15 - Bankiet część 2

263 19 2
                                    

Kolejny rozdział ❤️ Emilia0805czm i AnnaDanowska8 mam nadzieję że się wam spodoba😘 miłego czytania

_____________________

Hailie:

Przytuiłyśmy się, a gdy się odsunęłam usłuszałam huk. Nagle poczółam przerażający ból w prawym udzie. Prawie, że natychmiastowo upadłam. Adrien, Laura i Grace stali najbliżej i odrazu uklęknęli obok mnie.

Na początku nie byłam w stanie zrozumieć co się dzieje. Ból po raz pierwszy mnie rozpraszał. Gdy udało mi się skupić wzrok obejrzałam się do okoła. Adrien trzymał mnie za kark i patrzył na moją twarz z przerażeniem. Czułam jego palce w okolicach żuchwy. Grace klęczała przy mojej nodze. Domyślalam się że próbowała opanować sytuację. Laura klęczała ze łzami przerażenia w oczach i trzymała moja dłoń.

- Laura... - powiedziałam przyciszonym głosem. - Druga noga... -dziewczyna spojrzała na mnie i podwinęła moją sukienkę. Przed wyjazdem zawiązałam na niej jeszcze bandaż elastyczny żeby był na wszelki wypadek. Dziewczynka tylko gdy go dojrzała zaczęła w pośpiechu go odwiązywać. Poczułam jak zdejmuje go z nogi.

- Grace... - szepnęła, a kobieta spojrzała na nią. Odrazu gdy zobaczyła bandaż w jej oczach na chwilę pojawiła się odrobiną uspokojenia.

- Spróbój do mnie podejść tak aby cię nie zuważyli - wyszeptała zdecydowanie. Też wiedziała, że jesteśmy pod ostrzałem i nie powinniśmy się ruszać. Laura zaczęła się prawie że czołgać w jej stronę. Wypatrzyłam słuch wiedząc, że jednak ktoś kto nas obserwuje to prędzej czy później zauważy usłyszalam przeładowywanie broni nie zdążyłam się odezwać bo zrobił to Dylan.

- Padnij! - krzyknąła a wszyscy aułtomatycznie to zrobili. Kulką przelacieła nad głową Laury a ja przeklnęłam pod nosem.

Alexander:

Dostałem od ojca proste zadanie. Zdobądź przed północa zaufanie młodej Monetki. Poszło szybciej niż myślałem. Ukradkiem spojrzałem na zegarek. Ujrzałem wiadomość.

Ojciec:

Podejdź pod wejście na salę. Teraz.

Mam jeszcze dziesięć minut nie zakończe tego w ten sposób. Zbliżyłem swoją twarz do niej i wyszeptałam.

- Wiesz podobasz mi się... - pocałowałem ja delikatnie w usta. Chciało mi się śmiać była taka naiwna. Szkoda, że nie wie jeszcze o naszym bliskim spotkaniu za jakieś dwie, może trzy godzinki. Przerwałem pocałunek i powiedziałem. - Wiesz ojciec mówił żebym przed północą do niego podszedł, a jest za pięć. Myślę, że ty też powinnaś iść już do braci Lauro.

- Do zobaczenia... - zacięła się, a ja zdałem sobie sprawę, że się jej nie przedstawiłem. Kurwa.

- Alexander. Ale wolę Xan, bądź Xander - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek, po czym udałem się do ojca. Podszedłam do mężczyzny. - Sory, że tak długo, ale musiałem dokończyć pewne sprawy.

- Udało się?

- A miało się nie udać? Oczywiście, że się udało. Nawet się całowaliśmy - ostatnie zdanie powiedziałem szeptem.

- Alexandrze.

- Spokojnie i tak mam to w planach na później.

- Skoro tak uważasz w końcu to twoja dziewczynka - uśmiechnąłem się. - Za dziesięć minut zaczynamy - w tym momencie weszli na scenę.

- Proszę o uwagę - rozbrzmiał w całej sali głos Monet. - Chcielibyśmy przekazać państwu pewną informację.

- Pewnie jak wiecie razem z Hailie Monet jesteśmy zaręczeni od trochę ponad pół roku - powiedział jej narzeczony.

- Mamy dla was nową nowinę - zajebiście - Jestem w czwartym tygodniu ciąży - no chyba kurwa nie.

Ojciec od razu wyjął z kieszeni telefon i zprzyłożył go do ucha.

- Zmiana planów - powiedział do rozmówcy. - Nie ważcie się strzelać w brzuch. Najlepiej w udo. W końcu nie chcemy zabić dziecka - i się rozłącza.

Nie mysiałe długo czekać by zobaczyć kilku naszych ludzi wmykających się niezuważenie do sali. Spojrzałem na zegarek. Wyciągnąłem swoją broń z marynarki i zacząłem w głowie odliczać. Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero. Huk. Zobaczyłem jak perełka upada na scenie a kilka osób do niej od razy doskakuje. Teraz pięć minót i wyleci dym. Razem z ojcem spojrzeliśmy na siebię. Oboje w rękach trzymaliśmy broń i mieliśmy delikatne uśmiechy na twarzach. Minęły dwie minuty. Ktoś się ruszył na scenie. Przeładowałem broń.

- Padnij! - strzeliłem.

Był to równiez znak dla naszych ludzi, że mają ubrać maski. Sam sięgnąłem do kieszeni i ją założyłem. Za chwilę wyleci dym i wszyscy padną. Zabierzemy rodzinkę Monetów i Santanów wywieziemy zabawimy się, pomęczymy i wsio.

Dylan:

Co się tu odpierdala?! Usłyszałem syk i poczułem w powietrzu dziwny zapach. Zakryłem usta i nos ręką po czym spojrzałem na wentylację. Ja pierdolę. Z każdej wętylacji na sali wydobywał się dym. Podejrzewałem, że środek usypiający. Nie myliłem się. Powieki zaczęly mi ciążyć a siły coraz bardziej opadały. Poczułem jak oczy mi się zamykają.

______________Od aytorki_____________

Hejka 👋🏻 macie rozdział dzisiaj i sory za polsatowanie proszę mnie nie zabijać między piątkiem a niedzielą pojawi się kolejny rozdział 😈 (no chyba że uda mi się napisać też pomiędzy to dostaniecie rozdział bonusowy, ale tylko jeśli będziecie grzeczni 😘 wiem że mnie nie nawidzicie za moje metody wychowawcze, ale mówi się trudno i żyje dalej 😁

P.S. Trumnę chcę jakąś ładną i dużą żeby się moje książki do niej zmieściły. Tylko ostrzegam jeśli mnie zabijecie to nie będzie rozdzialów🤷🏻‍♀️

Dla tych co czytali to gdy jeszcze było fanfikiem

Teraz - Wcześniej

Mason - Vincent
Gabriel - Will
Louis - Dylan
Poul - Tony
Eva - Shane (👍🏻 było mi trochę za dużo chłopów)
Isla - Gabriela (mama chlopców)
Isa - Maya
Mathew - Monthy
Adrian - Adrien
Wanessa - Hailie
Walker - Monet
Clark - Santan
Lisa - Lindsey (mama chłopaków w orginalnej wersji)
Lenny - Flynn
James - Cam
Julia - Blanch
Igor - Egbertg
Alien - Grace
Carolina - Kaira

792 słowa

Walker and Clark familly [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz