6.

132 11 11
                                    


Mikołaj obudził się jak jeszcze było ciemno. Miał okropny katar oraz bolało go gardło. Ogólnie czuł się bardzo słabo. Leżał już jakiś czas, gdyż nie mógł z powrotem usnąć, co chwilę drapało go w gardle i nie było to zbyt przyjemne uczucie.

Zamknął zmęczone powieki, lecz nie na długo, bo raptownie je otworzył, czując, że nie może wziąć oddechu. Nie wiedząc co się dzieje zaczął głośno kaszleć, aż w końcu mógł wziąć porządny wdech.

Osłabiony zauważył herbatę na szafce nocnej i drżącą ręką sięgnął po nią. Była zimna, ale nie narzekał na to. Upił z bólem spory łyk napoju i odstawił go na miejsce.

Leżąc patrzył w sufit i usłyszał powolne otwieranie drzwi. Obrócił głowę w ich stronę i ujrzał tam Sylwestra, który starał się być jak najciszej. Mężczyzna stał w progu z torebką pełną różnych leków oraz z nowym ciepłym naparem czarnej herbaty.

– Jak ty tragicznie wyglądasz - powiedział po wejściu do pomieszczenia.

– Widzę, że humorek dopisuje? Miło, ale nie nabijaj się, ze mnie i tak mi wystarczy to, że źle się czuje – powiedział zachrypniętym i wycieńczonym głosem.

– Żartuje przecież tylko. A właśnie… przyniosłem ci tu jakieś leki oraz herbatę jak masz ochotę. - na ostatnie wyznanie, aż młodszemu zaświeciły się oczy.

– Dobra odpokutowałeś tym. Daj mi ją – po czym wskazał na wywar znajdujący się w jego prawej ręce.

Młodszy wdzięcznie przyjął napój i zaczął go pić małymi łyczkami, żeby nie katować swojego i tak już obolałego gardła.

W tym czasie Wardęga szukał w torebce coś przeciwgorączkowego oraz przeciwkaszlowego. Gdy już znalazł podał lekarstwo choremu.

– Masz. Pomogą ci trochę i przynajmniej nie będziesz się już tak źle czuł. W razie czego to pamiętaj, że tu jestem i wołaj mnie, jakby coś się działo.

Chłopak przyjął leki od razu je zażywając, następnie znów przymknął oczy, ze zmęczenia.

Sylwek usiadł na łóżku obok chorego i pomógł mu się wygodnie położyć kolejno przykrywając go szczelnie kocem.

Roztrzepał i tak już niepoukładane włosy wyższego, po czym włączył telewizor.

Odpalił na nim jakiś film, który niezbyt go zainteresował, wnioskując po tym, że zasnął tuż przed jego połową.

Było już jasno, o czym świadczyło słońce przebijające się przez szpary w zasłonach. Mikołaj leniwie otworzył oczy, spostrzegając, że wtula się w swojego… przyjaciela? Tak chyba tak go może nazwać.

Nie chciał się odsuwać, bo było mu zbyt wygodnie w tej pozycji. Przymknął powieki jeszcze na chwilę i znów zapadł w głęboki sen.

Po niecałych kilku godzinach Sylwester zaczął się wybudzać przez wiercenie się osoby obok. Rozglądnął się wokół siebie, lecz nigdzie spostrzegł powodu jego przebudzenia. Myślał, że Konopskyy już się obudził, więc postanowił udać się go poszukać.

Gdy miał zamiar już wstać przeszkodził mu w tym ciężar spoczywający na jego brzuchu. Zobaczył tam młodszego, który przytulał się do niego.

Zdziwiło go to trochę, lecz nie miał czasu na zbędne myślenie o tej sytuacji. Musiał już wstawać, ale z drugiej strony nie chciał też budzić chłopaka, więc musiał się spod niego wydostać. Mozolnie mu to szło, ale wyswobodził się z jego objęć, nie budząc przy tym towarzysza.

ɢɪᴠᴇ ᴍᴇ ᴏɴᴇ ᴄʜᴀɴᴄᴇ || Konopskyy X Wardęga Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz