ROZDZIAŁ 1

454 13 0
                                    

ATLAS 

- Twoje rzeczy. – Klawisz podsunął mi pod nos kartonowe pudło z moimi przedmiotami, z depozytu. Zajrzałem do środka i tylko zbadałem wzrokiem zegarek w foliowym opakowaniu, który wyraźnie stanął i swoje ubrania, które pewnie i tak nie będą już na mnie pasować.

- Ruszaj się, nie mam na ciebie całego dnia – mruknął facet, któremu humor dziś wyraźnie nie dopisywał. – Chyba, że wolisz z nami jeszcze posiedzieć, spodobało ci się tu, co? – tembr jego głosu ociekał drwiną.

- Już się wynoszę. – Wcisnąłem pudło pod pachę.

- Teraz idziemy do naczelnika, ma do ciebie jeszcze jakąś sprawę – rzucił drugi mężczyzna, przyglądając mi się z ukosa, wydawał się znacznie milszy od faceta z depozytu.

- Coś poważnego?

- Rusz się, a się przekonasz. – Wykonał krok w moją stronę, więc nie zwlekałem i zwróciłem się w stronę oliwkowo – szarego korytarza.

Gdy stanąłem przed wielkimi ciemnymi drzwiami poczułem dziwny niepokój, ale ostatecznie wiedziałem, że nie mogę zastygnąć tak na długo, więc wziąłem głębokim oddech, zapach tytoniu i kurzu podrażniły moje nozdrza, skrzywiłem się tylko zapukałem do drzwi, a po uzyskaniu zaproszenia, wszedłem do gabinetu naczelnika.

- Panie McRae, dziwnie pana widzieć bez więziennego uniformu - rzucił mężczyzna, podnosząc na mnie wzrok, dostrzegłem drwiący błysk w jego oku, ale zbagatelizowałem go, oni wszyscy tu drwili z takich jak ja.

- Zaraz stąd znikam, więc nie będzie się Pan musiał oswajać z tym widokiem – odparłem pewnie. – Podobno ma Pan do mnie jakąś sprawę? – przeszedłem do rzeczy.

- Zmieniają Ci Kuratora, musisz zameldować się w ciągu dwudziestu czterech godzin. – Podał mi kartkę z adresem. – A tu masz wszystko o co wnioskowałeś z poprzednikiem, drobne na bilet i jedzenie, pokwituj odbiór. - Podał mi długopis i jakiś papier, na którym w wyznaczonym miejscu złożyłem swój podpis.

- To wszystko – odetchnął, gdy tylko się wyprostowałem. – Pamiętaj, że to zwolnienie warunkowe, możesz do nas bardzo szybko wrócić, jeśli nie weźmiesz się w garść.

- Nie mam takiego zamiaru – upierałem się.

Mężczyzna zaśmiał się gardłowo, kręcąc przy tym łysym łbem z politowaniem.

- Nawet nie wiesz jak wiele razy to słyszałem – parsknął. – Wracacie jak bumerang, a ty wyglądasz na takiego, który idealnie tu pasuje – zakpił.

Gówno prawda – pomyślałem.

- To tylko Pana zdanie – zauważyłem łagodnie.

- To fakt chłopcze, znam się na tym – zawołał z palcem wskazującym uniesionym ku górze, jakby sprzedawał mi jakąś niesłychaną mądrość.

- Jeśli to wszystko, to żegnam – rzuciłem, powoli zwracając się w stronę drzwi.

- Obyś miał racje, ale tak na wszelki wypadek... Do zobaczenia – zawołał za mną, a potem zarechotał, ale na szczęście jego śmiech stłumiło zamknięcie drzwi.

Strażnik odprowadził mnie do bramy wyjściowej.

- Powodzenia młody i żebym ci więcej nie widział – rzucił do mnie, czego się kompletnie nie spodziewałem.

Oderwałem wzrok od bramy i spojrzałem na niego z cieniem uśmiechu na ustach.

- Dziękuję, nie mam zamiaru tu wracać – zapewniłem i przeszedłem przez bramę powoli stawiając krok, jakbym miał zaraz trafić do jakiegoś innego wymiaru, a to była tylko moja upragniona wolność. Marzyłem o tym dniu od momentu, w którym usłyszałem swój wyrok – sześć lat pozbawienia wolności. Chyba wciąż nie wierzyłem, że za dobre sprawowanie zostałem zwolniony warunkowo po odbębnieniu połowy kary, może to nie zupełna wolność, ale lepsze to niż cuchnąca cela.

Poprawiłem kurtkę i ruszyłem na najbliższy przystanek autobusowy. Właściwie nie bardzo wiedziałem, gdzie się udać, a raczej nie chciałem udać się tam, gdzie powinienem, ale miałem mały wachlarz możliwości. Z rodzicami nie miałem kontaktu – ojciec udawał, że nie ma syna, a matka poszła w jego ślady po tym jak trzy razy odwiedziła mnie w więzieniu. Nie miałem swojego mieszkania, przyjaciele się ode mnie odwrócili. Swoją pomoc zaoferowała mi moja starsza o rok siostra i chociaż czułem się z tym żałośnie wiedziałem, że nie mam innego wyjścia jak skorzystać z jej wsparcia.

Czułem się fatalnie, zaczynanie życia po wyjściu z pudła nie zapowiadał się ciekawie, byłem niczym zapaskudzona kartka, wisiał nade mną wyrok za rozbój z użyciem ostrego narzędzia, a wszystko zawdzięczałem dobrze uknutej intrydze i nieprzychylności wydziału, ponoć, sprawiedliwości. Nie byłem pewien jak sobie poradzę, jak podniosę się i zacznę normalnie żyć, ale byłem cholernie zdeterminowany i nie planowałem łatwo dać za wygraną. Miałem zamiar stanąć na nogi i byłem pewien, że dokonam tego nieważne jak trudno będzie. Świat już raz stanął przeciwko mnie, teraz to nie robiło na mnie wrażenia. 



ASOUR 

instagram agnes_sour_ 

Uczucia na warunkowym (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz