PROLOG

22 4 4
                                    

·

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

·

5 ᴀʙʏ

ᴠᴀɴǫᴜʀ

Jej głośnie chrząknięcie towarzyszyło dźwiękowi uderzenia kryształu o wapniowe ściany. Kamień rzucony z siłą człowieka nie mógł się roz
bić, do tego potrzeba było większej mocy. Kyber natychmiast przygasł i zmienił swoją barwę. Jego bryła stała się przezroczysta, prawie biała. Wcześniej emanował złotawym blaskiem i zdawał się nagrzewać w jej uścisku.

Sola w gniewie rozszarpała na kawałki swój prototyp miecza. Gwałtownie złapała turlającą się śrubkę, która zgubiłaby się pod szafką w ogromnej ilości kurzu. Budowanie go było zbyt skomplikowane, a ona była już zmęczona, zirytowana i bezsilna. Wszystkie potrzebne części miała pod ręką, ale ciągle coś jej nie wychodziło. Począwszy od obsługi kyberu, przez solidne zmontowanie części w całość, kończąc na wyemitowaniu odpowiedniej wiązki laserowej.
- Miecza świetlnego nie da się zbudować w kilka godzin - usłyszała.

Spojrzała w górę. Jego obecność wyczuła już wcześniej, ale zignorowała ją, pławiąc się w swoich wzburzonych emocjach. Zamrugała, poczuwszy w kącikach oczu łzy bezradności. Natychmiast odcięła się w Mocy, żeby ukryć swój nagły smutek.
- A rzucanie kryształem kyber jest nierozsądne, zważywszy na to, co poświęciłaś, by go zdobyć.

Potarła koniuszki palców poparzonej dłoni. Aby wyłamać kawałek kryształu ze zwykłego kamienia górskiego, musiała wsadzić rękę w szczelinę, z której wydobywała się gorąca para. Nie było innego sposobu, ale mistrz ostrzegał ją, że zdobycie kyberu nie jest łatwe i wymaga swego rodzaju ofiary. Nie zważając na ból, czując wibracje śpiewu i silne przyciąganie, jak w transie chwyciła za wystający kryształ i szarpnięciem wyciągnęła go z wrzącego kanału.
- Chciałam spróbować - odparła. - Myślałam, że mi się uda.

Mistrz Luke mruknął. Podniósł kyber i odłożył go na kamienną półkę.
- Najpierw należy odpowiednio dostroić do siebie kryształ - rzekł. - Zajmiesz się tym jutro, dzisiaj zasługujesz na odpoczynek. Chodź, zjemy kolację.

Sola podniosła się ciężko.

Ukryła przed mistrzem wstyd, kiedy tylko poczuła go w sobie. Skrzyżowała chude ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. Noce na Vanqor były chłodne, chociaż w dzień pustynia żarzyła się ogniem, a wytchnienie można było znaleźć w jaskiniach - takich jak ta, w której znaleźli schronienie mistrz Luke i Sola. To była również część treningu jej wytrzymałości w ekstremalnych warunkach, jakie zapewniała ta planeta. Wodę można było tu pozyskać tylko z oaz lub studni. Na jedzenie trzeba było zapolować, żyły tu niewielkie, głupiutkie ssaki. Jednak trzeba było uważać na gwałtowne i niebezpieczne gundarki, istoty o ciemnoczerwonej skórze, wielu kończynach i potwornej paszczy, ale doskonałym słuchu. Nie było sensu na nie polować, ich mięso nie nadawło się do jedzenia dla ludzi. Dlatego były drapieżnikiem szczytowym na tej planecie. Gundarków poszukiwali jedynie wytrawni myśliwi.

inherit darkness and light in within || STAR WARSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz