Sprzątanie zajęło nam dwa dni. Nie wiem, jak Nancy zagraciła niewielką przestrzeń domku taką ilością śmieci i niepotrzebnych bibelotów – musiała mieć to we krwi. Kiedy poznałyśmy się kilkanaście lat temu, podczas konkursu piękności dla dziewczynek do siódmego roku życia, pierwszy raz zobaczyłam jej matkę. Miała na sobie niezliczoną ilość bransoletek i naszyjników. Kolorowe koraliki mieniły się w świetle reflektorów, wzbudzając zachwyt dziewczynek biorących udział w wyborach Małej Miss. Pani Thomas – matka Nancy – którą w późniejszych latach ochrzciłyśmy niechlubnym przezwiskiem Śmieciarka, zbierała przedmioty, które zwykły człowiek wyrzucał do śmietnika. Z zawleczek od puszek robiła łańcuszki, w pustych butelkach trzymała zwiędłe kwiaty, które regularnie odbierała z pobliskiej kwiaciarni, skrawki materiałów służyły jej do produkcji zasłon i obrusów. Po każdym konkursie przywoziła ze sobą grube pliki ulotek, z których składała zwierzątka origami.
Pamiętam, że jako dziecko fascynowała mnie jej artystyczna dusza. Zachwycałam się kolejnymi konstrukcjami wykonanymi ze starych, nikomu niepotrzebnych przedmiotów – wyszperanych ze śmietników mebli, zepsutych sprzętów AGD i brudnych ubrań. Matka podrzucała mnie do domu Nancy i Śmieciarki, kiedy jej relacja z nowym kochankiem, jakimś cudem, wykroczyła poza ramy konkursu piękności dla dzieci. Kiedy miałam dziesięć, lub jedenaście lat, mieszkałam w tym domu przez kilka tygodni. Siłą rzeczy, Nancy stała mi się bliska. Bawiłyśmy się razem, razem jeździłyśmy na konkursy, chodziłyśmy do tej samej szkoły tańca, miałyśmy wspólnego trenera gimnastyki artystycznej i matki wariatki.
Śmieciarka, pozornie nieszkodliwa miłośniczka śmietnikowych skarbów, coraz częściej wychodziła z domu w poszukiwaniu kolejnych perełek, jak zwykła nazywać przedmioty, które przynosiła do domu. Niewielkie pomieszczenia wypełniały się stertami telewizorów kineskopowych, żelazek, popękanych luster, wazonów, kabli, rur, krzeseł, brudnych pluszaków i lalek pozbawionych kończyn. W pewnym momencie nie dało się już normalnie poruszać po domu. Śmieciarka, zupełnie nieświadoma problemu, z jakim przyszło jej się zmagać, zmarła nagle, dwa lata temu Niedługo po osiemnastych urodzinach Nancy, Pani Thomas zasłabła w drodze do domu. Przechodnie wezwali pogotowie, ale kiedy medycy zjawili się na miejscu, było już za późno. Rozległy zawał mięśnia sercowego – tak orzekł lekarz, wypisując akt zgonu.
Opróżnianie domu ze wszystkich śmieci, które przez lata zgromadziła Śmieciarka, trwało kilka dni. Nancy poprosiła mnie o pomoc, choć miałam wtedy dopiero siedemnaście lat, a matka sprzeciwiała się mojemu udziałowi w tym przedsięwzięciu, opróżniałam korytarz, kuchnię, sypialnie i salon z dziesiątek starych i zniszczonych przedmiotów, które dla Śmieciarki były całym światem.
***
W kolejnych dniach Nancy nie wróciła do tematu seks biznesu, na którym miałyśmy zarobić grube pieniądze. Nie wiem, czy o tym zapomniała, ale z ulgą przyjęłam fakt, że przestała o tym mówić. Styl życia mojej współlokatorki budził wątpliwości moralne, ale ja nie miałam nic przeciwko temu. Sama nie zdecydowałabym się na podobny układ, ale rozumiem pobudki, jakie nią kierowały. Za wszelką cenę pragnęła dostatniego życia, a nasze doświadczenia jasno wskazywały na to, że najlepszym sposobem na zarobienie dużych pieniędzy jest praca ciałem – cokolwiek miało to znaczyć.
– Liam ogarnął ci pracę w barze – oznajmiła Nancy przy śniadaniu.
– W jakim barze? – ożywiłam się. Miałam sporo oszczędności, ale opłacenie studiów i życie na własny rachunek wymagało ode mnie podjęcia dobrze płatnej posady. – Jako kto?
– Loud Melody, w Beverly Hills. Zajebista miejscówka, słyszałaś o niej?
Pokręciłam przecząco głową, spuszczając wzrok na miskę wypełnioną kolorowymi płatkami śniadaniowymi i zimnym mlekiem.
– No tak – odparła ze zrozumieniem. – Matka trzymała cię w zamknięciu... Nie miałaś szansy zobaczyć tych wszystkich wspaniałych miejsc, ale nie martw się, szybko nadrobisz zaległości.
– Kim jest Liam? – zapytałam, chcąc uciec od niewygodnego tematu. – Nigdy o nim nie wspominałaś.
– Liam jest barmanem w Loud Melody. Znamy się od jakiegoś czasu – zachichotała.
– Co to znaczy?
– Rob zabrał mnie tam kiedyś na randkę. Siedzieliśmy przy barze i rozmawialiśmy, a Liam wpatrywał się we mnie przez cały czas. – Nancy wyszczerzyła białe zęby w szerokim uśmiechu. Jej rozmarzone spojrzenie powróciło do wspomnienia tamtej nocy. – Zapisałam mu swój numer na serwetce. Napisał do mnie kolejnego dnia. Spotkaliśmy się kilka razy...
– Na seks? – zapytałam bez ogródek.
– A na co innego moglibyśmy się spotkać? – Przewróciła oczami. – Kiedy go zobaczysz, wszystko stanie się dla ciebie jasne jak słońce.
– Liam wie, że spotykasz się ze starszymi mężczyznami za pieniądze?
– Wie i nie ma nic przeciwko. Nasza relacja jest niezobowiązująca, takie friends with benefits.
– Mogę tam dziś pojechać? – zapytałam. – Zależy mi na kasie. Lada moment muszę wpłacić pierwszą ratę za studia, a pieniądze na moim koncie jakoś nie chcą się rozmnożyć.
– Po co ci w ogóle te studia? Załóż profil na Instagramie, zrób sobie kilka ładnych fotek na plaży i kasa będzie się zgadzać.
– Mówisz jak moja matka – prychnęłam. – Rzygać mi się chce, kiedy słyszę takie pieprzenie. Moja śliczna buzia zniknie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Widziałaś moją matkę – westchnęłam. – Zamieniła się w upiora. Mnie czeka to samo.
– Do tego czasu zarobisz tyle forsy...
– Przestań! Nie chcę tego słuchać, okej?
– Dobrze już, dobrze. – Uniosła przed siebie dłonie w geście poddania się. – Od kiedy jesteś taka nerwowa?
– Daj mi numer do tego całego Liama – odpowiedziałam, ignorując jej pytanie. – I powiedz mi, w co mam się ubrać.
Założyłam jeansowe szorty i biały T-shirt z nadrukiem – dół związałam w supeł, odsłaniając część brzucha. Nałożyłam lekki makijaż – podkręciłam rzęsy tuszem, przeczesałam brwi woskiem, a na usta nałożyłam bezbarwną pomadkę. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam dobrze, wystarczająco dobrze, by móc pokazać się w miejscu dla bogatych ludzi. Natura obdarzyła mnie pełnymi ustami, drobnym nosem i rzadko spotykaną symetrią – nie raz słyszałam, że moja twarz jest perfekcyjna. Sama wcale tak o sobie nie myślałam. Czułam, że daleko mi do ideału, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że podobam się mężczyznom, a moja uroda jest powszechnie aprobowana.
Samochód był rozgrzany niemal do czerwoności. Powietrze w jego wnętrzu było tak gorące, że prawie nie dało się oddychać. Otworzyłam okna na oścież, by przewietrzyć wnętrze auta. Włączyłam klimatyzację, która w ostatnim czasie zaczęła mocno szwankować i ruszyłam do Beverly Hills na spotkanie z Liamem. Kilkadziesiąt minut wcześniej przeprowadziłam z nim krótką rozmowę telefoniczną – ustaliliśmy, że spotkamy się w Loud Melody za dwie godziny.
Dojazd do baru zajął mi nieco ponad czterdzieści minut, kolejne piętnaście szukałam miejsca, w którym mogłabym zaparkować samochód. Mój rozklekotany staruszek – Ford Fusion z 2001 roku – wyglądał żałośnie pośród luksusowych aut zaparkowanych wzdłuż ruchliwej ulicy.
Przed wejściem do Loud Melody rosła rozłożysta sosna piaszczysta. Choć podobne drzewa można było spotkać w całym Los Angeles, to konkretne wzbudziło mój szczery zachwyt. Gruby, niski pień rozrastał się na kilkanaście grubych gałęzi, które pięły się w górę, jak ramiona rozpostarte w kształt litery "Y". Intensywnie zielona, rozłożysta korona w kształcie chmury dawała dużo cienia, w którym można było schronić się przed palącym słońcem. Kropelki potu spływały mi po karku – podróż autem z niesprawną klimatyzacją nie należała do przyjemnych – możliwość ukrycia się pod gałęziami sosny wydała mi się szalenie kusząca.
Zajrzałam do środka przez szklane drzwi. Już na pierwszy rzut oka wnętrze prezentowało się imponująco. Dostrzegłam długi, mierzący kilkanaście metrów, drewniany bar, przy którym ustawiono stołki barowe o czarnych nóżkach. Kątem oka zauważyłam ruch. Ktoś zbliżał się w moją stronę. Odsunęłam się o krok, by nie zostać uderzona drzwiami, które otworzyły się kilka sekund później.
CZYTASZ
Lekcja pokory [18+]
RomanceSophia, zachwycająco piękna i wyjątkowo przebiegła, wyprowadza się z domu, by rozpocząć studia i zerwać ze starym życiem. Ucieczka od toksycznej matki okazuje się jednak trudniejsza, niż zakładała. Tajemniczy mężczyzna wyciąga do niej pomocną dłoń...