Rozdział 5 - Natka

458 99 9
                                    

Wbrew pozorom Jula z suknią ślubną uwinęła się szybko. Wybrała sobie  dopasowaną górę z luźno puszczonym dołem, żeby zakryć brzuszek, który niebawem zacznie powoli się pojawiać. Pod biustem miała szeroki, turkusowy, jedwabny pas.
Niestety ze mną nie poszło tak łatwo. Poddałam się w trzecim sklepie i postanowiłyśmy wybrać się jeszcze w piątek do galerii.

Akurat założyłam kolejną sukienkę, wyciągnęłam z niej potargane włosy i wyszłam z przymierzalni pokazać się przyjaciółce.
- No nie wiem - pokręciła nosem. - Niby ok ale coś mi nie pasuje.
- Fryzura - usłyszałam głos za plecami i aż podskoczyłam.
- Przepraszam, nie chciałem pani wystraszyć - odezwał się Piotr.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - zaszczebiotała Jula.
- Akurat przechodziłem i zauważyłem panią w środku. Wygląda pani fenomenalnie. Ten turkus podkreśla pani oczy, jednak... - zamyślił się na chwilę.
- Właśnie mi też coś nie pasuje - wtrąciła moja koleżanka.
- Jakby pani podniosła fryzurę... - podszedł bliżej i chwycił moje włosy. - Mogę?
W lekkim szoku skinęłam potwierdzająco głową. Uniósł wtedy pięść z moimi włosami do góry. Niestety nie przeszedł mnie dreszcz. Dlaczego?
- Panie spojrzą - kwinął głową wskazując na lustro - szyja się wydłuży, a linia obojczyka podkreśli dekolt - przejechał wzrokiem po tym kawałku mojego ciała. - Wystarczy wtedy jakiś delikatny wisiorek i będzie idealnie - zakończył z uśmiechem.
Stałam osłupiała, a Jula patrzyła na niego zdębiała. Do tego zamrugała kilkukrotnie, a na koniec otworzyła paszczę ze zdumienia. Patrzyła przez chwilę to na dyra, to na mnie w odbiciu lustra.
- Ma pan rację - wydusiła w końcu na jednym wdechu. - Dziękujemy. Bierzemy ją.
Gdy tylko dyro się oddalił Jula szepnęła:
- Co to było, co?
- Nie wiem, ale doradził dobrze.
- Ponawiam. Leci na ciebie.
- Ale ja na niego nie.
- Bo zamknęłaś się w bańce wspomnień z Filipem i nikomu nie pozwalasz wyjąć się stamtąd. A tam syf straszny. Pozwól sobie z tamtąd wypłynąć - trajkotała szeptem jak katarynka pchając mnie w stronę przymierzalni.
- To nie prawda.
- Prawda. Tylko ja widzę co się z tobą dzieje za każdym razem, kiedy wyjeżdża. I mam ochotę płakać, tak mi jest ciebie żal. - Nadawała dalej zza zasłony kiedy przebierałam się w swoje ciuchy.
- Już tak nie będzie. Obiecałam to sobie w sierpniu.
- Tak. Tym, poprzednim i dwa lata temu. I w grudniu tym i wcześniejszym - sarknęła kierując się do kasy.
Westchnęłam i poszłam za nią.

- Teraz kawa. Mam dość galerii na najbliższe trzy lata - marudziłam, gdy opuszczałyśmy sklep.
- Dobrze, ale ja sok. Po kawie mam straszną zgagę. Poza tym muszę ograniczać kofeinę.
- Jasne. Siadamy tu? - wskazałam pierwszy z brzegu stolik.
- A może panie dołączą do nas? - zawołał znajomy głos trzy stoliki dalej. Dyro siedział z jakimś równie przystojnym gościem. Na oko trochę młodszym od niego, ale równie apetycznym. Może to młodszy brat? Podeszłyśmy.
- Nie chciałbyśmy przeszkadzać - odezwałam się.
- Jakbyśmy przeszkadzały to by nas nie zawołali - odparła Julia zajmując już miejsce obok nieznajomego. - Jula jestem - wyciągnęła do niego dłoń.
Mężczyzna rzucił okiem na jej pierścionek zaręczynowy, ale uśmiechnął się i podał jej swoją.
- Przemek.
Następnie zwrócił się do mnie również się przedstawiając.
- To może i my przejdziemy na ty? - zaproponował dyrek. - Piotrek.
- Natka. - Co tu się właściwie zadziało?

- Co dla pań? - zapytała kelnerka, która bardzo szybko znalazła się przy stoliku.
- Małą kawę z odrobinką mleka poproszę.
- A dla mnie sok pomarańczowy - uśmiechnęła się Julia gładząc rękoma po swoim zupełnie płaskim brzuchu. Cholera ja miałam większy, a to ona była w ciąży. Życie jest niesprawiedliwe.
- Masz wzdęcia po kawie? - zapytał zdziwiony brat czy też kolega dyrka.
- No coś ty - zaśmiała się. - W ciąży jestem - uśmiechnęła się do niego.
- Jesteś w ciąży? - zapytał mocno zdziwiony.
- Aha - przytaknęła radośnie.
- Jak? - zapytał.
- A ty nie wiesz jak się dzieci robi?
- Wiem, ale... Przepraszam. Nie moja sprawa - odchrząknął.
- Staraliśmy się z narzeczonym kilka miesięcy, zastanawialiśmy się już nad wizytą u specjalisty, ale w końcu się udało.
- Narzeczonym? - dopytał Przemek coraz bardziej zdziwiony.
Patrzyłam z osłupieniem na tę rozmowę, zastanawiając się o co chodziło temu gościowi. Zauważył moje zmieszanie.
- Sorki. Myślałem, że wy - wskazał na nas palcem - jesteście parą.
- Co?! - Jula wybuchła gromkim śmiechem. - Ale dlaczego?
- Piotr powiedział...
- Zamilcz! - warknął Piotr.
- Nie, nie - odezwała się Jula - Teraz już dokończ.
- Nie - przerwał dyro. Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Piotr... - zwróciłam się do niego.
- Źle was odczytałem, okey? Najpierw to wylewne powitanie przed szkołą, potem szłyście za ręce do samochodu, w wiadomości pisała do ciebie "kochanie"... Ty otwierałaś jej drzwi - wymieniał. - Przepraszam.
- W porządku. Nic się nie stało. Fakt jesteśmy z Julą blisko, ale nie aż tak - uśmiechnęłam się.
- Obie wolimy chłopców - uzupełniła mnie.
- To tak jak my - parsknął Przemek a Piotrek zrobił się czerwony na twarzy.
- O cholera! - moja psiapsióła nie miała za grosz ogłady. - Jeszcze powiedz, że jesteście parą? - eksytowala się jak moje maluszki, kiedy usłyszały, że zamiast lekcji idziemy na spacer.
Przemo przytaknął, a dyrek właśnie wpadał w stan hiperwentylacji zabijając wzrokiem Przemka.
- Spokojnie. Rozumiem, że nie chcesz, żeby ktoś w szkole wiedział. Nie wydam cię - uspokoiłam mężczyznę. Dopiero wtedy wypuścił z ulgą powietrze z płuc.

Kiedy kelnerka postawiła nasze zamówienie i oddaliła się Piotrek przemówił.
- Musiałem odejść z poprzedniej szkoły, gdy wypłynęła na wierzch moja orientacja - westchnął mieszając bezwiednie łyżeczką w swojej kawie.
- Nie rozumiem. - Upiłam łyk swojej.
- Nie oszukujmy się. Pedagogika wczesnoszkolna to nie jest męski zawód. Do tego nasze społeczeństwo nie jest jeszcze na tyle otwarte. Wrzucają osoby homo do wspólnego worka z trans a nawet z pedofilami. Nie chcieli, aby ktoś taki - tu zrobił palcami cudzysłów - uczył ich dzieci. Niby nauczyciele w większości wstawili się za mną, jednak nie potrafiłem znieść tych krzywych spojrzeń, szeptów a nawet obelg sporej części rodziców.
- Żartujesz... - Jula niedowierzała.
- Niestety nie. Dlatego Natalio, bardzo proszę cię o dyskrecję.
- Jasne. Pewnie. Oczywiście. - Nadal patrzyłam na niego zdębiała.
- W szkole wie tylko Marek i teraz ty i proszę, żeby tak zostało.
- Jasne.
- Że też twój gejradar nie zadziałał? - Jula spojrzała na mnie nie wiedząc kiedy wypada skończyć taktownie temat. 
- Zadziałał - warknęłam przez zęby. - Mówiłam ci, że nic nie iskrzy.
- Bo u ciebie z nikim nie iskrzy.
- Za to ty wepchnęłabyś mnie w ramiona każdego, który po prostu ładnie wygląda.
- Bo musisz w końcu zmienić swoje życie i otworzyć się na innych, a nie tylko Filip i Filip. Ja chcę tylko pomóc ci to zmienić. - Zatrzymała się, żeby złapać oddech. - A już myślałam, że ty i dyrciachio... -  westchnęła teatralnie.
- Dyrciachio? - Przemek uniósł pytająco jedna brew.
- Widzisz jak on wygląda, nie? - Jula zaczęła swoje wyjaśnienia. - Dyrektor ciacho, w skrócie dyrciacho.
- Dyrciacho - powtorzył Przemek jakby smakował tego słowa na swoim języku. - Podoba mi się.
Dyrciacho stęknął.
- A ten Filip to? - dopytał chłopak vice dyrka.
- Przemek! - skarcił go dyro. - Skończ ten wywiad. Nie wypada.
- Filip - kontynuowała niewzruszenie Julka - przyjaciel z dzieciństwa. Z naszej paczki. Najlepszy przyjaciel Natki, zaraz za mną, bo tylko ja wiem, że dla niej to coś więcej niż przyjaźń - szepnęła udając konspirację.
- Przyjaźń z bonusem? - zaciekawił się chłopak dyrektora.
- Tak. Dla niego bonusem jest seks, dla niej serce. Taki gratis mu dała, a on ślepy i tego nie widzi. Na moje, jego też do niej ciągnie ale uparty taki jest i ślepy, że czasem mam ochotę mu przywalić.
- Julia! - wkurzyłam się.
- Nie Natka, mówiłam ci, że masz mu wyznać co czujesz i to będzie guzik, którym zrzucisz mu klapki z oczu i jego własnych uczuć.
- Cudownie. Nie ma to jak przy dyrektorze szkoły, w której uczę i nowo poznanym kolesiu opowiadać historię mojej beznadziejnej miłości - warknęłam na nią.
- Oni też tak jakby powierzyli nam swój sekret. Czułam się w pewnym sensie zobowiązana - odpyskowała mi.
- Przepraszam za koleżankę.
- Ależ nie ma za co. Dobrze mieć kogoś, kto nie będzie ci tylko słodził i przyznawał rację, ale również wytknie błędy i wyrazi swoją, szczerą opinię, a nie powie tylko to, co chcesz usłyszeć. To się ceni.
- Wiem, ale może powiedzieć mi to na osobności.
- Na osobności do ciebie nie dociera. Nikomu z naszych nie mogę powiedzieć, a ktoś poza mną musi ci to w końcu wytłumaczyć. Potrzebuję wsparcia. - fuknęła. - Bo tobie ten układ zaczyna ciążyć coraz bardziej - dodała już ze szczerym zmartwieniem w głosie.
- To prawda? - dociskał Przemek.
- Trochę tak. Zgodziłam się na to lata temu, bo tylko wtedy mogłam go mieć tylko dla siebie, chociaż na chwilę. Ale fakt, ostatnio mi to nie wystsrcza i boli coraz bardziej.
- To albo się z tego wymuksuj, albo idź za radą przyjaciółki.
- Wiem. Staram się o nim zapomnieć. Naprawdę. - Wzięłam solidny łyk kawy.
- Motor jutro aktualny? - Piotrek zmienił temat.
- Ty też jeździsz? - zainteresowała się Jula.
- Razem jeździmy - Piotr posłał zalotny uśmiech do Przema. Chyba pierwszy odkąd się do nich dosiadłyśmy. - A ty?
- Ja jako pasażer i tylko z moim Mateuszem, ale w obecnym stanie za szybko mnie nie weźmie - westchnęła. - Nata zrobiła prawko razem z Filipem, żeby być jeszcze bliżej niego, i tak się wciągnęła, że często śmiga, ale nie lubi jeździć samotnie.
- A ty, Natka? Pośmigasz z nami? Chyba nie zrezygnujesz po tym co ci wyznaliśmy?
- No co wy? Absolutnie nie mam z tym problemu. Mamy też wśród znajomych pary jednopłciowe. I z miłą chęcią odreaguję jutro z wami, tak jak się umawialiśmy. U mnie się nic nie zmieniło.
- Super - Przemo klasnął w ręce.

- Na nas już pora. - Wstałam, aby się pożegnać.
- Jasne. Napisz mi adres - dodał Piotr - podjedziemy po ciebie.
- Fajnie. Dziesiąta?
- Super. - Wstali, aby się z nami pożegnać.

- Ale jaja - skomentowała Jula, kiedy opuszczałyśmy galerię.

SYN SĄSIADKI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz