Waleczny Motyl - 4

35 1 30
                                    

CZĘŚĆ IV

_______

Tragedia


- PALI SIĘ!!!

Szabrownicy podpalili jeden z sairo z żywnością. Tak nazywano tutaj te wysokie, przypominające wieże, budynki. W środku znajdowały się tradycyjne kiszonki, zwykle robione na zimową porę, gdy nie ma sprzyjających warunków do uprawy. Początkowo wydawało mi się, że mieszkańcy uciekali przed bandytami, ale okazało się, że nie to było powodem. 

Oni biegli po wodę. Każdy z nich potem polewał ogień wodą, ze studni, która powstała, gdy w poprzedniej wyschła woda. Starsi wiedzieli, że może być potrzebna, więc wybudowali następną. Magowie stworzyli połączenie z rzeką znajdującą się za ciepłymi wodami. 

- Szybciej! SZYBCIEJ!! - krzyczał Starszy. Mężczyzna wyróżniał się białą brodą i umięśnionym ciałem jak na swój wiek.

- Podawajcie wodę!

- To nie może się zostać zniszczone. Ostatnie miesiące poświęciliśmy na zbiory i zrobienie tych kiszonek!

Również próbowałam pomóc. Nie tylko ja. Sherumi, jak i Czarownica, też pomagały. 

- Wszystko dobrze, mój motylku? - spytała.

- T- Tak.

- Masz krew na twarzy, wiesz? 

- To nie moje... Przepraszam, ja...

- Nie tłumacz się - przerwała mi. - Zrobiłaś, co było konieczne. 

- I nie jestem z tego dumna.

- Nie wątpię. 

Kontynuowaliśmy podawanie kolejnych wiader. Niestety sairo runął jak domek z kart, a tylko nieliczną żywność udało się ocalić. Dla wioski oznaczało to głód w zimie, a kto wiedział? Może nawet coś gorszego. 

- Ciężkie czasy! Ciężkie czasy! - wołał ktoś z mieszkańców wioski. - Módlmy się do Hebigami-sama. Tylko on może nas uratować!

"Prędzej zje was żywcem i wasze dzieci na dokładkę", pomyślałam w duchu.

- Dobrze prawi! - zawtórował ktoś następny. - Módlmy się o pomyślność w kolejnych miesiącach!

Zaczynałam myśleć, że ich wszystkich powoli ogarniało szaleństwo. Jeśli wszystko by się potoczyło inaczej, wioska byłaby pełna fanatycznych sług przepełnionych frazesami o nieomylności okrutnego Boga. Nie byłam jednak na nich zła. Rozumiałam to. Mogli się podporządkować albo liczyć na to, że być może tak jak w kopalni, tak i tutaj zjawią się zakonnicy i zrobią z nimi porządek.

Między rycerzami a zakonnikami różnica jest niewielka, z wyjątkiem kodeksów i zasad.

Mój Zakon należy do jednego z zakonów bojowych. Naszym zadaniem i cnotą jest nawracanie za pomocą Ken-no-michi, czyli Drogi Miecza. To coś bardzo podobnego do tego, co właściwie robimy w takich wioskach. Pilnujemy, aby Boże Prawo było przestrzegane. Droga Miecza wymaga od nas, abyśmy uczestniczyli w takich misjach i traktowali je jako junrei, pielgrzymkę. Według ustalonego prawa, dzięki temu umacniamy się. 

Waleczny motyl (W trakcie) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz