rozdział pierwszy

19 0 0
                                    

Budzę się po nieprzespanej nocy. Do późna próbowałam spakować całe życie do jednej walizki. Końcowo wzięłam tylko kilka koszulek, jeansów oraz dresów,  bluzy i ubrania na siłownię lub do biegania. Wydaję mi się, że w Hiszpanii jest gorąco, dlatego spakowałam głownie topy, krótkie spodenki, kostiumy kąpielowe i sukienki na jakieś uroczystości. Helen powiedziała, że i tak do szkoły będę musiała chodzić w mundurku, co trochę mi przeszkadza. Przynajmniej nie będę musiała myśleć, co założę. Nie zapomniałam też o wszystkich kosmetykach i perfumach, kilku jeszcze nie przeczytanych książkach, słuchawkach bezprzewodowych, aparatu, pościeli i miękkiego pluszako-poduszce, z którą się nie rozstaję. Dostałam ją od mamy, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Pomyślałam, że fajnie  by było gdybym mogła udekorować trochę mój pokój. Dlatego zdjęłam trochę zdjęć i lampek z mojej ściany, aby powiesić je już w Hiszpani.

- Kiara! Bierz rzeczy, bo się spóźnimy na samolot!- krzyczy mój tata, a ja szybko żegnam się z moim pieskiem, rzucam ostatnie spojrzenie na mój pokój i wychodzę z domu.

Muszę powiedzieć, że będę tęsknić za Nowym Jorkiem. Przeżyłam tu zarówno dobre, jak i złe chwilę. Ale Helen i Charlie mają rację, wyjazd na rok aby odpocząć od tego całego syfu dobrze mi zrobi. Ostatni raz patrzę na naszą dzielnicę, zastanawiając się na tym, jak będzie za kilka godzin, gdy wylądujemy w Hiszpani. Tata i Helen zaproponowali, że ze mną pojadą. Cieszę się z tego, ponieważ nie wiem, jakbym się tam odnalazła bez nich. Dziś zanocują w hotelu obok lotniska, jutro wrócą do miasta.

Godzinę później jesteśmy na lotnisku, z powodu tak rannej godziny na drogach nie było zbyt wielkiego ruchu. Przechodzimy przez kontrolę, nadajemy bagaż i zanim się obejrzę siedzimy już w samolocie.

Ostatni raz patrzę na znajomą okolicę. Tak naprawdę to nic oprócz Helen, Charliego i mojej siostry, Amy nie trzyma mnie w Nowym Jorku. Amy co prawda mieszka pod Nowym Jorkiem, z swoim mężem i dwoma dziećmi, ale od zawsze mam od niej wsparcie. Będzie jedną z trzech osób z mojego miasta z kim będę utrzymywać kontakt po wyjeździe. Może jest to dziwne, ale nigdy nie miałam nikogo oprócz Natalie.  W liceum próbowałam zaprzyjaźnić się z kimś, i prawie mi się udawało. Zakolegowałam się trochę z kilkoma dziewczynami z którymi miałam matematykę, ale jestem pewna, że po incydencie w szkole nie chcą mnie już znać. Innymi słowami: nie będę tęsknić za nikim oprócz mojej rodziny.  Lot będzie trwał około siedmiu godzin, więc będziemy w Hiszpanii wczesnym popołudniem.

Staram się zagłuszyć myśli muzyką, czytaniem czy oglądaniem filmów. Ale nic nie poradzę, na to, że stresuję się nową szkołą. Z dala od rodziny.

Od zawsze miałam trudny charakter, czasami jestem wybuchowa lub impulsywna. Mam nadzieję, że uda mi się odnaleźć i znajdę jakiś znajomych.

Nawet nie wiem kiedy, ale udaję mi się zasnąć, i budzę się godzinę przed lądowaniem. Charlie i Helen są podekscytowani, a ja bardziej się stresuję.

- Jak nastrój, Kiara?- pyta mnie ojciec, gdy samolot zaczyna lądować.

- Nie wiem. Stresuję się. Jak tam dojedziemy?

- Podobno będzie tam na nas czekać dyrektorka szkoły. Zobaczymy, jak dolecimy.- odpowiada i zapina pasy bezpieczeństwa.

Pół godziny później jesteśmy już w Hiszpanii, a mimo początku września jest tak gorąco, że od razu rozbieram się z bluzy. Odbieramy walizkę, a ja patrzę na palmy za oknem. Jak na razie, mój tymczasowy kraj bardzo mi się podoba.

- Dzień dobry, Kiara Williams?- podchodzi do nas starsza kobieta, uśmiechając się przyjaźnie.

- Tak, dzień dobry.- mówię, odwzajemniając uśmiech.

AllrightWhere stories live. Discover now