38.

1.7K 100 7
                                    

Po tygodniu, który był naprawdę ciężki nastał czas na konfrontację.

Od razu po przebudzeniu napisałem do niego z prośbą o spotkanie. Nie będę wzywać policji, ponieważ ja również będę mieć przez to problemy. Trzeba załatwić to inaczej.

Wracając, do poprzedniego tygodnia. Oprócz tego, że codziennie dostawałem zdjęcia Charlotte, wystąpił pewien problem. Ten idiota chciał włamać się do nowej kawiarni mamy Charlie, która nie została jeszcze nawet otwarta. Na szczęście Hazel nie miała tam żadnych rzeczy, a przez to, że Michael wybił szybę od razu włączył się alarm, który musiał go wystraszyć bo uciekł, przed przyjazdem policji.

Policja stwierdziła, że to jakiś głupi nastolatek, który potrzebował adrenaliny i ciekawego zajęcia. Niby zarzekli się, że będą go szukać, ale nie sądzę żeby faktycznie starali się nad tą sprawą. Charlotte nie powiedziała mamie, że to prawdopodobnie przeze mnie za co byłem jej wdzięczny.

Jednak Chad mógł się czegoś domyślać. Kiedy dowiedział się co się wydarzyło również przyjechał do kawiarni. Cały czas posyłał mi dziwne spojrzenia, ale o nic nie pytał.

Dziś nadszedł dzień, który miał wszystko rozwiązać.

Miałem kilka domysłów, dlaczego Michael tak bardzo mnie nienawidził, ale nic nie było z nim pewne. Jak dla mnie od zawsze było coś z nim nie tak.

------

Rozglądałem się po magazynach, oparty o maskę swojego samochodu. Było tutaj pusto, żadnej żywej duszy oprócz mnie. Z tego co mówił Cade podczas jakiegoś wyścigu wpadła tu policja i zrobiła niezłą rozróbę. Ostatnio pojawił się nowy chłopak, który radził sobie całkiem nieźle. Coraz szybciej zyskiwał sławę, a ja usuwałem się w cień co działało na moją korzyść. Każdy oczekiwał jego wyścigów. Jeśli nie będzie ze mnie zysku wywalą mnie stąd, co będzie dla mnie idealnym rozwiązaniem moich wszystkich problemów.

Po chwili znane mi auto zaparkowało obok mojego.

- Cieszę się, że możemy się spotkać - Michael uśmiechnął się szyderczo. - Stęskniłeś się, kuzynie?

- Dobrze wiemy po co się tutaj spotkaliśmy, wiem, że to ty jesteś jebanym prześladowcą - syknąłem, a ten się zaśmiał.

- Dość długo zajęło ci odkrycie tego - prychnąłem na jego słowa. - Nie kryłem się z tym jakoś.

- Po co to robiłeś? - zapytałem, chcąc poznać powód jego zapędów.

- Może poczekamy aż Charlotte się tutaj zjawi? - odpowiedział pytaniem, a ja w dwóch krokach podszedłem do niego.

- Ona tu przyjedzie?! Czego jeszcze chcesz? - krzyknąłem, złapałem go za kołnierz koszuli i podniosłem do góry.

- Jesteś taki naiwny - zaśmiał mi się prosto w twarz. - Nie przyjedzie, postanowiłem się nad tobą zlitować. Chyba nie chciałbyś widzieć jak ją zabijam?

- Popierdoleniec - splunąłem na niego, a ten znów zaczął się śmiać.

- Martw się o siebie - spoważniał. - Teraz odpowiem na twoje pytanie. Po co to robiłem? Zabiliście mi rodziców, ty i twoja pokurwiona rodzinka!

Czyli zgadłem.

- To był wypadek - odparłem. - To twoi rodzice się nachlali i wsiedli do auta, nie Chad.

- Nie byli pijani - powiedział wkurzony i poszedł do mnie. - Nawet chwilę przed śmiercią chcieli zobaczyć się z tobą, nie ze mną!

Zapał do wyścigów nigdy nie wziął się znikąd. Kiedy zamieszkałem z Chad'em i Isą dowiedziałem się, że Chad lubi ścigać się autami. Nie robił tego na żadnych wyścigach ani nic, tylko czasami robił sobie starcia z ojcem Michaela. Kiedyś na imprezie rodzinnej udali się na przejadżkę, ale każdy z nic był pijany. Ojciec Michaela wziął swoją żonę, a Chad wziął Isę. Niestety rodzice Michaela bardziej, przez co w pewnej chwili stracili panowanie nad pojazdem i wjechali w drzewo. Nie zginęli na miejscu, zostali przewiezieni do szpitala. Nie byli w dobrym stanie i lekarz pozwolił nam do nich wejść. Chcieli zobaczyć się tylko ze mną, sam nie wiedziałem czemu. Powiedzieli mi, że moi rodzice chcieli aby to oni się mną zaopiekowali, ale nie mieli pieniędzy aby utrzymać jeszcze mnie. Nie zareagowałem na to jakoś przełomowo, przytaknąłem i wyszedłem z sali. Chwilę po tym zmarli.

- Przecież też ich widziałeś przed śmiercią - stwierdziłem, a ten przewrócił oczami.

- Oni traktowali cię jak syna - przyznał z wyraźną odrazą.

- I co? Dalej byłeś dla nich najważniejszy, kochali cię - odparłem. - To są twoje urojenia. Ja nigdy nie miałem ich za rodziców. To Chad i Isa są moimi rodzicami.

- To nie są moje urojenia, ale prawda, do której nie chcesz się przyznać - planował uderzyć mnie, jednak szybko odkryłem jego intencję i złapałem jego rękę.

- A co do tego ma Charlie? - na wzmiankę o niej jego oczy się zaświeciły.

- Kiedy zobaczyłem ją byłem zdziwiony, że ktoś może być tak piękny. Jednak szybko się rozczarowałem w momencie, gdy zauważyłem, że ty się wokół niej kręcisz - opowiadał. - Później dowiedziałem się, że dawno temu się przyjaźniliście, uznałem, że musi być twoim słabym punktem.

- Nic ci nie zrobiła - burknąłem. - A ty naraziłeś ją i jej rodzinę, bo szukasz rozrywki i przypomniały ci się wydarzenia sprzed lat.

- Planowałem to od momentu śmierci rodziców - powiedział oburzony. - Jesteś skończony i twoja śmieszna rodzinka również.

- Spójrz na siebie, nic mi nie zrobisz - prychnąłem, a on ruszył na mnie. Od razu złapałem go za ramiona, a ten próbował się wyrwać.

Nagle Michael został rzucony na ziemię, spojrzałem na Charlotte, która nie wiem skąd się tutaj wzięła.

- Podcięłam mu nogi - spojrzała na mnie, a ja poczułem jak krew buzuje mi w żyłach.

- Co ty tutaj robisz, przypomnij mi? - spytałem, a ona uśmiechnęła się niewinnie, ale nie na długo, ponieważ po chwili sama poleciała w dół.

Michael zaczął nią szarpać i okładać ją pięściami, a Charlie próbowała się bronić, odciągnąłem tego złamasa od niej i trzymałem go mocno aby się nie wyszarpnął. Po chwili usłyszałem syreny policyjne. Przerażony spojrzałem na Charlie, ale ta się uśmiechała.

- To koniec.


astervv

no to się zadziało...

jak wrażenia?

następny rozdział w środę...

A long way to the finish lineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz