Rozdział 4

81 12 10
                                    

Zaczęliśmy powoli płynąć statkiem po powietrzu.

Spojrzałem na Thora rozmyślając o wszystkim i niczym.

Właściwie to Thor nie był aż takim złym bratem. No ale trzeba będzie się go pozbyć...
A ta Jane... Jej tym bardziej trzeba się pozbyć. Oby zginęła w jakiś idiotyczny sposób tak jak reszta ludzi pochodzących z Midgardu.
Może mógłbym ją jakoś zakląć? Nie... Zapewne Thor by zauważył, że to ja i uznałby to za zdradę.

Myślałem tak jeszcze przez jakiś czas, wypowiadając, co którąś myśl na głos.

Czy jeżeli zabiłbym kogoś w tym momencie to coś by to zmieniło? Dla tego jesteśmy akurat na tej planecie?

Thor przysłuchiwał mi się od dłuższej chwili aż w końcu odpowiedział na jedno z moich pytań, które kierowałem do siebie.

Postanowiłem zmienić temat skoro już zaczęliśmy rozmowę.

- Trzyma się dobrze - zauważyłem zerkając na dziewczynę leżącą na ziemi statku - na razie - dodałem udając zaniepokojenie ale i tak mi to niezbyt dobrze wyszło.

- Jest silna, w sposób, o którym nawet nie wiesz - powiedział blondyn.

- Powiedz do widzenia - uśmiechnąłem się mściwie.

- Nie dzisiaj - odparł ponuro Thor.

- Ten dzień, następny, sto lat, to nic - zacząłem typowym dla mnie głosem, który mówił, że z chęcią kogoś zabiję, z nieodpartą nadzieją, że dziewczyna naprawdę nie przeżyje.

Widziałem, że coś łączy ją z Thorem, a przecież tak nie mogło być. Mój brat z jakąś głupią Midgardką?

Czy to już podchodzi pod zazdrość?... Niee... Ja po prostu nie chcę, żeby był z tą nijaką ludzką suką.

- To bicie serca - kontynuowałem - Nigdy nie będziesz gotowy. Jedyna kobieta, której miłość ceniłeś zostanie ci odebrana.

- I czy to cię usatysfakcjonuje?

Oj żebyś wiedział jak bardzo...

- Satysfakcja nie jest w mojej naturze - odparłem.

- A poddanie się w mojej.

- Synu Odyna... - zacząłem ale ten mi przerwał.

- Nie. Nie tylko Odyna - Thor wstał z ziemi i stanął naprzeciwko mnie z wyraźnym zdenerwowaniem w głosie - myślisz, że tylko ciebie kochała matka? Miałeś jej sztuczki, ale ja miałem jej zaufanie.

- Zaufanie? - powiedziałem coraz bardziej zdenerwowany i poczułem znowu nieodpartą chęć zabicia kogoś. O czym on teraz w ogóle mówi?! Dlaczego wspomina o matce? Nie chcę o niej myśleć! - To było jej ostatnie wyrażenie? Zaufanie? Kiedy pozwoliłeś jej umrzeć?

- Jaką pomocą byłeś w swojej celi? - zaczął coraz bardziej podnosić głos Thor.

- A kto mnie tam wsadził? - syknąłem ale po chwili ja też krzyczałem - Kto mnie tam wsadził?!

- Cholernie dobrze wiesz kto! - krzyknął Thor i łapiąc mnie za ramiona rzucił mnie o tylnią część statku - Ty cholernie dobrze wiesz kto! - wycelował we mnie pięścią a drugą ręką przytrzymał za szyję, żebym nie mógł się ruszyć i rzeczywiście nie miałem jak, bo Thor był ode mnie dużo silniejszy a ja wciąż miałem na rękach te cholerne kajdanki.

Pierwszy raz aż tak go zdenerwowałem...

Z przerażeniem w oczach patrzyłem się na brata, który ciężko oddychał próbując się uspokoić.
Powoli opuścił pięść i mnie puścił zapewne widząc, że się go wystraszyłem.

Jestem potworem? | Thorki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz