Cherry pov.
Po kilku minutach chodzenia w kółko bo tych samych korytarzach i kilku zapytaniach o drogę. Stoję przed wielkimi dębowymi drzwiami pod którymi miałam być dobre 15 minut temu.
Ale cóż na dobre rzeczy trzeba czekać. Nie żebym nazwała się rzeczą ale...
Nie przedłużając pukam i nie czekając na odpowiedź wchodzę pewnym siebie krokiem.
Nie po to się tyle stresowałam żeby teraz się denerwować i jąkać.
Trzeba pokazać suką kto ty rządzi.
Oh, przystaje w miejscu widząc pusty gabinet.
Stoję na środku dość dużego pomieszczenia które jest urządzone w ciemnym stylu lecz przez dwie szklane ściany które rozświetlają pomieszczenie wpuszczając światło słoneczne, biuro jest jaśniejsze.
Wielkie dębowe biurko z fotelem po drogiej stronie i mcbookiem a po drogiej stronie dwa krzesła wyglądające na wygodne.
Za biurkiem wielka dębowa biblioteczka ciągnąca się po całej długości jednej z dwóch zwykłych ścian.
Po drugiej stronie pomieszczenia znajduje się stolik kawowy a dookoła niego dwa fotele i sofa z brązowej skóry.
Nie chcecie dłużej stać podchodzę i siadam na jednym z dwóch krzeseł po mojej stronie biurka.
Zakładam jedną nogę na drugą eksponując swoje opalone nogi i wyciągam z torebki telefon.
Dziewiąta trzydzieści.
Cóż albo jeszcze nie przyszedł albo już sobie poszedł stwierdziwszy że ja się nie zjawię.
Ale nie przecież zameldowałam się w recepcji.
Albo ta suka coś poklikała inaczej.
Przez wściekłość na platynowa zdzirę dopiero teraz słyszę dźwięk otwieranych drzwi.
Zaciekawiona odwracam się w tamtą stronę.
Wstaje widząc plecy cholernie napakowanego faceta.
Założę się że to mój szef.
-Spierdalaj, kurwa- krzywię się słysząc wkurzony głos mężczyzny który kieruje się do rozmówcy w telefonie. Następnie rozłącza się i wkłada telefon do kieszeni.
-Proszę nie przeklinać- mówię nie zastanawiając się.
Typ nie będzie przy mnie w mojej obecności używać takich słów.
Zaskoczony moją obecnością facet odwraca się.
I o mój-kurwa-Boże.
Zachowując neutralny niepokazującą emocji minę skanuje go wzrokiem.
Czarne idealnie ułożone włosy, postawna muskularna postawa i o mój boże.
Wystające z pod kołnierzyka czarnej koszuli tatuaż.
Mając na myśli mój romans z facetem z tatuażami miałam na myśli jego.
Prycham cicho na moje myśli, mam ochotę śmiać się sobie prosto w twarz.
Lodowate tęczówki skanują mnie od góry do dołu i zatrzymują się na mojej twarzy.
Nie zrażona jego zimną postawą i dosłownie martwym spojrzeniu podchodzę do niego uśmiechając się.
-cherry- uśmiecham się podają wypielęgnowaną dłoń z czerwonymi szponami.
-kim jesteś?-pyta idealnie niskim i naturalnie zachrypniętym głosem który dociera do każdego zakąska mojego ciała i ją leśną powstrzymuje się przed zaciśnięciem ud.
-cherry- powtarzam powoli lecz stanowczo nie tracąc przyjaznego uśmiechu.
Zirytowany wywraca oczami i mija moja wystawiana dłoń i mnie bez słowa idąc w stronę biurka.
-o tak się nie będziemy bawić!- prycham tracąc te przyjazna cząstkę i zaczynam odwracając się do niego- przyszłam tutaj musiałam gadać z platynową suką z recepcji która mi groziła, chodziłam szukając tych pierdolonych drzwi do twojego pieprzonego gabinetu a ty tu draniu przychodzisz i wywracasz na mnie oczami!?- mówię wkurzona niedowierzając
Niezrażony moimi słowami mężczyzna odwraca się do mnie.
Założę się że teraz wyglądam jak dziecko które nie dostało cukierka.
Patrzy na mnie pustym wręcz wyprutym z emocji losowanym wzrokiem.
I mogłabym przysiądź ze przez sekundę kącik jego ust się odrobinę podniósł.
CZYTASZ
strength is woman
RomanceSiedemnastoletnia Cherry Hilton dostaje okazję pójścia na staż do jednej z największych firm w stanie. Przyjmując ta ofertę nie ma pojęcia że ta decyzja odmieni jej dotychczasowe życie w samotności a wszystkie sekrety wyjdą na jaw. Wszystko za zasłu...