PRZEDSTAWIENIE CZAS ZACZĄĆ

182 10 6
                                    

{ Jedyna zasada jaka panuje w tej szkole, to przetrwanie. Nie daj się zabić. }
{ Perfekcja to brzydota, powoli rozdzielająca warstwy naszej moralności, w sposób niezauważalny zabierając resztki godności i człowieczeństwa. } ~ Autor.

||||||||||||||||||||||||||||||

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

||||||||||||||||||||||||||||||

Migoczący, wykonany z najwyższej próby kryształu, żyrandol, w połowie oświetlał moją bladą, pozbawioną wszelakiego życia, twarz. Głęboko błękitna tafla tęczówki, świeciła wtedy, jaśniej niż samo, wszechpotężne słońce, przyciągając do siebie, rekordową ilość blasku. Lewe oko, znajdowało się w ciemnej części pomieszczenia, przedstawiając mroczną, okrutną, złą stronę postaci. Prawe oko, tkwiło w oświetlonej części, prezentując miłego, pogodnego, dobrego bohatera. Ciemny błękit, oraz jasny błękit. Dwóch rywali, stanowiących jedną spójność. Bez złego, nie było by dobrego. Bez dobrego, nie było by złego. Toczyli walkę w samym sobie, zapominając o moralności. Było ich dwóch, uwięzionych w jednym, małym ciele. Okrutnie zła połowa, za wszelką cenę chciała przedrzeć się przez dobrą, by wyjść poza ciało, i stać się samotną, indywidualną personą, więc jedną dłonią objęła serce drugiej, by uwięzić je na kilka długich, potwornie męczących minut. Z każdym mocniejszym uciskiem serce malało w dłoni złego, na której wytworzyło się kilka strużek krwi, jakie wydawały się ciągnąć swój nurt w nieskończoność. Jednak mimo tego postępu, zgorzkniałej do szpiku kości stronie, nie udało się opuścić ciała. Została. Została by swój ból przegranej, przerodzić w olbrzymią złość. Została by z każdą krótką sekundą, stawać się silniejszą od dobrej połowy. Została by udusić ciało i dobrego bohatera swoją odpychającą nienawiścią.

— Park, jest już twój wuj. — Szorstki, ochrypły głos mojej opiekunki, rozbrzmiewał w mych uszach, swoje ostatnie chwile, kiedy nieproszona weszła do męskiej łazienki, by przeszkodzić mi, w moim własnym, niebanalnie wykonanym pokazie.

Zerwałem się na równe nogi, bowiem był to mój ostatni dzień w sierocińcu sióstr zakonnych. Nim zdążyłem skakać z radości, iż nie będę musiał, już nigdy więcej wykonywać surowych kar, kobiet tak miłosiernie wierzących, w indywiduum jakim był wszechpotężny dla nich Bóg, surowy wuj przybrał minę, która zdradzała jedynie emocję niezadowolenia, jakiej powodem był mój widok. Na oko sześćdziesięcioośmioletni mężczyzna, którego właściwie nie znałem, odwiedził mnie w tej placówce, zaledwie dwa marne razy, których powód błagalnie wymuszałem od podopiecznych, kiedy tylko ukończyłem na tyle dojrzały wiek, by być w pełni świadomym tego, że jestem sierotą, i zacząć wypytywać o jakąkolwiek rodzinę, która o mnie pamięta. Pierwszy raz było to, dokładnie po śmierci mojego ojca, jego ukochanego brata, który przed laty, zmarł wspinając się na jedną z wysokich gór, które okazały się zdradzieckie, sprawiając, że moja matka popadła w depresję, codziennie zapijała się na śmierć, aż w końcu z bezsilności, oddała malutkiego mnie, w ręce starych jędz z sierocińca. Za drugim razem wuj, odwiedził mnie kilka lat temu, by wraz z paskudnie brzydką małżonką, o rudych włosach, i ustach kaczki, zacząć myśleć o adopcji, jedynego potomka młodszego brata. Było to nieco dziwne, ponieważ nie przypominałem sobie aby wuj, zabierał mnie gdziekolwiek, i starał się zyskać moją sympatię, a przecież w taki właśnie sposób zaczynało się adopcję. Wuj nie wyglądał na biednego starca, dlatego pierwszym co pomyślałem, było to, że starzec mógł po prostu wykupić sobie dziecko, od tak dobrodusznych, kochających świat istot, jakimi były zakryte po pasy zakonnice.

♛ AMORALNY RAJ ♛ ✓ || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz