Rozdział 13

209 9 1
                                    


FLORENCE

Dzień rozpoczęłam od odprężającej kąpieli, która pomogła mi zmyć z siebie dziwny ciężar jaki poczułam na sobie po odwołaniu spotkania z Atlasem. Mimom szczerych chęci nie mogłam zdobyć się na ponowne spotkanie z nim, na tkwienie w zamkniętej przestrzeni z kimś kto przekraczał granice mojej strefy osobistej i łamał zasady dotyczące zachowań, jakie powinny między nami panować. Nie mogłam znów drżeć od jego bliskości i dusić się, powstrzymując chęć, zaciągnięcia się jego perfumami, nie mogłam znów pozwolić by wkradł mi się do głowy i zakłócił panujący w niej spokój. Byłam dorosłą kobietą, a on nieokrzesanym, bezczelnym gówniarzem, a to co się ze mną przy nim dział było zaprzeczeniem profesjonalizmu i wszelkich zasad jakie wyznawałam. Nie mogłam jednak zaniedbywać sowich obowiązków, a przy tym pozwolić mu myśleć, że dałam się spłoszyć, dlatego postanowiłam wymyśleć jakąś alternatywę dla naszego spotkania. Poza tym chciałam go zobaczyć w nieco innym środowisku, przyjrzeć mu się z innej perspektywy.

- Cześć, część! Ulubienica cioci gotowa, a dzisiejszy szał zakupów!? – Zajrzałam do gabinetu Karen przez uchylone drzwi, gdzie kobieta pochylała się akurat nad stertą akt.

- Z podekscytowania nie mogła zasnąć – odparła przyjaciółka, podnosząc na mnie wzrok.

- Przyznam ci, że ja też – zachichotałam, robiąc krok w głąb jej gabinetu.

- Będzie gotowa na trzecią – zapewniła, po czym westchnęła i spojrzała na mnie prosząco. – Tylko błagam cię nie kupuj jaj wszystkiego co wpadnie jej w oko, to mała pirania... Dasz jej palec, a ona zje ci całą rękę, razem z portfelem. – Skrzywiła się z rozbawieniem.

Parsknęłam na jej słowa, kręcąc głową z politowaniem.

- Przesadzasz – zareagowałam, celując w nią karcącym spojrzeniem. – Byłam z twoją córką nie raz na zakupach i nigdy nie zachowywała się gorzej niż ty, jak trafisz na promocje u Louboutin'a.

- Wiesz, jak kocham buty z czerwoną podeszwą. – Zamrugała, niewinnie wachlarzem gęstych rzęs.

- Wiedzą o tym wszyscy, którzy byli w sklepie w ten pamiętny czarny piątek. – Wyszczerzyłam się.

- To miała być nasza tajemnica. – Karen wymierzyła we mnie palcem wskazującym, czerwieniąc się na twarzy.

- Przecież nic nie mówię, ale nigdy nie widziałam, by kobiety tak zawzięcie biły się o parę butów. – Rozłożyłam bezradnie ręce.

- To była ostatnia para! – zawyła jakby to był dość przekonujący argument.

- Miałaś trzy inne w koszyku.

- Chciałam do pary. – Zaplotła ręce na piersi i zrobiła minę niczym nadąsane dziecko.

- Miejmy nadzieję, że Trixi nie ma takich morderczych odruchów, brakuje mi tylko dziesięciolatek bijących się o pantofelki.

Posłałam jej całusa, zamykając powoli drzwi, już miałam odwrócić się i ruszyć do siebie, gdy poczułam silną dłoń, opierającą się na moich plecach.

- Florence – męski tembr zawibrował mi w uchu i natychmiast odwróciłam się ku swojemu rozmówcy.

- Jasper – zrobiłam krok w tył tak by przerwać fizyczny kontakt, wolałam uniknąć plotek w pracy.

- Masz dziś czas na wspólny obiad? – Zapytał, nie odrywając wzroku od mojej twarzy.

Zmierzyłam go leniwie od stóp po gęste ciemne włosy, oceniając każdy najdrobniejszy szczegół. Był taki przystojny, niemal idealny.

Uczucia na warunkowym (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz