Rozdział 2: Zacisze Obłoków

52 5 4
                                    

Powieki Wei Wuxiana były ciężkie, tak ciężkie że nie miał ochoty ich otwierać, nie miał ochoty otwierać oczu odkąd jego ukochana siostra zginęła, zginęła przez niego.  Ale tego dnia wyjątkowo bardzo nie chciał ich otworzyć lecz światło słoneczne nie pozwalało mu zostać we śnie, powoli otworzył oczy z chęcią zasłonięcia firan by dalej odpłynąć jednak coś mu nie grało. Było tu za jasno, Jasne ściany, duże okna, wygodne łóżko. Nie było to coś co od dwóch lat kojarzyło mu się z "domem". Gdy przyzwyczaił się już do jasności pomieszczenia rozejrzał się wokół

-Zacisze obłoków -Powiedział sam do siebie wzdychając cicho
-Jestem już zbyt słaby nawet na ucieczkę przed Lan Wangijm? -Znów zadał sobie pytanie, przyzwyczaił już się do rozmów sam ze sobą.

Jednym ruchem ściągną z siebie prześcieradło, wtedy dopiero poczuł że jego wszystkie rany są idealnie opatrzone co oznaczało że Lan wiedział o wszystkich jego bliznach, tych z tamtej pamiętnej nocy i tych co zrobił sobie sam. Nie zdążył dobrze podnieść się z łóżka a do pomieszczenia wszedł sam Lan Wangij

-Nie wstawaj Wei Ying -Szybko podbiegł do mężczyzny widząc go przytomnego z zamiarem wstania

-Teraz będziesz mnie tu więził? -Zapytał z przekąsem 

-Nie chcę więzić, chcę pomóc

-Zrozum, mi się nie da pomóc. 

-Paniczu Wei, musisz chociaż spróbować, nie możesz żyć w ten sposób cały czas -Zza Lan Wangijego wychylił się upiorny Generał

-Ty, to ty go przyprowadziłeś zdrajco! -Spojrzał gniewnie na przyjaciela, rozgniewany chciał wstać szybko podniósł się  lecz było to złym pomysłem  gdyż zachwiał się przez tak nagły ruch, jego oczy zamroczyło a on stracił równowagę

-Wei Ying! -Lan Wangij szybko poderwał się by pomóc ustać patriarsze który od razu go odepchnął

-Powiedziałem że nie potrzebuję pomocy. Dlaczego w ogóle chcesz to zrobić? To nie tak że ze wszystkich to ty najbardziej mnie nienawidziłeś? -Wypowiedź Weia ukuła w serce Lan Wangijego lecz on mimo to nie poddał się

-Wei Ying, nigdy nie czułem do ciebie uczucia nienawiści -Powiedział z nutką bólu w głosie co bardzo zdziwiło patriarchę. Nigdy w swoim życiu nie usłyszał takiego tonu u Lana, mógłby powiedzieć że w jego głosie i w mimice twarzy nigdy nie było emocji, teraz było inaczej. Lan Wangij wyglądał na zmartwionego i smutnego.

-Nie mam pojęcia co to za podstęp. -Opadł na łóżko kładąc się na boku
-Nie rozumiem po co wy to robicie

-Paniczu Wei, jesteś moim przyjacielem, uratowałeś mnie i moich bliskich przez co ty  straciłeś tak wiele, jak miałbym nie chcieć cie uratować

-Nie masz u mnie długu Wan Ning. Wcześniej to ty uratowałeś mnie i mojego brata, pomogłeś mi nawet... -Zamilkł gdy przypomniał sobie o obecności Lana.
-Nie ważne -Dodał szybko po czym odwrócił się na drugi bok by być tyłem do swoich "gości"

-Odpoczywaj Wei Ying, zajmę się tobą. -Powiedział cicho Wangij, Wei myślał że ma już spokój, że jego męczyciele odejdą jednak usłyszał kroki tylko jednego z nich. Lan Wangij został. Podszedł do łóżka Wuxiana i usiadł czekając ze spokojem aż ten wybudzi się z drzemki, ale jak on miał spokojnie wypocząć gdy przez cały czas czół na sobie wzrok Wangijego?

-Dlaczego dalej tu jesteś? Boisz się że jak mnie zostawisz z zacisza mało co zostanie?

-Skąd ta myśl? -Urwał cicho
-Martwię się o Wei Yinga, powiedziałem że zaopiekuje się tobą.



Sens życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz