Rano jest takie jak co dzień. Pobudka, śniadanie, rutynowe czynności. Może trochę więcej milczenia niż zwykle, ale przecież lubi milczeć, więc powinien być w dobrym humorze.
— Isla? Wpisałaś wszystko na jutrzejszą listę zakupów? — woła do mnie z łazienki mój chłopak, ten lubiący milczenie, podczas gdy ja ścielę łóżko.
Staję skonsternowana. Zapomniałam o liście zakupów. Cholera. Rozglądam się, ale mój telefon chyba jest w torebce, a torebka w holu. Nie zdążę nic na szybko dopisać. Nie wiem, co mu odpowiedzieć. Skłamać? To już chyba nie ma znaczenia.
— Tak! — odkrzykuję więc i ścielę dalej łóżko.
W łazience nastaje niepokojąca cisza.
Domyślił się. Na pewno się domyślił, że kłamię.
Oglądam się na hebanowe drzwi łazienki, które odbijają się w marmurowej podłodze, a zza nich wychyla się Thomas. Chłopak lat dwadzieścia pięć, ale można wziąć go za kogoś starszego, bo wygląda poważnie. Ciemnowłosy, uczesany i ogolony na gładko, ubrany w białą koszulę, blezer i eleganckie spodnie — jak na asystenta profesora uniwersytetu przystało — patrzy na mnie swoimi brązowymi oczami, które kiedyś tak bardzo pokochałam.
Wzór.
Dziś widzę w tych oczach tylko wzór matematyczny. Bardzo skomplikowany. Słyszę stukot kredy o tablicę. Wzór przyciąga moje oko, ale go nie rozumiem. Nie potrafię rozwiązać zadania. Czuję stres. Czuję się głupia. Nic niewarta.
Thomas wyciąga telefon z kieszeni spodni i klika w aplikację. Znów zerka na mnie. Czekam na falę narzekań. Może nawet kłótnię. O bzdurne zakupy.
— Niczego nie dopisałaś — mówi jakby zaskoczony.
Myślałam, że będzie zły. Nie wiem, jak wybrnąć. Byłam gotowa na wyrzuty.
— Bo niczego nie potrzebuję — wyjaśniam i parskam udawanym śmiechem jak idiotka. — Wszystko kupiliśmy w zeszłym tygodniu — wymiguję się, a on patrzy na mnie podejrzliwie.
Marszczy brwi, ale wciąż nie jest zły, jak zakładałam. To dziwne.
— Okej — przytakuje wyrozumiale i znika w łazience.
Chyba udaje mi się uniknąć awantury. Nie usłyszałam ani jednego „prosiłem cię", „przecież to tylko pięć minut", „mogłabyś się choć raz skupić", więc chyba naprawdę nie jest zły.
Pół godziny później, Thomas całuje mnie krótko w usta i wychodzi z naszego mieszkania, na pięćdziesiątym piętrze apartamentowca mieszczącego się na Manhattanie. Tak, mieszkamy w apartamentowcu. On jest asystentem profesora, a ja studentką Wydziału Aktorstwa na New York University, ale mieszkamy w apartamentowcu. Dziś wydaje mi się, że to jakiś obłęd, który mnie opętał, nim zdążyłam pomyśleć rozsądnie.
Stoję w holu i sama nie wiem, co mam zrobić. Niby ułożyłam plan, ale nie potrafię ruszyć się z miejsca. Nigdy nie byłam dobra w trzymaniu się planu. Czuję, jakbym była więźniem własnego przyzwyczajenia.
Chwilę później, dociera do mnie, że skłamałam w sprawie zakupów i udało mi się uniknąć złości Thomasa. To pierwszy stopień do autodestrukcji. Wiem o tym tak samo dobrze, jak o tym, że od tej chwili, jeśli tu zostanę, będzie tylko gorzej. Dziś się udało, ale nie zawsze tak będzie. Już zawsze musiałabym kłamać, dla świętego spokoju, żeby nie było awantur, a on łapałby mnie co jakiś czas na tych drobnych kłamstewkach, które zapewne przeradzałyby się w coraz większe kłamstwa i byłoby tylko gorzej. Najgorzej. Nie chcę tak. Nigdy nie chciałam. To zakrawa o znęcanie się psychiczne. Jego, nade mną. Zdaję sobie z tego sprawę. I z tego, że wiedząc o tym, nie powinnam w to brnąć dalej. To dlatego podjęłam taką, a nie inną decyzję.
CZYTASZ
Nocny telefon
RomanceNajlepszym postanowieniem noworocznym, jest obietnica, aby nie oglądać się wstecz. Tak sobie obiecała Isla. Co jednak zrobi, jeśli w ten ostatni dzień roku, na jej horyzoncie pojawi się Carson? Jej najlepszy przyjaciel z czasów liceum, który być mo...