Rozdział 8

6 2 0
                                    

Koniec tygodnia zwiastował początek następnego. Dzień w dzień robiliśmy te same ćwiczenia, co dla nich było udoskonalaniem techniki w boju. Dla mnie było to powtarzanie czegoś, co potrafiłem zrobić z zamkniętymi oczami. Czułem się momentami za głupi, bo nie rozumiałem sensu tego przedsięwzięcia, z drugiej strony byłem uznawany za mądrego, bo łapałem niektóre rzeczy szybciej niż moi koledzy.

Tak, co do nich. Myślałem, że to Groda będzie moim wrogiem. Pomyliłem się i konsekwencje tego przyszło mi płacić po raz kolejny na własnej skórze. W Zostepe przynajmniej nikt nie krył się z wrogością co do mnie, tutaj był to czysty podstęp. Moje papiery zaś wyraźnie mówiły, że potrafię sprawić niemałe problemy. Z tego punktu już łatwo było mnie wrobić w cokolwiek.
Nie pasowałem do ich idealnych żyć i rodzin.

Przybłęda.

Tym dla nich byłem. Bezwartościowym kawałkiem mięsa, które można rzucić komuś pod nogi i wskazać palcem jak obrażone na rodzica dziecko.

Nawet Ell, którego próbowałem obdarzyć sympatią, szybko wycofał się z kontaktów ze mną. Opinia grupy była dla niego ważniejsza niż jedną nieznacząca osoba, która od owej grupy odstawała. Tym właśnie sposobem czekałem w gabinecie Grody, na to aż przyjdzie specjalnie, by wyjaśnić kolejną sprawę, w którą byłem zamieszany.

Nigdy nie czekałem długo, aż zjawi się w gabinecie. Tym razem też tak było. Na kanciastej twarzy pokrytej pokaźną blizną nie malowała się żadna emocja, jakąkolwiek oznaką tego co właśnie czuję. Zasiadł za biurkiem i dopiero zwrócił wzrok w moim kierunku.

- Co ja mam z tobą zrobić? - zapytał, głośno wzdychając — Jesteś wrzodem na mojej reputacji. Sam mi powiesz, co zrobiłeś czy mam sobie poczytać — uniósł kartkę, prezentując mi ją.

- Przyłożyłem jednemu z chłopaków i złamałem mu nos — rzuciłem na wdechu, wbijając wzrok prosto w jego oczy.

- A ja nie lubię, jak ktoś próbuje mnie okłamywać. Keithan, szczególnie gdy patrzy mi przy tym prosto w oczy. To już jest wyrachowanie i kompletny brak szacunku. Lepiej nie mów nic, bo nie chce mi się słuchać kolejny raz kłamstwa. Więc zapytam jeszcze raz. Co zrobiłeś?

Zamilkłem, spuszczając wzrok. Jeżeli takie jest jego zdanie, to się do niego dopasuje. Miałem wystarczające problemy, a gdybym powiedział prawdę, konsekwencje dla mnie mógłby być nieprzyjemne. Teoretycznie nie zrobiłem nic, działałem w pełnej samoobronie.

To oni zaczaili się na mnie w ósemkę, a potem chcieli upodlić. Akurat miałem wrócić do swojego skrzydła, bo jak zawsze skończyliśmy szybciej niż inni. Zaskoczyli mnie, nie spodziewałem się spotkać nikogo za rogiem. To była chwila dezorientacja, wystarczająca, by ograniczyć moje ruchy do minimum.

Szkoda tylko, że za bardzo znałem te praktyki z Zostepe. Co prawda tam nie było metody z podtopieniem w toalecie, ale już wiem, że jestem przygotowany na kolejną potencjalną torturę. W momencie, gdy byli praktycznie pewni, że się poddałem, wstałem z nowo zebrana siłą. Tak właśnie złapałem chłopaczka, który mnie trzymał i przywaliłem z całej siły, jego gębą o ścianę rozkwaszając na niej jego nos.

Pomimo tego dalej byłem sam na siedmiu. Nieźle oberwałem, nie powiem, że nie. Bo czułem przy ruchach piekące rany czy bolące fioletowe sińce schowane pod ubraniem. Gdy uznali, że czas im się skończył, o czym dokładnie poinformował ich ktoś z zewnątrz, zwiali w swoją stronę. Jedyne co wiem, to że ktoś zauważył typka z rozwalona gębą. Tym prostym sposobem z ofiary stałem się oprawcą i skończyłem, gdzie skończyłem.

Ostatnio to zignorowałem, jedynie trochę się poszarpaliśmy. Dziś jednak chcieli się mnie pozbyć na dobre i prawie się im to udało.

- Naprawdę masz zamiar milczeć? Zero obrony Keith? - rzucił, kręcąc głową z niedowierzania — Zawiodłeś mnie. Ten ogień, który widziałem, najwidoczniej był marną przykrywką.

- Nie wiesz, po co tu przyszedłem. Nie wiesz o mnie nic, a mnie oceniasz. Sam mówiłeś, że tak się nie robi.

- Ale mnie nikt nie stawia pod ścianą. Powinieneś stąd wylecieć na zbity pysk.

- Więc dlaczego jeszcze nie wyleciałem? Po chuj mnie tu trzymasz, jak sprawiam zagrożenie dla innych. - uniosłem głos, wpatrując się w niego wnikliwie — Czemu nie jestem w drodze do Zostepe?

- Chcesz tak bardzo tam wrócić? Nie wydaje mi się. Właśnie dlatego nie wyleciałeś. - zrobił krótką przerwę — Bo przyznasz się do każdego gówna nawet tego najgorszego, żeby tylko zostać. Tak samo jak przyznałeś się do ataku, który był samoobroną.

Wyrwałem się z letargu, skupiając na słowach, które właśnie wypowiedział Groda. Przecież nikogo tam nie było, a to, co dzieje się w Zostepe nie ujrzało nigdy światła dziennego.

- Zdziwiony? Wiemy o wszystkim, co się tu dzieje. Jesteśmy za was odpowiedzialni, odkąd tylko przekroczycie próg tego miejsca, do czasu gdy wyjdziecie z niego wraz ze stopniem wojskowym. - rozsiadł się wygodniej na fotelu — Wiem o każdym incydencie. Jedynie zastanawiałem się kiedy ci puszcza nerwy i podyktujesz mi nazwiska od a do z, a ty ani razu nie pomyślałeś o tym, by ich wydać, pomimo tego co zrobili. Mam ochotę tobą potrząsnąć i to solidnie. Potrafisz obronić kogoś, ale siebie nie umiesz dostrzec. Tego was nauczyli w Zostepe? Bycia obojętnymi na to co się z wami dzieje i wykonywania ślepo rozkazów? Gdzie się podziały te wszystkie pyskówki i psikusy z twoich papierów?

- Nie mogę tam wrócić — rzuciłem, spoglądając w bok — nawet jeżeli cena będzie wysoka.

- In vino veritas? Mam cię upić, żeby coś z ciebie wyciągnąć?

- Jestem nieletni. To, co dzieje się w murach Zostepe, pozostaje w Zostepe. Obiecałem kiedyś komuś, że skończę szkołę wojskową. Tutaj mam na to większe szanse. Misje w Zostepe są bardziej ryzykowne, łatwiej stracić tam życie, to wszystko.

- Kolejny raz robisz coś dla kogoś. Możesz pomyśleć choć raz o tym, czego ty chcesz?

- Najwidoczniej tak już mam.

- Najwidoczniej to ci zmienimy grupę. Moi ulubieni chłopcy wrócą za niedługo. Różni was trochę lat, bo to klasa, która kończy przedostatni rok, ale może z nimi się dogadasz. Póki co, idź po swoje rzeczy z pokoju, a potem przyjdź do głównego skrzydła. Ezrael pokaże ci twoje nowe, bezpieczniejsze lokum, gdzie będziemy mieć wszystko pod kontrolą.

Pole HiacyntówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz