Rozdział 2

75 10 11
                                    

Thor dał mi chwilę na ogarnięcie się zaklęciami i po chwili wypuścił mnie z lochów, z czego nie był zbytnio zadowolony ale ja emanowałem szczęściem, po raz pierwszy od dłuższego czasu.

Szedłem obok niego korytarzem z szerokim uśmiechem.

- To do ciebie zupełnie niepodobne bracie - zagadałem nie mogąc powstrzymać szczęścia - tak tajny. Jesteś pewien, że nie wolałbyś po prostu się wydostać?

- Jeżeli będziesz mówić dalej, to może po prostu to zrobię - powiedział obojętnie.

- W porządku. Jak sobie życzysz - odparłem ale nie zamierzałem dawać mu spokoju - mnie tu nawet nie ma.

Po tych słowach zamieniłem się w jakiegoś strażnika.

- Czy tak jest lepiej? - zapytałem, starając się nie roześmiać.

- To przynajmniej lepsze towarzystwo - odparł niewzruszony Thor.

- Mimo wszystko, moglibyśmy być mniej widoczni - odparłem widząc, że nie zrobiło to na bracie wrażenia i chcąc go wkurzyć przemieniłem się spowrotem w siebie, a go zamieniłem w jego przyjaciółkę o imieniu Sif.

- Mmm, bracie, wyglądasz  zachwycająco - powiedziałem, gdy ten idiota nie zauważył, że go zmieniłem.

Spojrzał się na siebie, ale nadal nie dał nic po sobie poznać.

- Nie mniej będzie bolało, gdy zabije cię w tej formie - odpowiedział rozglądając się po korytarzu.

- Bardzo dobrze. Być może wolisz jednego ze swoich nowych towarzyszy biorąc pod uwagę, że najwyraźniej bardzo ich lubisz - powiedziałem odmieniając go a zamieniając się w Kapitana Amerykę - O, to jest dużo lepsze - powiedziałem ale w głębi duszy denerwowało mnie, że nic go nie ruszało. Postanowiłem być już najbardziej wkurzający jak się tylko da - ooh. Kostium jest trochę za duży. Zbyt obcisły. Ale pewność siebie... Czuję rosnącą sprawiedliwość - odwróciłem się do brata i szedłem teraz tyłem - Hej, chcesz odbyć porywającą dyskusję na temat prawdy? Honoru? Patriotyzmu? Boże bogosław Amer- nie dokończyłem bo Thor zatkał mi buzię ręką a drugą złapał mnie za kark i przycisnął mnie do najbliższego filaru.
Z uderzeniem o kolumnę odmieniłem się w swoją postać.

Czyli jednak da się go wkurzyć - pomyślałem.

Wiedziałem, że Thor nie zrobi mi krzywdy, bo już nie pierwszy raz mnie tak złapał ale mimo wszystko, serce zaczęło mi szybciej bić.

- Co? - zapytałem poddenerwowany gdy Thor puścił rękę z moich ust a po chwili też drugą.

Spojrzałem się w kierunku, w którym patrzył blondyn i dostrzegłem dwóch strażników, idących w nieznanym mi kierunku.

- Mógłbyś przynajmniej zaopatrzyć mnie w broń - powiedziałem już trochę ciszej - mój sztylet, cokolwiek.

Oczywiście mimo szczerych chęci, nie planowałem go jeszcze zabijać, wolałem poczekać na bardziej odpowiedni moment, niż stanie na środku korytarza w zamku pełnym strażników.

Uśmiechnąłem się kpiąco, gdy zobaczyłem, że ten idiota serio wyciąga jakąś broń i mi ją podaje. Niestety nadal nie miałem zbytnio jak się ruszyć i uciec, bo Thor stał niecały metr ode mnie i ciągle był czujny.

- W końcu - uśmiechnąłem się chytrze i wyprostowałem - trochę zdrowego rozsądku.

Nagle poczułem, że coś zaciska się na moich rękach więc spojrzałem się na nie i zobaczyłem, że "broń" którą dał mi Thor, okazała się być samozakładającymi się kajdankami.

Wkurzony spojrzałem się na brata, pokazując mu co najlepszego zrobił, a ten uśmiechnął się niewinnie.

- A myślałem, że lubisz sztuczki - powiedział ze szczęściem widząc, że nie mam jak się z nich uwolnić, po czym zaśmiał się i znowu zaczął iść, a ja ze skutymi rękoma ruszyłem za nim.

Jestem potworem? | Thorki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz