~Powrót Do Przeszłości I Karty~

28 4 0
                                    

   Scaramouche miał ochotę uderzyć się w czoło z powodu swojej głupoty. Po co on w ogóle tu przychodził? Zrobiłby krótki obchód, wypalił papierosa i w spokoju wrócił do pokoju, gdzie może przy odrobinie szczęścia Signora i Childe już by spali.

   Ale nie. Z jakiejś nieznanej mu przyczyny stwierdził, że dobrym pomysłem będzie oglądanie sobie awantury na pokładzie. Otrząsnął się z osłupienia gdy Kazuha zbliżył się jeszcze o krok.

- Przepraszam chyba pana z kimś pomyliłem...

- Najwyraźniej - rzucił szybko Scaramouche - Proszę wybaczyć - odwrócił się szybko na pięcie i ruszył spowrotem do wejścia na statek. Jednak Kazuha był szybszy; złapał go za rękę i obrócił lrzodem do siebie.

- Nie! Jestem pewny, że to ty Kuni.

   Scaramouche wzdrygnął się. Użycie przez Kaedeharę zdrobnienia zabolało niczym policzek. Szósty Harbinger nie myśląc wyrwał rękę z uścisku i ruszył przed siebie szturchając Kazuhę.

- Dla ciebie Scaramouche. Nie wiedziałem, że tak traktuje się vipów na tym statku.

   Gdy Ballader odchodził Kazuha stał przez chwilę zdezorientowany, jednak szybko się zreflektował i ruszył za Kunikizushim.

- Ku... Scaramouche zaczekaj - nowe imię starego przyjaciela zabrzmiało dla niego dziwnie - Przepraszam ale możemy porozmawiać? Czemu...

   Ballader zatrzymał się gwałtownie, tak, że Kazuha prawie na niego wpadł. Zdezorientowany spojarzł czy nic nie stało się niżeszmu i drobniejszemu towarzyszowi. Gdy zdał sobie sprawę jak bardzo zależało mu na bezpieczeństwie Scaramouche'a, bardziej niż gdyby wpadł na kogoś innego, cofnął się jeszcze bardziej do tyłu, jakby przygnieciony tą świadomością. Czyżby jeszcze coś czuł to tego niskiego, niebieskowłosego chłopaka?

- No? O czym chcesz porozmawiać? O tym jak mnie wydałeś mojej matce czy może o tym jak nasłałeś na mnie zabójcę?

   Kazuha nie odpowiadał więc Scaramouche odwrócił się na pięcie chyba już po raz sześćdziesiąty dziewiąty tego wieczoru i odszedł. Tym razem Kaedehara już go nie zatrzymywał. Stał tylko zastanawiając się czy uda mu się jeszcze wytłumaczyć wszystko Kunikizushiemu zanim statek przybije do brzegu.

***

   Starał się jak najciszej otworzyć drzwi i wejś do swojego pokoju. Miał nadzieję, że Signora i Childe już śpią. Było już po północy. Plan Scaramouche'a legł w gruzach gdy zobaczył jak dwójka pozostałych Harbingerów siedzi przy stole i gra w karty. Gdy tylko otworzył drzwi jak na zawołanie odwrócili się czujnym spojrzeniem omietli przedsionek w zasięgu ich wzroku. Jak zarejestrowali przybycie szóstego wrócili do gry.

- No przecież widzę, że oszukujesz. Myślisz, że nie zauważyłem? Tu leżał walet pik, a nie trefl. Oddawaj.

- Ależ o czym ty mówisz? Jestem pewna, że odkąd go wyłożyłeś na stół jest to walet trefl.

- Myśllisz, że nie wiem co wykładam na stół? Pewnie masz na ręce dwa trefle i "przypadkiem" - tu wykreślił cudzysłów w powietrzu - masz teraz kolor. Hmm?

   Scaramouche uśmiechnął się; jak bardzo złego by nie miał humoru zawsze lubił słuchać idiotycznych kłótni Signory i Tartaglii, jeśli sam nie brał w nich udziału. Oczywiście prawie zawsze szło o coś tak błahego jak zgubiony pierścionek lub oszukiwanie w grze karcianej, ale przez to sprzeczki były jeszcze bardziej komiczne.

- Texas jak widzę. Może zagramy od nowa? - szósty zawsze lubił grać w karty, a szczególnie z tą dwójką. Jeszcze bardziej niż słuchać ich kłótni.

Gejtanic // Zhongchi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz