3.

269 8 2
                                    

Cherry pov.

Po kilku minutach chodzenia w kółko bo tych samych korytarzach i kilku zapytaniach o drogę. Stoję przed wielkimi dębowymi drzwiami pod którymi miałam być dobre 15 minut temu.

Ale cóż na dobre rzeczy trzeba czekać. Nie żebym nazwała się rzeczą ale...

Nie przedłużając pukam i nie czekając na odpowiedź wchodzę pewnym siebie krokiem.

Nie po to się tyle stresowałam żeby teraz się denerwować i jąkać.

Trzeba pokazać suką kto ty rządzi.

Oh, przystaje w miejscu widząc pusty gabinet.

Stoję na środku dość dużego pomieszczenia które jest urządzone w ciemnym stylu lecz przez dwie szklane ściany które rozświetlają pomieszczenie wpuszczając światło słoneczne, biuro jest jaśniejsze.

Wielkie dębowe biurko z fotelem po drogiej stronie i mcbookiem a po drogiej stronie dwa krzesła wyglądające na wygodne.

Za biurkiem wielka dębowa biblioteczka ciągnąca się po całej długości jednej z dwóch zwykłych ścian.

Po drugiej stronie pomieszczenia znajduje się stolik kawowy a dookoła niego dwa fotele i sofa z brązowej skóry.

Nie chcecie dłużej stać podchodzę i siadam na jednym z dwóch krzeseł po mojej stronie biurka.

Zakładam jedną nogę na drugą eksponując swoje opalone nogi i wyciągam z torebki telefon.

Dziewiąta trzydzieści.

Cóż albo jeszcze nie przyszedł albo już sobie poszedł stwierdziwszy że ja się nie zjawię.

Ale nie przecież zameldowałam się w recepcji.

Albo ta suka coś poklikała inaczej.

Przez wściekłość na platynowa zdzirę dopiero teraz słyszę dźwięk otwieranych drzwi.

Zaciekawiona odwracam się w tamtą stronę.

Wstaje widząc plecy cholernie napakowanego faceta.

Założę się że to mój szef.

-Spierdalaj, kurwa- krzywię się słysząc wkurzony głos mężczyzny który kieruje się do rozmówcy w telefonie. Następnie rozłącza się i wkłada telefon do kieszeni.

-Proszę nie przeklinać- mówię nie zastanawiając się.

Typ nie będzie przy mnie w mojej obecności używać takich słów.

Zaskoczony moją obecnością facet odwraca się.

I o mój-kurwa-Boże.

Zachowując neutralny niepokazującą emocji minę skanuje go wzrokiem.

Czarne idealnie ułożone włosy, postawna muskularna postawa i o mój boże.

Wystające z pod kołnierzyka czarnej koszuli tatuaż.

Mając na myśli mój romans z facetem z tatuażami miałam na myśli jego.

Prycham cicho na moje myśli, mam ochotę śmiać się sobie prosto w twarz.

Lodowate tęczówki skanują mnie od góry do dołu i zatrzymują się na mojej twarzy.

Nie zrażona jego zimną postawą i dosłownie martwym spojrzeniu podchodzę do niego uśmiechając się.

-cherry- uśmiecham się podają wypielęgnowaną dłoń z czerwonymi szponami.

-kim jesteś?-pyta idealnie niskim i naturalnie zachrypniętym głosem który dociera do każdego zakąska mojego ciała i ją leśną powstrzymuje się przed zaciśnięciem ud.

-cherry- powtarzam powoli lecz stanowczo nie tracąc przyjaznego uśmiechu.

Zirytowany wywraca oczami i mija moja wystawiana dłoń i mnie bez słowa  idąc w stronę biurka.

-o tak się nie będziemy bawić!-  prycham tracąc te przyjazna cząstkę i zaczynam odwracając się do niego- przyszłam tutaj musiałam gadać z platynową suką z recepcji która mi groziła, chodziłam szukając tych pierdolonych drzwi do twojego pieprzonego gabinetu a ty tu draniu przychodzisz i wywracasz na mnie oczami!?- mówię wkurzona niedowierzając

Niezrażony moimi słowami mężczyzna odwraca się do mnie.

Założę się że teraz wyglądam jak dziecko które nie dostało cukierka.

Patrzy na mnie pustym wręcz wyprutym z emocji losowanym wzrokiem.

I mogłabym przysiądź ze przez sekundę kącik jego ust się odrobinę podniósł.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

strength is woman Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz