Rozdział 3: Czy się dostanę?

4 1 0
                                    

Pov. Victoria

Po powrocie do domu zrobiłam szybko sushi, włożyłam do pojemniczka i przykleiłam karteczkę z napisem "dla kochanej mamusi</3„
Tylko ona była mi bliska... Po zrobieniu kolacji ruszyłam spać, ale zanim przebrałam się w piżamę poszłam się umyć.

Noc jak zwykle minęła szybko, była godzina 7:30 byłam podekscytowana więc szybko wyszłam z domu by się nie spóźnić, może kucharz ma rację? Ojciec byłby ze mnie dumny... Gdy tak szłam ktoś złapał mnie za ramię był to oczywiście, Charles chłopak z mojej klasy, który wszystkich bije, co on do cholery ode mnie chce?!
- Mmm, uciekasz ze szkoły? Znowu?- zaśmiał się poczym złapał mnie za nadgarstek i już szykował się żeby mnie uderzyć gdy nagle, obronił mnie własnym ciałem brunet którego poznałam akurat wczoraj, był to Mark a za nim biegła ruda dziewczyna czyli Susie. Tym razem nie ja oberwałam tylko Mark. Brunet padł na ziemię, a ja zdenerwowana chciałam obronić przyjaciela. Dlatego popchnęłam Charlesa, a on jednak chciał mi ponownie dołożyć. Gdy do bitwy dołączyła się Susie która złowrogo spojrzała na chłopaka, a ten odszedł.
- Mark nic ci nie jest?- zaczęłam, gdy on nie odpowiadał zaczęłam panikować.
- Nie przejmuj się, tylko zemdlał. Nic mu nie będzie Mark jest silny.- odpowiedziała spokojnie ruda dziewczyna, jak ona może się tym nie przejmować? Wraz z Susie wzięłyśmy go pod ramię, i ruszyliśmy do miejsca rozpoczęcia meczu. Byliśmy na miejscu i położyliśmy Marka na ławce, gdy nagle podszedł do nas Jude.
- Co się stało!- powiedział zszokowany, opowiedzieliśmy mu wszystko, gdy nagle brunet się obudził. Daliśmy mu coś do przyłożenia by zagoić ranę, na twarzy i czekaliśmy aż wszyscy przyjdą. Po kilkunastu minutach, byli już wszyscy
rozpoczęliśmy mecz. Gdy tylko stanęłam na murawie poczułam równocześnie ból i radość. Ból powodowały wspomnienia z piłką, a radość powodowała moja wielka miłość do gry. Zaczęliśmy grać, czułam się jakbym nagle pozbyła się jednego wielkiego grzechu. Mecz się skończył, a trener Travis wywołał między innymi... Jude'a, Marka,Axel'a, Jack'a...gdy już straciłam nadzieję usłyszałam następujące słowa.
- I Victoria Taylor, Gratulacje wszystkim.- Powiedział Trener.
- Dałaś radę!- powiedział do mnie znajomy głos, był to Mark oczywiście a za nim była Susie. Czuje się jakbym serio miała prawdziwych przyjaciół.

Minęło kilka tygodni, odkąd  dostałam się do reprezentacji.. Musiałam wracać do szkoły... Czego bardzo nie chciałam... Chociaż w drodze do niej mogłam powspominać śmieszne, a zarazem szczęśliwe i smutne momenty które przeżyliśmy na Finałach Azjatyckich. Weszłam z wielką nieśmiałością do klasy gdy wszyscy się na mnie patrzyli, przez co byłam jeszcze bardziej zawstydzona. Siadłam do swojej ławki i nauczycielka zaczęła lekcje. Jednak zdziwiło mnie jedno.
- Witajcie, na kolejnej lekcji  kochani. Jednak zanim zaczniemy chciałabym pogratulować naszej zdolnej uczennicy, Victorii. Cieszymy się że do nas wróciłaś i gratulujemy tobie i twojej drużynie przejścia przez trudy na Finałach Azjatyckich.- powiedziała, i w końcu zaczęliśmy lekcje. Wsumie trochę mi to dało uśmiechu, ale uśmiech znikł z mej twarzy gdy tylko moje myśli stały się smutnymi wspomnieniami. Lekcja Biologii , oczywiśpcie na każde pytanie znałam odpowiedź. Następnie przerwa, co mnie w tym dniu zdziwiło to to, że wszyscy są nagle dla mnie mili. Historia kolejna lekcja, Rozmawialiśmy o tym co się rozmawia na historii... Czyli to co zwykle, jednak znowu zdziwiło mnie to że moja mama, specjalnie przyjechała po mnie by mnie zwolnić z lekcji, ucieszyło mnie to.
- Dzień Dobry czy mogłabym zabrać Victorie?- spytała nauczycielki, a na mej twarzy rozpromienił się wielki uśmiech.

Autorka

Hejka, kolejny krótki rozdział ale mam nadzieję że ciekawy, miłego dnia lub wieczoru!!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 27 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Nigdy nie miałam przyjaciół...Where stories live. Discover now