Kawiarnia

396 9 0
                                    

Po śniadaniu udałam się jeszcze do pokoju żeby dokładniej rozczesać włosy, na koniec postanowiłam zwilżać je w warkocz. Spojrzałam na telefon, powinnam już się zbierać. Wyszłam z pokoju żeby szybko udać się do mojego złotego Porsche. Przed wyjściem do garaż założyłam jeszcze swój płaszczyk. Już miałam złapać za klamkę kiedy poczułam silną ręką na swojm ramieniu, to był Dylan.

-Gdzie ty idziesz?- Spytał podejrzliwie.

-Idę spotkać się z Moną.- odpowiedziałam pewnie. Wiedziałam bowiem że Dylan nic nie może zrobić bo Vincent wyraził zgodę na moje spotkaniem.

-A kto ci na to pozwolił?- Spytał ze swojm uśmieszkiem.

-Vincent- W tamtym momencie Dylan zdjął rękę mojego ramienia.

-W takim razie dobrej zabawy mała dziewczynko.- Potargał mi włosy dłonią.

Wyszłam szczęśliwa że nie może mi zabronić spotkania z przyjaciółką. Wsiadłam do mojej bryłki złota na kółkach. Musiałam trochę przejechać bo kawiarnia znajdowała się za centrum, gdzieś w głębi osiedla. Podczas jazdy jak zwykle podśpiewywałam lecące piosenki. Postanowiłam nie parkować w tym osiedlu, tylko gdzieś wcześniej. Bałam się że nie znajdę tam miejsca parkingowego i będę musiała zawracać oraz najprawdopodobniej w tedy bym się spóźniłam, czego chciała uniknąć. Po za tym lubiłam spacerować. Zaparkowałam na jakimś parkingu przy parku, nie wiedziałam jak się on nazywa. Zapisałam lokalizację auta i zaczełam iść w stronę kawiarni w której miałam się spotkać z Moną. Kiedy tak szłam trochę się zamyśliłam i nie zauważyłam że jąkać kobietą zaraz na mnie wpadnie. Potknęła się o krawężnik i zanim Zdążyłam złapać równowagę wpadła na mnie która szła bardzo blisko niej. Nie wywróciłam się, ale mocno zachowałam łapiąc kobietę rękami.

-Przepraszam.- Rzuciła kobieta stając na nogi.

-Nic się nie stało. Wszystko w porządku?- Spytałam. Kobieta Odwruciłam głowe za pewne żeby spojrzeć na mnie rzucić mi uprzejmy uśmiech i coś odpowiedzieć. Ale kiedy obie zobaczyliśmy swoje twarze obie zastygłyśmy. Kobieta miała na głowie kaptur przez który nie widziałam wcześniej jej twarzy ale teraz doskonale ją widziałam. Miałam chyba Deja vu. Te rude włosy, zielone oczy pełne dobra, twarz którą tak dobrze znałam. Czy to moja mama? W tędy przypomniałam sobie ostatnią akcję kiedy myślałam że to była moja mama. Od razu otrzeźwiał i tym razem nie miałam zamiaru się nabrać. Moja mama nie żyła.

-Hailie?- Spytała kobieta, głos się jej  nieco załamywał.

-Tak to ja.- odpowiedziałam sztywnym tonem.

-Hailie, to ja Gabriella, twoja mama.- Nie wierzyłam jej i nie chciałam w to wierzyć. Ale skądś znała imię mojej mamy. Nie Haille, otrząśnij się, nie możesz w to uwierzyć.

-Przepraszam ale to pomyłka, moja mama nie żyje.- ostatnie dwa słowa zabolały mnie. W oczach kobiety zamajaczył ból.

-Hailie ja żyję, uwierz mi.- Prosiła kobieta, ale ja nie miałam zamiaru uwierzyć.

-Nie.- Odwruciłam się i pobiegłam w stronę kawiarni. Kobieta chyba coś krzyczała za mną ale ja tego nie słyszałam. Za chwilę dobiegła do kawiarni przed którą czekała już na mnie Mona.

-Hailie!- krzyknęła radośnie przyjaciółka.

-Cześć Mona.- Przytuliłyśmy się radośnie że możemy się zobaczyć.

Za chwilę weszliśmy do kawiarni w której opowiedziała jej całą historię.

-Wow, nie źle przerzucie.- powiedział z odrobiną uznania że udało mi się to przeżyć.

-Racja, ale tak to bywa z nazwiskiem Monet.- Obie się za śmiałyśmy.

-Zapomniałem że ty jesteś monet.- Zażartował Mona.

-Jest jeszcze jedna rzecz.- Mona spojrzała na mnie pytająco.- Zanim tu przyszłam wpadła na mnie kobieta wyglądałam jak moja mama i też się za nią podawała. Ale była jedną różnica...

-Jaką?- krzyknęła zainteresowana tematem Mona.

-Znała jej imię.- od burknełam.

-Może to na prawdę ona?

-Mona.- westchnęłam przeciągle.- Ona nie żyje, nie będę sobie robić nadziej.

-Wiem Haillie, ale pomyśli widziałaś jej ciało?- Zdziwiło mnie to pytanie, sięgnęłam pamięcią do tamtego czasu i faktycznie, widziałam tylko ciało babci. Czy to możliwe że moja mama żyje?

-Nie, nie widziałam.- przyznałam sama tym zdziwiona.

-Dobra, przyznam się że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.- Powiedział Mona nieco szokowania.- A babcię?- Dodała szybko.

-Ją akurat widziałam.- przyznałam.

-To może znaczyć że faktycznie żyje.- podekscytowała się

-Wątpię.- odpowiedziałam- Po co miała by udawać śmierć?

-Czytałam taką książkę w której siostra głównej bohaterki została zmuszona do upozorowania własnej śmierci.

-Tak czytałam to, pożyczyła pieniądze i nią miała jak ich oddać, prawda?- Mona pokiwała ochoczo głową.- Sugerujesz że ktoś ją zmusił do udawania właśnie śmierć?

-Nic nie sugeruję, skorzystałam z okazji żeby powiedzieć o książce.- Wzruszyła ramionami.

-Nie potrzebujesz pretekstu, ja z chęcią pogadam o książkach.- Uśmiechnęłam się.

-O ty doskonałe wiem.- Za śmialiśmy się.

Siedzieliśmy tak jeszcze z pół godziny rozmawiając o głupotach. Później się pożegnałyśmy a ja skierowałam się w stronę swojego złotego Porsche. Spacerem wracałam na parking. Zatrzymałam się nagle, bo przy autach stojących obok mojego  spacerowała kobieta która wcześniej na mnie wpadła.

-Hailie.- odezwała się kiedy mnie zobaczyła.

- Co pani tu robi?- spytałam cicho przez ciśnięty gardło.

-Chciałam porozmawiać Haillie.- powiedział spokojnie.

-Nie mamy o czy, nie znam pani.- Znowu ten ból w jej oczach.

-Haillie to ja, Gabriella.- Szepnełam.

Nic nie odpowiedział tylko wsiadłam do Porsche i odjechałam. Bałam się że uwierzę tej kobiecie czego nie chciałam. Po policzkach spłynęło mi kilka ciepłych łez, wiedziałam że kiedy stanę w tedy zacznę płakać. Czułam jak stare rany mi się rozrywają, te które powstały po wypadku w którym zamarłam moja mama i babcia. Zatrzymałam się dopiero w garaże willi monetów i tak jak przewidywałam zaczełam płakać. Głowę oparłam o kierownicę, łkałam cicho.

-Cześć Malutka, jak było?- usłyszałam pogodny głos Willa które za pewne dopiero wszedł do garażu.

-D-dobrze.- odpowiedziałam silić się na tą samą pogodność. Jednak nie uniosłam głowy z kierownicy.

-Haillie?-Teraz brzmiał na zdziwionego moim głosem, nie spodziewał się że po spotkaniu z przyjaciółką będzie tak brzmiał.- Malutka co się stało?- spytał kiedy podszedł bliżej i zobaczyłam jak głowę trzymam na mokrej od łez kierownicy. Mój ulubiony brat otworzył drzwi z strony kierowcy, złapał mnie w tali i obrócił ta żebym oparła się o jego tors.

-M-mama.- Załkałam słabo.

-Malutka musisz się uspokoić. Wdech i wydech.- instruował mnie, pomału się uspokajałam - A teraz powiec dokładnie co się stało.

Opowiedziałam Will'owi  całą historię jak wpadła na mnie kobieta wyglądająca zupełnie jak mama, że znałam imię mojej mamy. Will słuchał mnie zaciskając dłonie na mojej bluzcę.

===
Hej rozdział dość długi bo ma aż 1009 słów. Mam nadzieję że się wam spodobała. Następny będzie jutro lub pojutrze. <3  Do zobaczenia

Rodzina Monet- Powrót? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz