14 - Bankiet

344 22 14
                                    

Dedykuję 1a2zrr i Kirunaola1 Miłego czytania ❤️
UWAGA! Tutaj Grace nie jest taka sztywna!
__________________

Adrien:

- To co wszyscy gotowi? - pokiwali głowami, a dziewczyna pijąca wodę wystawiła rękę i pokazała mi kciuka w górę. - To co jedziemy.

30 minut później

Zaparkowałem na parkingu pod salą i wysiadłem z auta razem z Hailie. Za naszym przykładem poszedł Dylan i Laura. Po chwili obok nas zatrzymało się auto z którego wysiedli chłopcy. Podszedłem do mojej księżniczki i podałem jej rękę. Nagle święta trująca zaczęła się z czegoś śmiać jak pierdolnięci.

- Możecie się uciszyć? - zapytała Hailie na co pokiwali głową starając się powstrzymać dalszy atak śmiechu. - Co was tak rozbawiło?

- Nic - odparł Shane na co cała trujka posłała sobie rozbawione spojrzenie.

- Dobra nie mam do was siły. Macie się zachowywać jak ludzie, a nie zwierzęta. Ty też Laura.

- A czy ja kiedyś byłam nie grzeczna?

- Przypomnieć ci ostatni bankiet? - pokiwała głową. - To tak. Najpierw zabrałaś moje wino gdy poszłam razem z Adrienem tańczyć i postanowiłaś przypadkowo wylać je na koszulę Egberta Santana. Później zaczęłaś jakieś pyskówki z bliźniakami na oczach Grace Jenderau tak aby przykuć jej uwagę, a chłopcy mieli zacząć do niej zarywać gdy podejdzie. Następnie podczas przemowy Retera żuciłaś w Dylana swoim butem...

- Dobra, ok. Będę grzeczna.

- Mam nadzieję.

Laura:

No dobra może i wylałam na idealnie wyprasowaną białą koszulę ojca Adriena czerwone wino mamy, ale trzeba zaznaczyć że miało być trochę a nie cały kieliszek. Teoretycznie plan z zarywaniem do Grace też ja wymyśliłam ale to chłopcy go wcielili w życię. No, ale co ja poradzę na to, że było tak nudno. A w Dylana żuciłam butem bo zasłużył. Czyli wnioskując jestem nie winna. (patrząc na wszystkie za i przeciw śmiem twierdzić iż moje zachowania były adekwatne do danego momentu)

- Halo. Ziemia do Laury. Idziemy.

- Sory zamyśliłam się - odpowiedziałam wymijająco.

Ruszyliśmy spokojnie do wejścia. Szczerze. Jedyne co lubiłam w tych bankietach to... w sumie nie wiem co. Ochrona nawet nie ptóbowała nas zatrzymać. Tylko jeden się na mnie dziwnie patrzył. Weszliśmy na salę a wszystkie spojrzenia skierowały się w naszą stronę. Nie lubiłam tej powitalnej gatki więc szturchnęłam chłopaków i zmyłam się w stronę stołów. Zazwyczaj większość czasu tam spędzałam. Zawsze leżały na nich jakieś owoce więc mogłam siedzieć i je sobie skubać. Najbardziej lubiłam winogrono, zawsze było takie słodziutkie. Dodatkowo nasze miejsce znajdowało się na podwyższeniu więc miałam dobry widok na całą salę, łacznie za sceną, co dawało mi możliwoś zamiast stania pod sceną siedzenia tutaj. Po chwili do mnie dołączyła święta trujca. Dylan w ręku trzymał jakiś kieliszek i domyślałam się, że to alkohol.

- Co masz?

- Napewno nie coś dla małych dziewczynek.

- Ej! Jestem tylko trzy lata młodsza!

- Ale ty jesteś w podstawówce, a ja w Liceum.

- Bliźniaki też są jeszcze w podstawówce - założyłam ręce na ramiona i podniosłam jedną brew do góry.

Walker and Clark familly [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz