EPILOG

186 11 5
                                    

5 lat później

Piski dzieci biegających w ogrodzie nie cichły, ich dźwięczny śmiech roznosił wiatr, ale Florence to nie przeszkadzało, marzyła o tym. Przymknęła powieki, oparła dłoń na brzuchu, w którym rozpychał się mały człowiek i wzięła głęboki wdech, ciesząc się tą błogą chwilą, której obawiała się nigdy nie doświadczyć.

- Pójdę zawołać ich na obiad - zareagował Atlas, podrywając się od stołu.

- Nie, zostaw! - Żona chwyciła jego dłoń. - Daj im jeszcze chwilę, niech się pobawią - zauważyła, zerkając na Karen i Lisę, które zgodnie pokiwały głowami. - Lepiej zobacz, co z szaszłykami. - Skinęła na grilla, z którego zaczął ulatywać coraz gęstszy dym.

- Dzieciaki są w swoim żywiole, ja tam bym między nich nie wchodził - odezwał się Stiv. - Uwierzcie mi, wiem coś o tym i cieszcie się chwilą.

- Sprawdzę, jak radzi sobie Noel, może naleciało jej piasku do bucików - zagadywała niespokojnie Lisa.

- Męczysz moją bratanice, nie rób z niej mazgaja i daj żyć, jest starsza od Zoi, a ja za nią nie latam i nie zaglądam jej do bucików - drwił Atlas.

- Uwaga, gonimy kotka, gonimy kotka! - mama Atlasa z małym Anthonym uczącym się chodzić, trzymając się kurczowo jej rąk, podążała za Blue, kotka miała dość zabaw z chłopcem, który zbyt mocno chwytał w piąstki jej bielutkie Futerko. Za nimi podążała zafascynowana chłopcem Trixi.

- Jest mój chłopak, chodź do taty i daj odsapnąć Blue i babci. - Atlas wziął chłopczyka na ręce i podrzucił lekko do góry, a jego uroczy pisk wywołał uśmiech na twarzach wszystkich siedzących przy stole.

- Do twarzy mu z dziećmi, nie mogę wyjść z podziwu - Karen szturchnęła wpatrzoną w męża Florence.

- Tak, też mi się to nie nudzi - odparła z rozmarzeniem, nie odrywając wzroku od tytułowanego mężczyzny, który bawił się z pulchnym chłopczykiem trzymanym na rękach - ich synem.

- Widzę - prychnęła, klepiąc ja po sporych rozmiarów brzuszku, ale prędko spoważniała. - Okropnie cieszę się waszym szczęściem.

- Mam rodzinę - szepnęła z łzami w oczach Florence. - Spełniłam swoje największe marzenie, do tego odeszłam z pracy i pomagam tacie w fundacji dla niesłusznie skazanych. Jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek sądziłam, że będę - przyznała.

- I nawet nie wiesz jak się z tego cieszę - rzuciła z ulgą Karen, ściskając jej dłoń.

- Mamo, lepiej coś zjedz zanim mały cię wykończy, teraz ja  chwilę się nim zajmę. - Delikatnie poklepał kobietę po ramieniu i ostrożnie podszedł z małym do grilla. - Tata pokaże Ci, jak się grilluje szaszłyki. Twoja mama uwielbia szaszłyki - tłumaczył chłopcu, a jego matka posłusznie zajęła miejsce obok swojej  synowej. Była wdzięczna Florence, za to, że pojawiła się w życiu jej syna i zmieniła jego życie na lepsze. 

Relacja Atlasa i jego matki poprawiły się przez ostatnie lata. Nie było mu łatwo wybaczyć kobiecie, która najmocniej go skrzywdziła, ale ostatecznie to przyniosło ze sobą ogromną ulgę i  pozwoliło mu odciąć się od bolesnej przeszłości. Atlas musiał zrozumieć, że każdy popełnia błędy nawet jego matka i mimo jej wad i bólu jaki przez nią doświadczył, wybaczył jej.

- Trix zobacz, co robi Dominic z dziewczynkami. Liam pewnie zagapił się w telefon i tyle z jego nadzoru - prychnęła. 

- Jasne, mamo. - Dziewczynka rzuciła misia, którym machała do uśmiechającego się Anthonego i pobiegła do drewnianego domku, w którym schowały się dzieciaki, po chwili wyszła śmiejąc się w głos.

Uczucia na warunkowym (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz