Rozdział 12 A.

67 11 5
                                    

Rozgwieżdżone niebo, konstelacje niektórych z nich, osłona nocy, blask księżyca - to wszystko zmieniło atmosferę pomiędzy nami. Stała się bardziej napięta, jednak nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. To było swego rodzaju napięcie, które powodowało, że miałam ochotę powiedzieć mu wszystko, co skrzętnie zapisywałam w pamiętniku na tablecie.

A to przez jego jedną wypowiedź, która nadal brzmiała mi w uszach.

- Wcześniej nie dokończyłem ci... - mówił gładkim szeptem, jednak nie musiałam wytężać słuchu. Oprócz jego niskiego głosu nie dochodziło do mnie nic więcej. - Może i pocałowałem cię dlatego, że faktycznie chciałem zamknąć ci usta, ale... - zawiesił w połowie zdania. Wyczułam w nim niepewność, choć nie wiedziałam z czym mogła być związana. Układał w głowie kolejne kłamstwo? Nie chciał się ze mną tym podzielić?

W mojej głowie zaczęło kłębić się milion pytań. Ja wiem, że kto pyta nie błądzi, ale ilość pytań, które ja posiadałam, a nie znałam lub nie chciałam znać na nie odpowiedzi, to już lekka przesada. Dosłownie. Co chwilę było coś co chciałabym wiedzieć, aby po chwili stwierdzić, że jednak nie chcę. A później, a może jednak? Miałam samą siebie serdecznie dość. Jak inni mogli czuć inaczej?

Ogarnij się Evonne!

- Ale to było też coś, co chciałem zrobić od dawna - dokończył, a z mojej głowy, jak na pstryknięcie palcami, uleciało wszystko co było w niej zbędne, by zrobić wystarczająco dużo miejsca na to zdanie.

Peyton chciał mnie pocałować.

To nie wymysł mojej wyobraźni. On na prawdę tak powiedział.

Gdybym nie obawiała się, że zmiana mojej pozycji, mogłaby zepsuć tę chwilę to ściągnęłabym bluzę. Tak gorąco mi się zrobiło. Mimo wszystko trwałam nieruchomo mrugając tylko oczami skierowanymi na Wielką Niedźwiedzicę, którą udało mi się odszukać.

- Skoro jednak poczułaś się urażona, to przepraszam. Chociaż wcześniej nie zarejestrowałem tego, że masz coś przeciwko. Wręcz przeciwnie. Oddałaś pocałunek - ciągnął, a ja zaczęłam marzyć o zimnej, a nawet lodowatej wodzie, którą mogłabym obmyć swoje rozgrzane do czerwoności policzki.

- Ymm... Tak to odebrałeś? - spytałam głupio, grając na czas. Przecież to logiczne, że tak to odczuł, bo tak właśnie było. Od dawna tego chciałam, choć głośno się do tego, nawet przed samą sobą, nie przyznawałam.

- A jak inaczej miałem to odebrać skoro wręcz wpiłaś się w moje usta? - zażartował szyderczo.

- No wiesz co! To ty...

- Żartowałem Evonne - powiedział szybko spoglądając na mnie z na w powrót zgiętej ręki. - Ja tylko żartowałem - uspokoił, choć tylko prowizorycznie, bo coraz mniej zaczynała podobać mi się intymność sytuacji, w której się znaleźliśmy.

- I na tym zakończmy ten temat - rzuciłam szybko.

- Mogę zadać ci pytanie?

- Zapytać zawsze możesz, a czy na nie odpowiem, to już inna kwestia. - Wzruszyłam niedbale ramionami, na tyle, na ile pozwalała mi moja pozycja.

- Dlaczego tak panicznie boisz się burzy?

No i fiasko. Nie ma takiej opcji, bym odpowiedziała na nie w towarzystwie wszystkich osób po drugiej stronie ekranu.

- Kiedyś... - zaczęłam niepewnie, starając się w końcu pomyśleć nad doborem słów. - Kiedyś ci na nie odpowiem, ale nie teraz. Nie, gdy jesteśmy bacznie obserwowani.

- To może napiszesz?

- Co masz na myśli? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie kątem oka dostrzegając, jak chłopak leżący obok mnie zaczyna się podnosić i grzebać w plecaku.

Winchester Program - Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz