Rozdział 5. Czas, to pojęcie względne

2 0 0
                                    

*Aiden*
Cały wieczór rozmyślałem o dzisiejszym spotkaniu z Melanie. Dziewczyna była inna niż wszyscy na tej wyspie. Każde słowo które wypowiadała było wyważone i przemyślanie, tak jakby się bała, że skrytykuje ją za coś co powie. Na pierwszy rzut oka różniła się od na przykład, takiej Jess. W jej oczach było coś, czego nie mogłem rozgryźć. Rozmyślając o tym poczułem wibracje telefonu pod poduszką. Podniosłem telefon żeby zobaczyć kto to taki.
Użytkownik @Mell_winston_125 wysyła ci wiadomość na: Instagram
Nie wiele myśląc kliknął w powiadomienie.
Od Mell_winston_125
Biegamy jutro?
Do Mell_winston_125
O której?
Od Mell_winston_125
Rano. O wschodzie?
Do Mell_winston_125
Dobra. Rano przed zejściem na plażę.
Dziewczyna nie odpowiedziała wiadomością tylko poserduszkowała mi wiadomość, przez co wiedziałem, że odczytała i najpewniej się stawi.
Równo dziesięć minut przed wschodem stanąłem przed zejściem na plażę, dostałem szoku termicznego. Na zewnątrz było nie czterdzieści, a maksymalnie osiemnaście.
Równo o piątej dwadzieścia, zapukałem w drzwi pokoju państwa Winston'ów. Przez krótką chwilę nikt nie odpowiadał, ale po chwili zobaczyłem ruchy po drugiej stronie, a zaraz zza drzwi wyłoniła się twarz zaspanej Mell.
- Hej - przywitałem się.
- Ummm...Hej. Wejdź proszę - wskazała pomieszczenie.
Wszedłem do mieszkania znając układ mieszkania na pamięć.
- Poczekasz? Muszę się tylko....ogarnąć.
- Tak, pewnie - dziewczyna skierowała się do pokoju z dużymi oknami. Czekałem w przedpokoju rozglądając się dookoła. Mimo że Winston'owie dopiero wczoraj przylecieli mieszkanie było w pełni użytkowane. Na podłodze przy szafie stały rolki i sprzęt wędkarski. W salonie widziałem walizki na w pół rozpakowane. Na stole kuchennym stały naczynia i pudełka na wynos z knajpki przy plaży. Po dziesięciu minutach staniu w przejściu zacząłem się niepokoić. Postanowiłem zapukałem do pokoju blondynki.
- Mellie..ile mam jeszcze czekać? - wszedłem do pokoju po odczekaniu krótkiej chwili gdy nikt nie odpowiedział na moje pukanie.- Mell ? - Dziewczyna siedziała opatulona kocem przed trzema strojami sportowymi a oczy miała zamknięte. - Mell śpisz?
- Nie odpowiedziała. Biłem się z myślami. Z jednej strony miałem obudzenie jej a z drugiej chciałem iść biegać. Wiedziałem że ona też chce, więc zdecydowałem się na obudzenie jej - Mell wstawaj - potrząsnąłem ramieniem dziewczyny. Niebieskooka praktycznie od razu się obudziła. - Przepraszam. Nie chciałem Cię wystraszyć ale wiesz..
- Tak wiem - westchnęła. Patrzyła na moją dłoń nadal spoczywającą na jej ramieniu. Wpatrywała się w
-Jak nie chcesz to nie musimy biegać -Wzruszyłem ramionami.
-Nie. Chcę. Ale mógłbyś wyjść. Muszę się przebrać. Potzrebuje pięciu minut. Obiecuje że nie zasnę.
Uśmiechając się pod nosem pokiwałem głową i wyszedłem na korytarz. Tym razem faktycznie chwilę po tym Melanie wyłoniła się z pokoju uczesana w wysoką kitkę oraz w leginsach i sportowym topie. Obie te rzeczy były w kolorze czarnym.
-Idziemy?
-Jasne.
-Masz jakąś spoko miejscówkę?
- Hmmmm wiesz...co byś powiedziała na biegamy po plaży?
-Po tym piachu? Przecież my nie przebiegniemy nawet metra.
-Ale ja mówię o brzegu. Chyba że nie masz wodoodpornych butów.
-Aiden proszę Cię. Te buty przeżyły jesień w Niemczech. Są niezniszczalne.
-Czyli idziemy na brzeg plaży- Po tych słowach skierowaliśmy się do wyjścia. Poprowadziłem dziewczynę przez plątaninę korytarzy naszego apartamentowca. Gdy wyszliśmy na zewnątrz udeżyło w nas dość rześkie powietrze. Mimo tego wiatr był nadal ciepły.
-Chodź tędy-wskazałem na przejście między domem mojego sąsiada a winoroślą należącą do mojej mamy.
-Gdzie to auto które tu stoi?
-Nie wiem. Pewnie tata pojechał na ląd.
-Po co?
-A ja wiem. Jeździ po różne rzeczy.
-A okej. Słuchasz muzyki przy bieganiu czy nie?
- Raczej nie. Lubię słuchać morza.
-Dobra. To ja też nie będę słuchać. Zobaczymy co wasza przyroda ma do zaoferowania.
-Jak chcesz to słuchaj.
-Nie chcę Aiden. Naprawdę.
-Dobra to...jaki odcinek chcesz przebiec?
-Myślałam o 5 kilometrach.
-Chyba szybciej płuca wypluje albo zejdę na zawał niż tyle przebiegnę -wyszeptałem do siebie
-Mówiłeś coś?
-Nie. Musiało Ci się coś przesłyszeć. Masz jakiś pomysł na rozgrzewkę?
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko pokiwała głową I zaczęła wykonywać różne ćwiczenia na rozgrzanie mięśni nóg, brzucha itp. Po szybkim rozgrzaniu najważniejszych parti ciała ruszyliśmy. Pierwsza połowa szła dobrze. Jednak przy trzecim kilometrze złapał mnie skurcz.
-Ała...
Aiden? Co jest?
-Skurcz.
-Pomasuj powinno przejść. Chodź usiądziemy na chwilę. Przyda Ci się. Jesteś czerwony jak burak.-Po uspokojeniu oddechów (mimo skurczu się to udało) usiedliśmy na piasku.
-Dzięki. Pomożesz mi pozbyć się skurczu?
-Nie puszcza?
-Ani trochę.
-Kurcze, pokaż to-dziewczyna uklęknęła przede mną i zaczęła masować mój piszczel. Uznałem że dziewczyna musi mieć magiczne dłonie bo po tym jak dotknęła mojej skóry nie dość że skurcz magicznie przeszedł to jeszcze na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Dłonie Melanie mimo siedemnastu stopni na zewnątrz były rozgrzane.
-Lepiej?
-Em...ekhem..tak..lepiej,dzięki.
-Spoko. Biegniemy dalej?
-A nie możemy się przejść? -Zapytałem błagalnie.
-Jak przebiegniemy te dwa kilometry to tak zrobimy sobie spacerek.
-No ale...
-Ze mną nie ma dyskusji musisz się tego nauczyć.
Westchnąłem ale ruszyłem na Melanie która ruszyła truchtem.
-Nie nudzi Ci się na tej wyspie?
-Wiesz nigdy o tym nie myślałem.
-Bo tak się zastanawiałam. Czas musi tutaj bardzo wolno lecieć. Ja chyba bym tak nie umiała. Odcięta od ludzi. I całego świata zewnętrznego.
-Wiesz czas tu leci inaczej. Czas w tym miejscu to pojęcie względne. Na tej wyspie wszystko jest inaczej.
-Tak zauważyłam-westchnęła.- Nie męczy Cię to że nie masz kontatku z lądem. Jesteście uzależnieni od morza i warunków na nim. To chyba trochę męczące.
-Myślałem kiedyś o tym czy nie pójść do szkoły na lądzie. Ale musiałem zrezygnować z tego pomysłu z tego samego powodu co właśnie wymieniłaś. Jest to na dłuższą metę męczące. Jednak nie mam po co jeździć na ląd. Nie mam tak rodziny. Większość rodziny mieszka Hiszpani.
-Tja...znam to. Całą rodzina jest daleko. Nic przyjemnego.
-Nawet nie odczuwam ich braku. Mam znajomych tutaj i oni zastępują mi rodzinę. Przywykłem do życia tutaj. To mój dom. Cała ta wyspa.
Melanie nie odpowiedziała na to. Pogrążyła się w rozmyślaniach a ja nie zamierzałem jej przeszkadzać. Sam miałem jedną sprawę do przemyślenia. Moje myśli przelatywały przez głowę z prędkością tysięcy jak nie milionów kilometrów na godzinę. Zaprowadzić ją tam? Nie zaprowadzić? Znam ją nie pełne 24 godziny. Chce jej zaufać. Nie mogę jej zaufać. Ale przecież moja mama znała Johna wcześniej. Opowiadała mi że Melanie jest niesamowicie podobna charakterem do taty. Moje próby przekonania siebie że ten pomysł jest idiotyczny nie wyszły. Moje chęci żeby ją tam zaprowadzić były niesamowicie silne i nie zamierzałem odpuścić.
-Ej Mell, skręcimy za jakiś kilometr dobra?
-Emm..dobra ale po co?
- Chce Ci coś pokazać.
Dziewczyna wzruszyła ramionami ale przystała na propozycję. Miałem tylko nadziej że jej się spodoba.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Life between two words Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz