wtedy

5 0 0
                                    

WTEDY

Przewodnicząca klubu wyrwała kartkę ze swojego cekinowego zeszytu i podała mi ją mówiąc, że z dniem dzisiejszym i w tej chwili tracę możliwość uczestnictwa w zebraniach.

- Już do nas nie należysz - rzuciła na koniec.

Klaudia bardzo chciała mnie zatrzymać i próbowała przekonać Karolinę do zmiany zdania.

- Następnym razem pożyczę jej coś różowego, daj jej szansę.

- Jak dziewczyna może nie mieć niczego różowego, weź przestań. Wylatujesz! - napiętnowała ostatnie słowo i wskazała palcem drzwi.

Odwróciłam się do nich plecami i wyszłam na korytarz przesiąknięty hałasem. Oprócz biegających i krzyczących kolegów do tego harmideru dołączył donośny głos nauczycielki powtarzający hasło NIE BIEGAJCIE jak mantra.

W jednej chwili stałam się wykluczona z bycia dziewczynką. 

Uniosłam głowę wyżej niż myślały, że będę ją nosić i upewniając się, że żadna nauczycielka mnie nie nakryję ruszyłam do klasy. Nie wolno nam było spędzać przerw w klasie, ale nie miałam ochoty siedzieć w tym hałasie. Na moje szczęście dyżurujące nauczycielki były zajęte rozmową i nie zwróciły uwagi, że dziewięciolatka łamię jedną z zasad. 

Chwyciłam za klamkę i wślizgnęłam się do klasy. W sali zrobił się przeciąg i zanim zdążyłam złapać za klamkę, drzwi głośno huknęły o witrynę. Zza ostatnich ławek wychyliła się głowa z blond włosami.

- Co ty tu robisz? - spytałam wchodząc pewniej i siadając przy swojej ławce.

- Pewnie to samo co ty - odburknął i znów się ukrył.

Przewróciłam oczami i zaczęłam ozdabiać flamastrami okładkę mojego zeszytu. Po około dziesięciu minutach wybrzmiał dzwonek informujący o rozpoczęciu się zajęć. 

- Pójdę i otworzę drzwi, żeby nikt się nie dowiedział, że byliśmy tu wcześniej - chłopak wstał z dywanu, otrzepał spodnie i podbiegł do drzwi. Zaraz wrócił do ławki, którą dzielił ze mną.

- Schowałem się przed chłopakami, bo graliśmy w chowanego - szepnął, gdy reszta osób zaczęła schodzić się do klasy.

Po chwili do sali weszli jego koledzy i na jego widok podbiegli dopytując, czy aby na pewno nie opuścił umówionego terenu. Ten zadowolony z siebie, że jego kumplom nie udało się go nakryć szturchnął mnie w ramię i szepnął, żebym się nie wygadała. Zbyłam jego uwagę i zaczęłam kolorami układać markery w piórniku.

- Dziękuję, że ostatnio posprzątałeś z podłogi mój piórnik - zapomniałam podziękować mu wcześniej.

- Nie ma sprawy partnerko - uśmiechnął się. 

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ten uśmiech będzie moim talizmanem.

...

PRZYJACIEL, KTÓRYM ZAWSZE MIAŁEŚ BYĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz