co potrafię. Pomógł mi niezliczoną ilość razy... no i jest idealny. » Przez cały czas jak Jan mówił i szedł przed siebie spoglądając na gwieździste niebo Judasz jedynie potakiwał i wbijał w niego swoje spojrzenie. 

 «Słyszałem historie o nim jako dziecku... ponoć był z niego niezły hultaj. » Jan przełknął ślinę. Oczywiście, że znał historie o tym jak jego Nauczyciel używał swoich mocy w dzieciństwie... ale Jan nigdy nie chciał się z nimi konfrontować. W jego oczach, Jezus był idealny i tak miało pozostać.  «Jeżeli chcesz być bardziej taki jak on, też powinieneś nauczyć się kontrolować swoje emocje.» Stwierdził Judasz zachodząc Janowi drogę i przykładając swój palec wskazujący między jego brwi. 

 «Co ty robisz?» Jan odtrącił dłoń drugiego mężczyzny, która była zaskakująco gładka. Założył, że Judasz, tak jak każdy przeciętny trzydziestoletni mężczyzna będzie miał szorstkie i spracowane ręce. Jednak pośród nich dwóch, to jego dziewiętnastoletnie dłonie zdawały się być w gorszej kondycji. Jan marszczył brwi coraz mocniej z każdą kolejną sekundą rozmyślania o ich rękach. 

 «Będziesz pomarszczony szybciej niż ja, jak tak się będziesz krzywić.» Mężczyzna uśmiechnął się do Jana, po czym ruszył dalej przez ogród pozwalając ciszy nocy ich otoczyć. Przez dłuższą chwilę wędrowali oddając się swoim własnym myślom, szli z początku w lekkim dystansie. Judasz lekko przed Janem. Nim się jednak młodzieniec zorientował, mężczyzna powoli zrównał z nim kroku i szli ramie w ramie. Rękawy ich szat ocierały się delikatnie o siebie sprawiając, że pomimo nie patrzenia na siebie nawzajem, wciąż czuli swoją obecność. 

 «Czemu do nas dołączyłeś?» Spytał w końcu Jan, spoglądając kątem oka na Judasza. Mężczyzna zamyślił się, a jego zazwyczaj pełne usta zmieniły się wąską linie. Nim jednak zdołał odpowiedzieć tajemnicze światło oślepiło ich. Trwało zaledwie kilka sekund, ale było silne i dezorientujące. 

 «Co to było?» Zapytali się równocześnie i spojrzeli na szczyt góry, z którego właśnie powoli schodziła Maryja, matka Jezusa. Jan odruchowo pociągnął Judasza pomiędzy mrok drzew i ukrył się. 

 «Wiedziałem, że będzie z wami ciekawiej.» Młodzieniec dostał odpowiedź od Judasza wprost do swego ucha, w formie szeptu. Następnie mężczyzna odsunął się i jak gdyby nigdy nic dołączył do Maryji i wrócił z nią do środka, rozmawiając o tym jaka przyjemna jest pogoda na nocne spacery. 

Jan, usiadł pod pniem drzewa i westchnął ciężko. Judasz był przeciwieństwem jego ukochanego Jezusa, ale była jedna cecha wspólna. Miał w sobie mądrość, której Jan nie potrafił jeszcze zgłębić i im więcej czasu spędzał z mężczyzną tym bardziej chciał to zrobić. Kolejne ciężkie westchnienie opuściło jego usta. Tym jednak razem ktoś westchnął razem z nim. Przerażony spojrzał w bok i zobaczył nietypową postać siedzącą obok niego. Człowiek obok niego był nietypowej urody, miał białe włosy niczym chmury i oczy koloru nieba w słoneczny dzień. Jan nie miał pewności czy to kobieta, czy mężczyzna. Jednak brak chusty na głowie wskazywał na drugą opcję.

 «Kim ty jesteś?» Zapytał, nie czuł jednak niepokoju. Wręcz przeciwnie. Obecność tajemniczej postaci zrelaksowała go, rozsiadł się więc wygodniej i przyglądał się wyrzeźbionemu profilowi twarzy oświetlanej przez srebrne światło księżyca. 

 «Gabryjel.» Odparła postać uroczyście i zaświeciła się lekko, niczym żarówka.  «Archanioł Boży...» Dodał dla rozjaśnienia. «Nie obawiaj się.» Dodał widząc jak oczy Jana otwierają się coraz szerzej.

 «O kurwa.»

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Słowo, światło i życie| biblia retellingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz