Prolog

27 1 0
                                    

*rok wcześniej, wspomnienia"

Matta poznałam na imprezie urodzinowej mojej koleżanki. Przez przypadek pijany oblał mnie sokiem(chociaż jak na to spojrzeć to była raczej wódka z sokiem). Zaczęliśmy się sprzeczać czyja to wina. Następnego dnia zaczepił mnie pod sklepem. Zaczęliśmy gadać od początku czułam się przy nim inaczej. Nie wyśmiewał mojego lekko zaczykowatego nosa. Mój kompleks na punkcie tej konkretnej części ciała był niesamowicie duży, jednak to że Matt nie śmiał się z niego tylko go akceptował niesamowicie poprawiał mi poczucie własnej wartości i pewność siebie. Czułam się przy nim inaczej. Taka zauważona i doceniona. Gdy myślałam o Macie lekki uśmiech wkradał się na moje usta. Tego samego wieczoru napisał do mnie na Instagramie. Pisaliśmy bardzo długo. Dobrze mi się z nim pisało. Zaczęliśmy spędzać ze sobą wiele czasu. Zwykle to ja przychodziłam do niego. Często spotykaliśmy się na mieście. Nie zauważyłam nawet kiedy wszyscy znajomi się ode mnie odwrócili. W moim mniemaniu jak miałam Matta miałam wszystko co mi potrzebne. Nagle oceny spadły mi z 2-3( w Niemczech najlepszą oceną jest jedynka a najgorszą szóstka) na 4-5. Szybko także moi rodzice zauważyli zmiany w moim zachowaniu. Zdarzyło mi się wymknąć z domu i wrócić nad ranem. W wieku 15 lat Matt zdając sobie sprawę w jakim jestem wieku dosłownie kazał mi pić alkohol. Po wypiciu stawał się bardzo agresywny. Krzyczał na mnie wyzywał od dziwek, kurw, porównywał mnie ze swoimi koleżankami. Moja relacja z rodzicami też nie była taka sama. Przez moje ucieczki z domu, spadek ocen czy zmiany w moim zachowaniu rodzice zaczęli mieć ze mną problemy wychowawcze. Buntowałam się. Wykrzykiwałam że ich nienawidzę i że mnie nie znają. Na złość jeszcze więcej spotykałam się z Mattem. Gdy rodzice próbowali zachęcić mnie do nauki odpowiadałam "Nie. Sama se kurwa rób te zadania." albo "Nie będziecie za mnie decydować o moim życiu!". Rodzice zaczęli wywierać na mnie presję. Powtarzali mi że czemu nie mogę uczyć się jak Sophia. Gdy przynosiłam im kolejną 6 czy 5 dostawałam ochrzan od góry do dołu. Żeby sobie ulżyć od tej narastającej presji i natłoku myśli brałam scyzoryk który dostałam od taty do samoobrony i przejeżdżałam nim sobie po ramionach raz czy dwa razy. Nigdy nie były to mocne cięcia. Matt to pochwalał mówił że w ten sposób staje się jedną z ich bandy. Ja, dumna z tego, że ktoś nie uważa mnie za psychopatkę, robiłam to dalej. Rodzice wywierali na mnie coraz to większą presję, bo coraz bardziej nie mogli nade mną zapanować. Cięcia były regularne. Co dwa-trzy dni pojawiały się nowe rany. A to na kostkach, a to na przedramionach. Presja działała z dwóch stron, a ja czułam, że się duszę. Z jednej strony miałam rodziców, których kochałam mimo tego wszystkiego co przez miesiące wykrzykiwałam im w twarz, a z drugiej chłopaka który zdradzał mnie na prawo i lewo ze swoimi koleżankami. A jak byliśmy już razem sami to wypominał mi czemu nie mogę mieć figury jak Emilie, Emma czy inna Mirabelle. Wypominał mi moją figurę mówiąc, że powinna schudnąć przez co moja relacja z jedzeniem stawała się okropniejsza. Zdarzyło się, że nie jadłam przez dwa dni, a jak już zjadłam to zdarzało mi się to zwymiotować. Często słyszałam teksty w stylu "Tobie chyba wystarczy" lub "Krowo, nie jedz tyle, bo nikt nie będzie Cię chciał" albo Parker zabierał mi jedzenie sprzed nosa. Czułam się jak zamknięta w klatce. Czułam, że nie daje rady ale nie miałam nikogo żeby o tym pogadać. Żeby iść do rodziców nie miałam odwagi, a z Mattem już kiedyś próbowałam przeprowadzić taką rozmowę. Wynikło z tego tyle, że Matt uderzył mnie plaskaczem w twarz oraz zwyzywał mnie od natrętnej suki. Te słowa były jak gwóźdź do trumny. Gdy to usłyszałam łzy poleciały mi automatycznie. Wybiegłam wtedy z mieszkania Matta i pobiegłam do bloku. Wpadłam do mieszkania jak burza. Rodzice byli w szoku moim napadem pamiętam, że mama próbowała mnie uspokoić ale ja byłam zaciemniona potrzebą zrobienia sobie krzywdy. Gdy wpadłam do pokoju zamknęłam drzwi na klucz, rodzice próbowali się dobić ale ja się nie dałam. Wzięłam do ręki scyzoryk rozcinając nim najpierw kostki potem nadgarstki aż doszłam do dekoltu i gardła. Początkowo się zawahałam Jednak po chwili gdy przypomniałam sobie to co przechodziłam przed ostatnie miesiące zdecydowałam się to zrobić. Jeden szybki ruch ręką. Szyja paliła mnie żywym ogniem. Zginałam się z bólu ale mimo założenia, że przyniesie mi to ulgę bolało jeszcze bardziej. Czułam że powili tracę świadomość. Przed oczami miałam tylko rozmazany obraz . Pamiętam tylko moment upadku na podłogę, a potem dźwięk syreny pogotowia. Obudziłam się po 5 dniach w szpitalu. Pierwsze co do mnie dotarło to było to, że moja próba samobójcza się niepowiodła. Byłam zła i zdesperowana. Moi rodzice byli niesamowicie szczęśliwi gdy okazało się, że przeżyję. Jak się okazało byli jedynymi osobami które mnie odwiedzały, tak mi przynajmniej powiedzieli. Nie wspomnieli słowem, że odwiedził mnie jeszcze Brian, najlepszy przyjaciel Matta. Jednak po czasie ich rozumiem. Nie chcieli żebym miała z kimkolwiek kontakt. Poleżałam w szpitalu tydzień a potem przewieziono mnie do szpitala psychiatrycznego. Miałam tam przemyśleć wszystko to co się działo. Jednak moje myśli zaprzątało coś innego. Udało mi się przemycić scyzoryk. Więc jednej nocy po tygodniu pobytu tam moja desperacja, natłok myśli i zetknęcie się z takimi ludźmi którzy zadziwiająco bardzo przypominali mnie spowodowało że psychika mi nie wytrzymała. Po raz kolejny wzięłam scyzoryk do ręki. Tym razem nie przyjechałam tylko po nadgarstkach rozcięłam także dłonie oraz ponownie przejechałam nożykiem po gardle. Moja dalsza chęć rozcięcia skóry zakończyła się wejściem pielęgniarki. Ale weszła ona na tyle późno, że zdążyłam stracić świadomość poniekąd próba się udała. Jednak zakończyło się to też terapią. Po kolejnym pobycie w szpitalu wróciłam do psychiatryka. Moi rodzice znaleźli mi terapeutę który zgodził przyjeżdżać do mnie jeśli dyrekcja się zgodzi. Przez moje trzy miesiące pobytu tam poukładałam sobie wieli rzeczy. Zrozumiałam że to co robiłam było złe i tylko po to by nie szukać trudniejszych ale bardziej skutecznych rozwiązań . Zrozumiałam też że to co robił Matt było czystą manipulacja a ja dałam się złapać w jego sidła. Doszłam do wniosku że muszę to skończyć raz na zawsze. Mimo że mogłoby się wydawać że będę musiała powtarzać rok szkolny to nie. W szpitalu udało mi się nadrobić materiał. Przeszłam na nauczanie domowe żeby jak najproduktywniej wykorzystać ten czas. Doszłam także do wniosku że do końca roku zostanę na takim nauczaniu bo tak było poprostu dla mnie i mojej nadszarpniętej psychiki lepiej. 26 maja w dzień Matki wyszłam ze szpitala po trzech miesiącach odnowiona. Z planem działania co zrobić żeby było mi tutaj lepiej i jak przeciwstawić się Parkerowi. Przez resztę roku szkolnego naprawiłam relację z rodzicami oraz leczyłam rany po cięciach. Wyrzucałam wszystko co mi się jak kolwiek źle kojarzyło. Rodzice bardzo mnie wspierali. Po tym jak usłyszeli całą prawdę, presja zeszła. Wszystko co się działo przez jeden rok, zniknęło. Matt pozostał częścią mojego życia jednka nie tak ważną. Był zły. Prawda. Ale ja też byłam silniejsza. Silniejsza i nie do zatrzymania.

------------------------------------------------------------

Tą książkę dedykuję osobą które straciły nadzieję na jakiekolwiek szczęście. Pamiętajcie nie jesteście sami i czasami drugą osoba może nam nieświadomie pomóc. Nie zamykajmy się na szczęście, bo każdy na nie zasługuje.

------------------------------------------------------------
HEJKA!
To moja pierwsza książka. Postanowiłam wrzucić prolog i zobaczymy. Mam napisanie sześć rozdziałów. Będę je powoli tutaj wrzucać. A narazie do zobaczenia❤️

Life between two words Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz