Rozdział 12 - Natka

483 96 15
                                    

Filip przyjechał po mnie ubrany w skrojony na miarę garnitur. Wyglądał obłędnie. Filmowy amant z lat dwudziestych to przy nim blobfish*. Szerokie bary i wąska talia idealnie do siebie pasowały. Niezbyt przesadnie wyrzeźbione mięśnie odznaczały się pod marynarką jak u modela z okładki pisma dla pań. Zdążył odwiedzić też barbera, przyciąć włosy i wystylizować zarost. Boziuniu, jaki on był piękny. Krawat miał turkusowy, pod kolor mojej sukienki, a w butonierce kalię z bukietu Julii.

- Wyglądasz tak, że nawet zegarek mi stanął - szepnął sunąc ustami po moim policzku.

- Ty również wyglądasz tak, że nogi miękną. Nie zejdziesz z parkietu. Żadna ci nie przepuści - powiedziałam pozwalając założyć sobie płaszcz.

Zapiął mi dokładnie każdy guzik, Zawiązał ciasno szalik, a gdy uznał, że jestem szczelnie zasłonięta wystawił ramię, które przyjęłam i wyszliśmy z domu.

Julia wyglądała przepięknie. Lany dół sukienki maskował powoli widoczny już brzuszek. Góra sukienki podkreślała całkiem spory biust. Szeroki pas z wyraźną kokardą z tyłu był w kolorze mojej sukni, krawata Filipa i muchy Mateusza.

Kiedy młodzi składali przysięgę nie udało mi się powstrzymać łez wzruszenia. Dzięki ci Panie za wodoodporny makijaż.

Na sali towarzyszyłam Julii z bezalkoholowym szampanem, ale kiedy Mateo wyczytał w necie, że przy moim obecnym antybiotyku lampka wina mnie nie zabije, wypiłam dwie. A potem jeszcze jedną.

- Natka, ogarnij się, nie możesz pić, bierzesz leki - szepnął mi do ucha Filip, który korzystając, że para młoda poszła tańczyć, usiadł obok mnie, na miejscu Julii.

- Lampka wina mi nie zaszkodzi.

- Tylko, że ta jest już czwarta.

Ok z matmy też byłam słaba.

- Liszysz mi? - spojrzałam na niego.

- Ja pierdolę, ty się napierdoliłaś - zdziwił się.

- Troszeczkę - czknęłam.
Chyba faktycznie mój organizm był osłabiony chorobą i lekami.

- Jezu, liczyłem, że zabawimy się po powrocie - dotknął mojego uda, powodując ciarki, które przeszły szlaczkiem jak rząd mrówek, w kierunku cipki.

Ale miałam jeszcze resztki rozumu.

- Filip nie możemy tego już robić.

- Co? Dlaczego? Źle ci było ostatnio?

- Nie. Ale ja muszę już szukać sobie faceta na stałe. Na powasznie - wybełkotałam pijacko. - Nie uda mi się to jak będę z tobą sypiać.

- A niby czemu musisz?

- Mam prawie trzydzieści lat.

- No i? Mama z Drewnowskim mieli prawie czterdzieści. Masz jeszcze czas.

- Spójrz na nich - wskazałam kieliszkiem na Mateo i Julę na parkiecie. - Chcę tak jak oni - westchnęłam.

- Nie pij już, bo głupoty gadasz - wyjął mi kieliszek z rąk i postawił go na białym obrusie. - Jeśli kogoś spotkasz, powiesz mi i wtedy już cię nie dotknę, ok? A na razie chodź tańczyć, bo zaraz zaśniesz na stole. - Wstał, odsunął moje krzesło i podał mi rękę.

Przetańczyliśmy dwie piosenki, kiedy odbił mnie tata Julki, a Filipa jakaś ciotka.

- Rzeki przepłynąłem - zaśpiewał wokalista kolejną piosenkę - góry pokonałem...

- Do Polski wjechałeś - wrzasnęli wszyscy nasi motocykliści - i się wyjebałeś!

Kochałam ich. Wszystkich. Każdemu życzyłam takich przyjaciół.

SYN SĄSIADKI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz