Rozdział 14

174 9 3
                                    


FLORENCE

Bezpieczeństwo – właśnie to poczułam szczelnie zamknięta w ramionach Atlasa. Kompletną błogość i absolutne bezpieczeństwo, których nie mogłam wyrzucić z głowy. Przez zaledwie kilka sekund wszystkimi zmysłami odbierałam tylko jego, choć była to raczej nikła chwila teraz odczuwałam skutki jej niedoboru, zupełnie tak jakbym chciała przeżyć to jeszcze raz i zarejestrować każdy szczegół, nacieszyć się tymi zbyt szybko uciekającymi sekundami i zapisać je w swojej pamięci. Wiedziałam, że to złe, ale nie potrafiłam odeprzeć tych myśli. Pani Kurator we mnie mogła protestować, ale Florence była tylko samotną kobietą, którą ten gówniarz zdawał się kompletnie omotać.

- Oszalałaś! – zawyła Karen, na widok toreb z zakupami, które zrobiłam z jej córką.

- No co? – nerwowo potrząsnęłam głową.

- Wykupiłaś pół sklepu czy co?

- Już nie przesadzaj! – machnęłam dłonią. – Dla ciebie też coś mam. – Podałam jej jedną z toreb, a ta natychmiast zerknęła do środka, wyjęła sweterek i spojrzała na mnie lekko się krzywiąc.

- Jest śliczny, ale nie musiałaś.

- Mam taki sam, zobacz – wołała Trixi wyciągając mniejszy sweterek.

- To kolekcja matka i córka, wzięłam dla siebie na doczepkę – zachichotałam.

- Rozpieszczasz nas.

- A kogo mam rozpieszczać? – uniosłam zadziornie brew. – Siebie też dziś rozpieściłam, zobacz na jaką kreację namówiła mnie twoja córka. – Szybko wygrzebałam białą sukienkę, by pochwalić się nią przyjaciółce.

- Idealna na randkę z Jasperem – gwizdnęła z zachwytem Karen, przeciągając dłonią po śnieżnobiałym materiale.

- Myślisz? – Skrzywiłam się. – Nie jestem pewna czy powinniśmy to ciągnąć, nic specjalnego się między nami nie dzieje – mruknęłam.

- Przecież ci się podoba. Jest przystojny, szarmancki, ma dobrą pracę, nieposzlakowaną opinię – wymieniała.

- Ale czy to wystarczy? – westchnęłam. – Sama nie wiem.

- Wszystko dobrze, jesteś ostatnio jakaś rozkojarzona? – Przyjaciółka ściszyła głos do szeptu. – Chcę tylko, żebyś trochę zaszalała, zmieniła coś w swoim życiu, ruszyła z miejsca – mówiła z troską, kątem oka zerkając na córkę, która była zbyt zajęta rozpakowaniem zakupów, by przysłuchiwać się naszej rozmowie.

- Tak, tak wszystko w porządku. – Przesunęłam dłonią po czole. – Chyba za dużo tiulu, falbanek i cekinów jak na jeden dzień – obeszłam temat pół żartem. – Powinnam się zbierać.

- Możesz zostać na kolacji – zaproponowała Karen.

- Rozleniwię się, a czeka mnie jeszcze powrót do domu – sapnęłam, sięgając po płaszcz.

- Dziękuję, że się nią dziś zajęłaś i za te prezenty dla mnie i dla małego. – Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

- Nie ma za co. – Machnęłam ręką.

- Nie mogę się doczekać, aż pójdziemy na farmę dyń! – Zawołała Trixi, przytulając się do mnie. – Ciociu, a będzie tam ten śmieszny Pan? – Podniosła na mnie pytający wzrok.

- Jaki Pan? – wyłapała błyskawicznie Karen.

- Taki pobazgrany – odparła jej córka.

- Pobazgrany? – stęknęła skołowana kobieta i natychmiast przeniosła na mnie wzrok.

Uczucia na warunkowym (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz