3.

193 36 1
                                    

Veronica piętnaście lat

   Liceum nigdy nie będzie moim ulubionym wspomnieniem i byłam tego pewna prawie tak bardzo, jak tego, że gdy za rok mój najlepszy przyjaciel skończy szkołę będę o wiele bardziej niewidzialna niż teraz. Nigdy nie byłam popularna, ale nie nazwałabym się też szarą myszką. Należałam do grupy normalnych, przeciętnych licealistów zastanawiających się jak mi pójdą egzaminy SAT i czy ktoś zaprosi mnie na bal. Oczywiście w swoim czasie. Na razie miałam czternaście lat, prawie piętnaście i starałam się być fajną.

   Chciałam, żeby Castiel Methwey zwrócił na mnie uwagę. Problem tkwił w tym, że pół szkoły tego chciało. Mój sąsiad był kapitanem drużyny futbolu amerykańskiego, a jako najpopularniejszy chłopak w liceum mógł mieć każdą dziewczynę, więc nie interesowała go dwa lata młodsza sąsiadka. Zawsze traktował mnie jako swoją młodszą siostrę, którą go nie obdarzono. Miał za to brata bliźniaka - Caidena. Wyglądali niemal jak klony, mimo że próbowali się wyróżnić. Te same czarne włosy, które Castiel miał krótkie i zaczesane do góry, a jego brat troszkę dłuższe tak, że wpadały mu delikatnie do oczu. Caiden rzadko przejmował się w czym chodził albo jak odbierali go inni. Podczas gdy Castiel nosił się w czerni, podkreślającej kolor ich krystalicznie niebieskich oczu, gdy tylko nie miał akurat dresów drużynowych. Byli też trochę inaczej zbudowani, mimo dość potężnie zbudowanych ciał u obu, to Castiel był większy jako futbolowiec.

   Wiele razy zazdrościłam Jolie, mojej starszej siostrze, tego że przez kilka tygodni ona i Castiel się spotykali. Pamiętam te wszystkie razy, gdy obściskiwali się w jej pokoju, a ja siedziałam na dachu naszego blado żółtego domu tuż pod moim oknem razem z Caidenem i żałowałam, że nie jest tym drugim bratem. Uwielbiałam mojego przyjaciela. Pocieszał mnie, gdy dostałam słabą ocenę z francuskiego albo gdy, któraś z dziewczyn powiedziała mi coś przykrego. Potrafił mnie rozbawić suchymi żartami czy głupimi minami, a do tego miał twarz, w której zakochałam się dwa lata temu, gdy zaczęli interesować mnie chłopcy.

   Pech chciał, że moje serce biło dla tego z braci, dla którego równie dobrze mogłabym nie istnieć i nie zrobiłoby to mu różnicy.  Zastanawiałam się, dlaczego podobał mi się Castiel, a do Caidena nie czułam żadnego przyciągania.

   Gdy Castiela dłoń musnęła kostki mojej dłoni podczas podawania mi soli rodzinnej kolacji w ich domu, czułam jakby moją pierś wypełniło stado motyli, które gorącym prądem spływały mi do podbrzusza. Nigdy wcześniej tego nie czułam, a już na pewno nie przy moim przyjacielu.

— Cast mówił, że znowu na niego dziwnie patrzyłaś na stołówce — powiedział Caiden bez ogródek, mierząc mnie uważnym spojrzeniem.

   Siedzieliśmy na daszku pod moim oknem. To było nasze ulubione miejsce, odkąd odkryliśmy, że wystarczy solidna deska i jesteśmy w stanie się przemieszczać z jego do mojej sypialni i odwrotnie. Rodzice nam jednak już na to nie pozwalali, mimo że my nigdy się nie obściskiwaliśmy jak Jolie i Castiel.

   Zawsze siadaliśmy tuż pod oknem i rozmawialiśmy o wszystkim, czasami Caid przynosił skittlesy, a ja doktora peppera i przykrywając się kocem, oglądaliśmy wieczorem gwiazdy. Te wieczory zawsze opiewały w historie o tym, kim będziemy za kilka lat, o naszych marzeniach lub sekretach. Przy nim czułam się bezpieczna, spokojna i wysłuchana.

— Wydaje mi się, że mu się przywidziało, Caid — oznajmiłam i westchnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu.

   Nie czułam dreszczy ani motyli, gdy był obok. Tylko spokój, który grał w mojej duszy najcichszą piosenkę na świecie.

— Vey, czujesz coś do niego?

   Nie podniosłam głowy z jego ramienia, gdy padło to pytanie. Głos Caidena po mutacji był chrapliwy i męski w niczym nie przypominał tego sprzed trzech lat, który bawił mojego tatę. Zawsze próbował ukrywać śmiech kaszlnięciem, gdy któryś z naszych sąsiadów nas odwiedzał. Caiden znaczenie gorzej zniósł mutację, był bardziej skrzeczący, ale po niej miał głębszy głos.

Drown in fireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz