Szary ponury dzień, zupełnie jakby miało lać, Boulder pogrążone było w swego rodzaju smutku, nie wyglądało tak samo jak zeszłego lata, czy ciepłej wiosny. Jesień była dość ponura i chłodna, co sprawiało, że mieszkańcy nie wyglądali jakby kiedykolwiek byli szczęśliwi. Lecz sytuacja zmieniała się gdy tylko pierwsze promienie słońca trafiały do tego małego miasteczka, a z nimi wracało szczęście.
Przemierzając ulicę miasta, zamyślona chciałam jak najszybciej dotrzeć do kliniki do której zmierzałam by uciec przed zbliżająca się ulewą, naprawdę nie chciałam zmoknąć. W dodatku nie zabrałam ze sobą parasola. Już z daleka mogłam dostrzec jak pod budynkiem schowany stoi chłopak, na głowie zaciągnięty miał kaptur mimo iż deszcz na niego nie padał. Palił papierosa a kosmyki czarnych włosów wystawały spod kaptura, nie byłam w stanie
dostrzec jego twarzy ponieważ wzrok utkwiony miał w swoje przetarte conversy. Wbiegłam pod daszek chowając się przed pierwszymi kroplami deszczu - kolejna na terapie - burknął wypuszczając dym spomiędzy warg. Lecz zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, zgasił swojego papierosa i odszedł bez słowa. Nawet nie zdążyłam zareagować gdyż chłopak tak szybko zniknął, zostawiając po sobie głuchą ciszę oraz papierosowy dym.- Powinno być ciekawie - wyszeptałam.
Przez chwile zawahałam się czy na pewno chce wejść do środka, ale nie zrezygnowałam, weszłam do budynku wzrokiem szukając recepcji. Na korytarzu siedziało kilka osób zaciekle mi się przyglądając. Poczułam jak zimny dreszcz przechodzi przez moje ciało i za wszelką cenę chciałam go zignorować. Za ladą siedziała kobieta po czterdziestce, jej twarz przyozdabiały czerwone okulary, w charakterystycznym kształcie. – Przyszłaś – Kobieta uśmiechnęła się gdy podniosła wzrok na mnie wzrok – Nie często zdarza się by praktykanci naprawdę się pojawiali. – zachichotała. Czy Boulder rehab center naprawdę było tak złą placówką? Czy to co mówił mi Nate było prawdą? Chciałam przekonać się na własnej skórze czy była to prawda czy tylko głupie plotki. – Aurora, prawda? – wstała ze swojego fotela by uścisnąć mi dłoń.
- Aurora Williams – Lekki uśmiech wdarł się na moje usta gdy zobaczyłam w co kobieta była ubrana. Długa pstrokata spódnica, i zielony sweter. Połączenie na pewno nie banalne, wydawała się najbardziej pogodną osobą w budynku. – A pani to zapewne Brooke z którą rozmawiałam przez telefon.
- Tak, tak, Brooke Sharp, Może przejdźmy do mojego gabinetu, na spokojnie porozmawiamy – gestem dłoni przepuściła mnie w drzwiach. – A więc Auroro, mam nadzieję, że nie dasz się zniechęcić. Niektórzy nasi podopieczni są dość osobliwi muszę przyznać. – Gabinet kobiety również nie odbiegał kolorystyką od niej samej. Wszelakie rośliny przyozdabiały parapet, pstrokate zdjęcia ściany a kolorowe dodatki całe pomieszczenie. – Jestem pewna, że się u nas odnajdziesz, pierwsze dni bywają ciężkie .W każdy poniedziałek, środę oraz czwartek są spotkania z grupą uzależnień, odbywają się grupowo nie indywidualnie. Natomiast co tydzień jeden z pracowników zostaje na nocnej zmianie, robimy to po to ponieważ nałóg może dać o sobie znać w każdym możliwym momencie. - Sama liczyłam, że odnajdę się w nowym miejscu, przecież chciałam pomagać ludziom, chciałam również zaliczyć swoją pracę na studniach. Nie chciałam poddawać się po krótkim czasie nie leżało to w mojej naturze. – Jutro o siódmej mamy pierwsze spotkanie z Archerem, to dość trudny pacjent – wymamrotała próbując zachować swój szczery uśmiech. – Najprawdopodobniej nie będzie chciał z początku rozmawiać, ale proszę nie tracić nadziei i nie dać się sprowokować. - W mojej głowie narodziło się pytanie kim był Archer? Widać było, że Brooke nie chciała zdradzać za wiele, ale jej uśmiech znacznie się zmniejszył gdy z jej ust padło to imię, czy chłopak był aż tak trudnym pacjentem?
- Naprawdę trudno mnie zniechęcić – tym razem to ja obdarzyłam starszą kobietę szczerym uśmiechem. - Ciszę się, że będę mogła zdobyć u was potrzebną wiedzę, jak długo Archer uczęszcza na terapię?
- Jak dobrze pamiętam Archer trafił do nas 3 lata temu, uzależniony od alkoholu i narkotyków. Osobowość Borderline, również po czterech próbach samobójczych. – odetchnęła głęboko. – To naprawdę dobry chłopak tylko jeszcze trochę pogubiony. – mruknęła. - Trzeba go dobrze poznać a nie będzie taki okropny jak go malują.
Po załatwieniu wszystkich formalności Brooke odprowadziła mnie do wyjścia opowiadając mi jeszcze po drodze gdzie kupiła swoją pstrokatą spódnicę. W mojej głowie wciąż krążyły myśli o chłopaku o którym rozmawiałyśmy. Otworzyła drzwi i wyściubiła czubek nosa na zewnątrz – Archer przestań co chwilę wychodzić na papierosa, zaraz widzę cię na sali. – odwróciła się w moim kierunku, przepuszczając mnie w drzwiach. – Widzimy się jutro Auroro.
Chłopak prychnął zaciągając się papierosem, stał oparty o ścianę zupełnie jak wcześniej – Czyli będziemy widywać się na spotkaniach. – Początkowo nieruchomiałam, ponieważ Archer był tym samym chłopakiem, który zaczepił mnie gdy tu przyszłam. To on był trudnym pacjentem Brooke. Spojrzałam w jego oczy i mogłam lepiej przyjrzeć się jego twarzy, był dość blady pod oczami miał sińce zupełnie jakby nie spał od kilku dni obdarzał mnie leniwym spojrzeniem, W łuku brwiowym mogła dostrzec kolczyk a cwany uśmiech przyozdabiał jego twarz.
- Tak dokładnie, tylko ja nie jestem uzależniona, jestem tutaj z powodu swojej pracy na studniach - twarz chłopaka wykrzywiła się w swego rodzaju grymasie - do zobaczenia jutro Archer – Lekko się uśmiechnęłam zostawiając go zupełnie samego w totalnym osłupieniu.
![](https://img.wattpad.com/cover/365820889-288-k671137.jpg)
CZYTASZ
Delicate Mind
Teen Fiction„A kiedy spróbujesz mnie naprawić, złamię twoje biedne serce i pozostawię po sobie chłód, który wyniszczy twój umysł" Okładkę wykonała mi cudowna @nightsouls9