Rozdział pierwszy

53 4 2
                                    

  Wyspa Avatar Kyoshi od samego rana tonęła w słońcu. Zwykle wojowniczki były pierwszymi osobami które wstawały, a tym razem padło na dowódczynię i jej współlokatorkę.
  - Przyznaj że ci się podoba, Suki no! - Krzyknęła z uśmiechem Naya, zakładając fioletowe spodnie, pod tunikę tego samego koloru.
  - Nie podoba mi się, tylko... uczę go. - wydukała Suki, malując oczy.
  - I dlatego jesteś cała czerwona nawet z tym białym podkładem hm? - zapytała z sugestywnym uśmiechem dziewczyna, która tego dnia zdecydowała się nie malować.
  - Oh przestań! Spadaj Naya.. - wkurzyła się wojowniczka.
  - Dobra, dobra, nie będę przeszkadzać w randce. - zaśmiała się brunetka, i opuściła ich dom, odprowadzana zirytowanym spojrzeniem przyjaciółki.
  Szła główną drogą miasta, co chwilą napotykając znajomych. Takie "zwykłe" dni sprawiały że pogrążała się w rozmyślaniach, Lubiła życie wojowniczki Kyoshi, ale na dłuższą metę, musiała to przyznać, było nudne. Miała swój osobisty styl walki. Ale na nic się nie przydawał, skoro prawie nikt nie przypływał na wyspę. Już od dawna przygotowywała się do opuszczenia jej, ale coś ją blokowało. Strach.
  Spacerkiem doszła do kwatery zajmowanej przez Avatara i jego przyjaciół. Drogę do drzwi zastąpił jej jednak latający bizon..
  - Hej, Appa, dość! - krzyknęła śmiejąc się, kiedy zwierz przewrócił ją i zaczął wylizywać. "Dobre miałam przeczucie żeby się nie malować" pomyślała brunetka, próbując wstać.
  - Lubi cię. - usłyszała. Uniosła głowę, i zobaczyła że za nią stoi rozbawiony mag powietrza.
  - Witaj Avatarze. Zechciałbyś pomóc? - zapytała szczerząc się. Na jedną prośbę Aanga, bizon zszedł z wojowniczki, a ona sama stanęła przed chłopakiem.
  - Jak się nazywasz? - zainteresował się.
  - Jestem Naya, jedna z wojowniczek. - odparła.
  - I co cię do mnie sprowadza? Mam ci pokazać moją sztuczkę z kulkami?! - podekscytował się dwunastolatek, prezentując swą biegłość w magii powietrza.
  - Faktycznie jest fajna, ale nie. Przyszłam zapytać o cel waszej wyprawy. Gdzie lecicie?
  - Do północnego plemienia wody. Szukamy nauczyciela.
  Naya poczuła się jakby ją piorun trzasnął. Jakby duchy postanowiły dać jej znak do opuszczenia wyspy. Jednak wciąż była ta jedna rzecz która nie dawała jej spokoju. Jak miałaby wytłumaczyć to całe bagno które się za nią ciągnęło?
  - Halo, ziemia do wojowniczki! - pogodny głos Aanga wyrwał ją z zamyślenia.
  - Mówiłeś coś...? - zapytała nieprzytomnie.
  - Pytałem, czy dobrze widzę że masz fioletowe oczy.
  "Szlag"
  - Yyy.. trochę się zagalopowałeś, nie nazwałabym ich fioletowymi. - odparła, uśmiechając się niezręcznie.
  - Nie no wydaje mi się, że-
  - Aang! Widziałeś gdzieś Katarę? - usłyszeli okrzyk Sokki, który opuścił ich dom, i stanął zaskoczony widząc Nayę. - Kto to jest?
  - To Naya, wojowniczka. - chłopak przyjrzał się jej, a po chwili na jego twarzy zagościł wyraz zrozumienia.
  - Heej, to ty mnie wczoraj pociągnęłaś za włosy jak się z was śmiałem! - wykrzyknął z zadowoleniem.
  - Skąd wiesz?
  - Oczy. - odpowiedział krótko, po czym odwrócił się do Avatara. - Wiesz gdzie poszła Katara?
  - Chyba na rynek.
  - Mag wody? Tak, jest na rynku, witałyśmy się. - dodała wojowniczka.
  - Statek magów ognia zmierza na wyspę! - usłyszeli jak ktoś krzyczy. Nagle zrobiło się zamieszanie, Aang pobiegł po lotnię, Sokka gdzieś znikł. Naya pozostała sama w tym całym szaleństwie.
  "Nie. To nie jest możliwe" pomyślała przerażona. Otrząsnęła się kiedy zobaczyła dymiącego potwora, cumującego przy wyspie.
  Ruszyła biegiem przez miasto, informując wszystkie wojowniczki żeby przygotowały się na możliwy atak. Sama miała przy sobie jedynie wachlarze, ale uznała że to musi wystarczyć. "Może przynajmniej będą pamiętać kto ich skopał" pomyślała, chowając się za ścianą jednego z domów. Rozłożyła swoją broń, i ustawiła się do ataku.
  - Szukajcie Avatara! - usłyszała czyjś wrzask. Wychyliła się zza ściany, i z łoskotem upuściła swoje bronie. Teraz żałowała że nie ma na twarzy makijażu. - Tam! Zabierajcie ją! - krzyknął dowódca.
  Opanowała się, kiedy mężczyźni podeszli. Podniosła wachlarz i rzuciła nim w jednego z marynarzy. Drugiego pokonała prostym kopniakiem, wymierzonym w brzuch.  
  Przedostawała się do dowódcy statku w ekspresowym tempie. Zwykle nie walczyła tak agresywnie, ale zwykle wyspy Kyoshi nie odwiedzał wygnany książę narodu ognia.
  - Avatarze, te wojowniczki nie ochronią cię przed starciem! - krzyknął, po pokonaniu kolejnej z dziewczyn. Naya zatrzymała się przed chłopakiem, czekając aż ją zauważy. - Jak sobie życzysz... - wyszeptał, i zmierzył brunetkę wzrokiem. Przeszył ręką powietrze, a z jego zaciśniętej pięści wyleciał słup ognia. Uniosła wachlarz, który rozdzielił płomień.
  - A gdzie podziałeś jego wysokość herbaciarza? - parsknęła, ignorując jego wcześniejsze słowa i posyłając w jego stronę broń.
  - Ty, kimkolwiek jesteś, nie masz prawa obrażać mojego stryja!  - warknął wytrącony z równowagi, atakując przeciwniczkę ogniem. Naya nie odpowiedziała, tylko odparła atak. Rzuciła drugim wachlarzem, gdy pierwszy wrócił do niej jak bumerang. Wtedy obok pojawił się Aang.
  - Zajmij się rannymi. - nakazał, patrząc na Zuka z nienawiścią.
  - Dobra. - odbiegła, mając nadzieję że Avatar wie co robi. Po kolei obezwładniała żołnierzy narodu ognia, pomagając chować się dzieciakom z wyspy, i tym którzy ucierpieli.
  - Aang! Uciekajmy! Zuko zostawi wyspę kiedy odlecimy! - krzyknęła Katara, wspinając się na bizona. To było jak zapalnik do działania.
  Naya pobiegła do domu, i zabrała tylko pieniądze. Nie zdążyła minąć nawet minuta, kiedy ponownie znalazła się przy zwierzaku. W oddali widziała biegnącego Sokkę, oraz Aanga.
  - Żegnaj Kyoshi. - wyszeptała obserwując wyspę po raz ostatni, i zanurkowała w futrze Appy. Było grube, na tyle że ją zasłoniło. "Obym tego nie żałowała" pomyślała, czując że unoszą się w powietrze.

Spalony lotos ~ Avatar. Legenda AangaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz