14.

3.4K 126 27
                                    

Niedziela

- Jesteś nieznośna - mruknęłam i rzuciłam puchatą poduszką w Camilę.

- Przepraszam bardzo, ale chyba mam złamane serce - powiedziała niemrawo się uśmiechając.

- Cami, to mógł być każdy, nawet jego mama - starałam się ją pocieszyć.

Camila zadzwoniła wczoraj do Liama, który podobno był ostatnio chory. Odebrała jakaś kobieta, a Camila od razu się rozłączyła. Zdaję sobie sprawę, że moja przyjaciółka trochę przesadziła z reakcją, ale jako jej siostra od innej matki muszę ją wspierać.

- No wiem, teraz mi wstyd bo zachowałam się głupio - szepnęła blika płaczu. - Nie odblokuję go.

- Nie wiem po co go blokowałaś - zmarszczyłam brwi. - Uspokój się na pewno będzie ci to chciał wyjaśnić.

- Dobra, już nie dramatyzuje - uznała i uśmiechnęła się szeroko. Nie dziwiła mnie jej szybka zmiana humoru, to całkowicie normalne. - Odzywał się? - zapytała, a ja wiedziałam o co jej chodzi.

Od feralnej kłótni z Blakiem nie zamieniłam z nim ani słowa. Nie miałam zamiaru pierwsza wyciągnąć ręki. To nie ja prawie go zabiłam. Wiem, że mogłam darować sobie tekst o jego rodzicach, ale to on wyrządził mi więcej złego. Nie mam żadnych informacji co się z nim dzieje oraz jaki jest stan Florence. Z chęcią poszłabym do szpitala, ale wiem, że go tam spotkam. 

- Chcę się zobaczyć z Florence, ale nie chcę go spotkać - stwierdziłam, a moja przyjaciółka uderzyła mnie w ramię.

- Jesteś zwykłym obsrańcem - powiedziała, a ja zaskoczona uniosłam brwi. - Pierdol Blake'a, chcesz iść do idź. Idziesz do Florence, a nie do niego. Jeśli tam będzie i będzie cię zaczepiał to nie hamuj w słowach.

- Przecież wiesz, że ja też przesadziłam ze słowami - odpowiedziałam, a ona prychnęła.

- Ty tylko powiedziałaś prawde, a on prawie cię zabił. Jest różnia, co nie? - zapytała, choć wiedziałyśmy, że odpowiedź jest oczywista.

- Może on wiedział co robi, w końcu się ściga - stwierdziłam po chwili ciszy, a dziewczyna posłała mi mordercze spojrzenie.

- Nie usprawiedliwiaj go, Charlie. Wiesz, że zrobił źle - szepnęła, a ja przytuliłam się do niej. - Poprosić Cade'a żeby cię zawiózł.

- Nie, zamówię taksówkę - uśmiechnęłam się słabo i po krótkim pożegnaniu opuściłam jej dom.

Taksówka, która miała zawieźć mnie pod szpital, zjawiła się niecałe dziesięć minut później, więc nie musiałam długo czekać.

Po drodze poprosiłam kierowcę aby zatrzymał się przy kwiaciarni, w której kupiłam bukiet stokrotek dla Florence.

Kiedy wysiadłam z taksówki, poczułam jak na moje ramiona spada dziwny ciężar, a żołądek zawija się w supeł. Bałam się, że go spotkam co było pewne. Dla motywacji przypomniałam sobie słowa Camili i po wzięciu głębokiego oddechu udałam się w stronę szpitala.

Nie wiedziałam czy Florence została przewieziona gdzieś indziej, więc postanowiłam zapytać recepcjonistkę. Na moje szczęście była ta sama, która powiedziała mi ostatnim razem.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się. - Czy mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie znajduje się Florence Remington?

- Sala 208. Na drugim piętrze, po wyjściu z windy ciągle prosto, kochanie - odparła kobieta, a ja jej podziękowałam i udałam się w stronę wind.

Po dojechaniu na odpowiednie piętro zostało mi najgorsze, już z daleka go widziałam. Siedział na jednym z krzeseł i czytał jakąś gazetę.

Po myślach, które nakłaniały mnie do ucieczki podeszłam do niego.

A long way to the finish lineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz